Raz......Dwa....Trzy....Czerwony...
Raz......Dwa....Trzy....Czarny...
Raz......Dwa....Trzy....Czerwony...
Raz......Dwa....Trzy....Czarny....Odliczałam po koleji, rzucając rozbieganym wzrokiem na rękę.
-Raz...Dwa...Trzy...Czerwony-szeptałam na w pół przytomna. Pokój tańczył i wirował w takt nieznanej mi muzyki. Litery plątały się w mieszaninie słów i wyrazów , a przy gwałtowniejszych moich ruchach po prostu znikały. Pierwsze fazy obłędu i tak miałam za sobą.Na początku zasypiałam , budziłam się i traciłam przytomność. Stan ten trwał i trwał , a ja nie byłam w stanie kontaktować z rzeczywistością.
Kolejny był całkowity paraliż . Nie ruszałam się . Moje ciało nie reagowało na polecenia mózgu . Płuca odmawiały posłuszeństwa wprowadzając mnie w stan bliski śmierci.
Etap trzeci przerażał w swej prostocie. Temperatura mojego ciała zaczynała wrzeć , sprowadzając na mnie najgorsze halucynacje , jakie tylko wstanie byłam sobie wyobrazić.
- Nieee... Aaaa... Zostaw mnie...- wrzeszczałam na całe gardło budząc przy okazji cały żeński akademik. Koszmary sprawiały , że krzyczałam. Krzyczałam z całych sił próbując zapanować nad wizją nawiedzającą mnie co chwilę .Po tym epizodzie trafiłam do szkolnego szpitala na oddział zamknięty. Tam już było coraz gorzej albo coraz lepiej. Wszyscy dokoła mnie mieli mnie dość .
Czwarty etap był przedostatni. Mój umysł płatał mi figle tworząc wymaginowany świat , w którym byłam księżniczką , potem znalazła mnie zła czarownica , a na końcu zmieniła w mysz , którą zjadł kot i odrazu przechodząc do fazy końcowej.
Piątej:
Nie wiedziałam już kim jestem. Świat wirował . Ludzie przychodzili i odchodzili od mojego łóżka. Na przemian śmiałam się , krzyczałam i płakałam . Pielęgniarki na moich oczach zmieniały się w potwory wywołując u mnie kolejne ataki histerii i niepowstrzymanego krzyku. Nie wiedziałam co się dzieje . Świat tracił wszystkie kontury nieprzemiennie się rozmazując .
Chciałam umrzeć. Miałam dość tej agonii. Po tygodniu rzucania się , wrzasku i psychozy byłam w stanie popełnić świadome lub nie samobójstwo. Każda kolejna minuta wypalała w mózgu dziurę , która zasklepiała się i na nowo otwierała . Powrót do normalności był tak odległy , że praktycznie nie realny.
- ...grypa...- to jedno i stałe słowo przewijało się przez głosy i urywki rozmów ,które po pewnym czasie zaczynałam rozumieć . Nie chciałam żyć . Czemu nikt tego nie zakończył ?Po apogeum nastała cisza . Teraz były tylko cztery słowa.
- Raz...Dwa...Trzy...Czarny...- nie byłam wstanie określić czy kolor znamienia zmieniał się samoistnie . Czy też to był kolejny skutek choroby. Jedno wiedziałam na pewno. Powoli wracałam do zdrowia lub traciłam rozum.
- Raz...Dwa...Trzy...Czerwony..- teraz znamię było czerwone. Za nim się zorientowałam po raz ostatni straciłam przytomność.Obudziły mnie promnienie słoneczne , przenikające przez zasłony sali szpitalnej. Z tyłu mnie słychać było pikanie aparatury podtrzymującej życie , a ze stojaka ,rurką do moich żył wpływał jakiś przezroczysty płyn. Poruszyłam głową rozglądając się po sali . Nie było tu zbyt wielu rzeczy. Ja , łóżko , aparatura , jakieś krzesło i zamknięta szafka stojąca w rogu. -Ach - westchnęłam przeciągle powoli próbując zidentyfikować w jakim stanie jest moje ciało . Poruszyłam ręką ze znakiem , przybliżając ją bardziej do siebie. Ta dziwna plątanina linii , kresek i zawijasów przypominała bransoletkę na stałe umieszczoną na mojej ręce . Nie czekając , aż ktoś wejdzie i zauważy tatuaż , sięgnęłam po bandankę leżącą na półce przy mnie . Spokojna już o swój sekret zaczęłam podnosić się z łóżka , mając dość jego i czasu spędzonego w nim .Wyciągnęłam z ręki wenflon z igłą, delikatnie kładąc go na łóżku. Ostrożnie zrzuciłam kołdrę i postawiłam nogi na zimnej podłodze . Nie byłam pewna , jak bardzo mój organizm był osłabiony , ale po malutku podnosiłam się i stawiałam małe kroczki . Już po chwili mogłam swobodnie iść , rozprostowywując nieużywane mięśnie. Otwarwszy drzwi na korytarz nie napotkałam ani jednej żywej duszy . Oprócz mnie widocznie musiało tu nikogo nie być . Za nim wyruszyłam w dalszą wędrówkę poszperałam w szafie w mojej sali i znalazłam tam rzeczy , które musiały być ewidentnie przygotowane na mój powrót do zdrowia i opuszczenie szpitala. Sprawdziwszy czy nadal nikogo nie ma rzuciłam się biegiem do zmiany ciuchów . Będąc już ubraną mogłam swobodnie iść dalej .
Aż do samego wyjścia nie spotkałam nikogo kto by mnie zatrzymał . Może jeszcze spali ? Ale nie . Na zegarze w recepcji widniała godzina siódma czterdzieści pięć . Za piętnaście minut miała rozpocząć się pierwsza lekcja . Nie miałam zamiaru odrazu po chorobie wracać na lekcje . Najpierw musiałam dowiedzieć się jakim mamy dzisiaj dzień i przed wszystkim koniecznie wziąć prysznic.
Na zewnątrz zarzuciłam kaptur na głowę od bluzy , a mijając na swojej drodze uczniów widziałam ich i tak z szokowane twarze. Do akademika trafiłam bez większych problemów . Za nim dotarłam do pokoju usłyszałam jeszcze dzwonek rozpoczynający kolejny dzień nauki .
W pokoju okna były przesłonięte zasłonami . Na łóżku An panował totalny bałagan , a na moim względny porządek. Szybko zajrzałam do szafy i z czystymi już ciuchami pognałam pod prysznic. Gorąca woda lała się strumieniami , spłukując ze mnie resztki wspomnień choroby. Wykąpana , wysuszona i nabalsamowana ubrałam przygotowane wcześniej ciuchy. Na zewnątrz panował przenikający kości chłód , tak więc ubrałam czarne rurki, szare trampki i jasno zieloną bluzkę z kapturem.
Nie mając nic konkretnego do roboty postanowiłam zacząć powoli odrabiać zaległości . Na biurku zauważyłam stos notatek i zadań , które widocznie An zbierała dla mnie , abym po powrocie szybko wszystko nadrobiła. Rzuciłam się w wir pracy . Większość zadań była prosta tak , więc po około godzinie zostało ich tylko parę .
Skończywszy tą żmudną pracę pozwoliłam sobie na krótki odpoczynek . Wyciagnęłam z szuflady schowaną Mp3 wyłączyłam play i już po chwili swobodnie relaksowałam się na łóżku . W patrzona w sufit rozmyślałam co mnie ominęło przez ten tydzień kiedy mnie nie było. Próbowałam sobie przypomnieć jakieś zdarzenie z chwili z przed obłędu , ale moje szare komórki odmawiały mi współpracy. Od dłuższego myślenia o tym rozbolała mnie głowa . Tak , więc porzuciłam dalsze próby przypomnienia sobie .
Mając włączoną muzykę słyszałam szmery , nawoływania i dźwięk biegu po korytarzu . Coś musiało się dziać . Było dość wyraźnie słychać że ludzie są czymś mocno poruszeni.
Właśnie miałam wyjść i sprawdzić co się dzieje , gdy do pokoju wparował zdyszany Sedrick. Chłopak patrzył na mnie oniemiały , wyraźnie ze z dziwienia przecierając oczy. Nim zdąrzyłam coś powiedzieć , chłopak wyciągnął komórkę i zadzwonił. Osoba po drugiej stronie musiała być z nim w stałym kontakcie , gdyż po pierwszym sygnale odebrała.
- Mam ją....tak...nie wszystko w porządku - rzucił na mnie okiem kierując się od dołu do góry - w swoim pokoju...nie nie trzeba ...kiedy...okej...przerwij poszukiwania...wiem...chyba kontaktuje...dobra spotkamy się później...tak...cześć.- Sed rozłączył się ,z powrotem przyglądając się mojej osobie.
- Na co się gapisz ? - rzuciłam rozdrażniona . Nie odpowiedział. Stał i się patrzał . Wkurzona na jego tak dziwne zachowanie z powrotem usiadłam na łóżku i zaczęłam przeglądać moje playlisty.
- Wszystko dobrze ? Jak się czujesz ? - spytał już tym razem z troskliwą miną , przysiadając się do mnie.
- Tak dobrze , jak może się czuć osoba traktowana , jak powietrze.
- Taa tym bardziej ,że to Powietrze szuka pół szkoły.- Szczęka opadła mi na ziemię . Mnie ? Mnie szukali , ale po co ? Nie mogłam wyjść z szoku.
- Co ? Jak ? I dlaczego ?
- No może nie wiem ? Osoba będąca praktycznie niepoczytalna znika ze szpitala , a wszyscy w okół zastanawiają się gdzie taka wariatka mogła iść ? - chłopak mówił całkowicie poważnie , uświadamiając mnie , jak głupio postąpiłam. Nie pomyślałam o tym że ktoś może sądzić , że uciekłam , co było strasznie głupie i nieodpowiedzialne.
- Ale ja już czuję się dobrze . Nic mi nie jest . Wszystko jest tak , jak dawniej . - próbowałam przekonać chłopaka , a właściwie sama nie wiedziałam do czego.
Sedrick chyba zrozumiał , że w tej chwili potrzebuję po prostu ciepła innej osoby.Chłopak przytulił mnie , otwierając wcześniej zamkniętą tamę . Cała ta zła energia , zmienne nastroje i przebyta choroba uwolniły potok łez , który lał się po moich policzkach. Hlipałam bezradnie w jego silne ramiona. Chwila ta trwała i trwała przynosząc nam chwilę ukojenia.
Na końcu otarłam rękawem ostatnie łzy i przysiągłam sama sobie , że nikt ani nic nie będzie wstanie mnie pokonać ,jeśli nie wyrażę na to zgody.
Każdy jest sam kowalem swojego losu.
CZYTASZ
Żniwiarze
ParanormalŚmierć przychodzi szybko. Lecz czy jesteś wstanie oszukać przeznaczenie ? #1 w kategorii Paranormal<-14.08.2016r. #4 w kategorii Paranormal<-19.04.2017r. #3 w kategorii Paranormal- 02.01.2018r.???