Zadzwonił dzwonek. Przed samymi drzwiami do damskiej szatni zdążył mnie złapać Sedrick, trzymając mocno za drugą nieowiniętą bandaną rękę.
- Puść mnie.- Wysyczałam przez zaciśnięte zęby. Może i był moim drugim najlepszym przyjacielem, ale gdy byłam wściekła potrafiłam zranić nawet najbliższych.
- Czyś ty oszalała?! Dziewczyno pomyśl co zrobiłaś! Złamałaś nos pieprzonej maskotce NKwS. Cała szkoła cię znienawidzi!!!- Chłopak darł się na mnie zwracając na nas uwagę przechodzących gapiów.
- No i co z tego! Należało się jej. Nie pozwolę nikomu dać się obrażać! - Chłopak chyba w końcu zrozumiał, że to ja w większości miałam rację.
- No dobra. - Westchnął zrezygnowany.- Może masz rację. Trochę przesadziłem. - Przyznał ze skruchą. Nie chciałam się z nim dłużej kłócić. Jakby nie patrzeć nadal byliśmy przyjaciółmi.
- To co żółwik na zgodę?
- Pewnie. - Odparłam już w pełni spokojna. Nie mogłam się na niego wściekać, bo był dla mnie, jak brat, ale czasem też potrzebował małej nauczki. Dostał ode mnie małego kuksańca w bok.
- Do zobaczenia potem. - I tyle mnie widział.W szatni dziewczęta spoglądały na mnie wrogo nie odzywając się nawet pomiędzy sobą. Nie wróżyło to nic dobrego. Na korytarzach też nie wyglądało to najlepiej. Gdy tylko pojawiałam się na horyzoncie rozmowy milkły, a w tle było słychać złowrogi szept.
- Oo Mir jak dobrze, że jesteś. - An załapała mnie za rękę i zaczęła ciągnąć w stronę łazienek. Będąc już za drzwiami puściła mnie i sprawdziła czy oprócz nas nikogo tam nie ma.
- Teren czysty. - Mruknęł pod nosem. Wzięła głęboki oddech, a w następnej chwili darła się na mnie, zabijając moje bębenki.
-Czyś ty oszalała! Co za durny pomysł wpadł do twej tępej głowy! Przecież dyrektor za takie coś może cię wywalić! Pomyślałaś o tym! - Doznałam szoku. An miała rację. To mogło się źle skończyć. Gdyby nie trener teraz pewnie czekałabym na krześle przed pokojem dyrektora na ostateczny osąd. Wtedy jak nic mogłabym pakować swoje manatki i zwijać się stąd gdzie pieprz rośnie.
- Kolejna! Myślicie, że tego nie wiem! Nie jestem dzieckiem! Wiedziałam i wiem co mogło się stać, ale żadne z moich najczarniejszych scenariuszy nie spełniło się. Tak, więc dajcie mi święty spokój! - Trzeci raz tego dnia wybuchłam jak tykająca bomba czekając na zapłon.
- Może i wiesz, ale przypomnę ci, że ciebie nie miałby kto uratować w razie złej sytuacji. Alice ma rodzinę, bogatą rodzinę! A ty? Ty masz tylko biedny dom dziecka, który przy pierwszej nadarzającej się okazji praktycznie cię sprzedał!- Zabolało. Nie spodziewałam się takiego ciosu od najlepszej przyjaciółki. No, ale cóż człowiek może się przeliczyć.
- Dzięki za przypomnienie.- Szepnęłam smutno za nim An i reszta mogła zobaczyć moje łzy. Biegłam tak i biegłam, modląc się, aby nikt mnie nie zobaczył w takim stanie. W tamtej chwili nie chciałam nikogo znać. Marzyłam, aby się nigdy nie urodzić.
Nie moją winą było to, że nie miałam rodziców. Każde dziecko z domu dziecka było traktowane jak swoisty wyrzutek. Przykre było najbardziej to, że większość ludzi nawet nie zdawała sobie sprawy co takie dzieci jak ja przeszły. Miałam tylko jedenaście lat, gdy zmarli rodzice, ale było to już wystarczająco dużo , aby zrozumieć, że nic już nie będzie takie jak dawniej. Kochałam moją rodzinę, ale przeznaczenia nie da się oszukać.Wyczerpana osunęłam się na ziemię. Bieg zmęczył trochę ciało, ale nie dał prawdziwe potrzebnej ulgi w cierpieniu. Patrzyłam tempo w ziemię przede mną. Dopiero teraz zauważyłam, że jestem na mojej łączce. Zapach lasu i życia wokół napawał mnie swoistym ukojeniem. Bez żadnych skrupułów położyłam się na trawie, uspokajając powoli oddech.
Na niebie chmury płynęły jedna za drugą, wiatr poruszał koronami drzew, a w dali w środku lasu słychać było niosący się echem dźwięk stukającego dzięcioła. Przyroda wokół mnie żyła w idealnej harmonii. Z każdym kolejnym wdechem zapach lasu docierał do moich nozdrzy osiadając się głęboko w płucach. Zrelaksowana zamknęłam oczy próbując pogodzić się z katastrofą i to nie jedną dzisiejszego dnia. Nie miałam ochoty, ani sił dłużej myśleć. Dałam się porwać naturze.Z daleka słyszałam bicie czyjegoś serca. Biło w nierównym rytmie. Przyśpieszony oddech uciekającej ofiary napędzał mnie adrenaliną. Nie trwało to długo, a zamiast oddechu słychać było już tylko jęk i cichnące tętno. Krzyk ofiary niósł się echem po lesie karząc mi otworzyć oczy.
Na polanie nie było żadnej żywej duszy. Słońce schowało się za chmurami. Chłodny wiatr zawiał z północy mówiąc mi, że już pora na mnie. Szybkim ruchem zebrałam moje rzeczy i wróciłam do akademika. W środku nie zastałam nikogo wartego uwagi, więc pognałam do swojego pokoju. Wyczerpana padłam na łóżko nie zauważając siedzącej na przeciwko mnie An.
-Yhm Miriam? - Spytała cicho. W jej głosie słychać było skruchę i smutek. Nie mogłam, a właściwie nie chciałam na nią patrzeć. Czułam, że jest jej przykro z powodu tego co się stało, ale tym razem nie mogłam jej wybaczyć od tak. Za bardzo mnie zraniła, aby teraz wybaczyć jej jednym słowem przepraszam.
- Nie mogę An. - Odparłam najciszej jak się dało. W kącikach oczu zaczęły zbierać się niewylane jeszcze łzy.
-Wiem Mir. Ale pozwól mi choć przy tobie być. Wiem, że zrobiłam źle, że za dużo powiedziałam, ale tak się bałam przez jedną chwilę, że mogę cię stracić. Jesteś dla mnie jak siostra. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.- Obydwie nie wytrzymałyśmy i zaczęłyśmy szlochać jak małe dzieci, rzucając się sobie w ramiona. Trwałyśmy tak przez chwilę aż zabrakło łez.
- Och przepraszam Miriam. Tak bardzo przepraszam. Nawet nie wiesz jak przykro mi było, gdy uświadomiłam sobie jak bardzo cię zraniłam.Wybaczysz mi kiedyś? - Wypłakała między jednym, a drugim szlochem.
- Oczywiście An, ale nie dziś. Proszę nie wspominajmy więcej o tym.- Zgodziłyśmy się dalej ocierając opuchnięte od łez oczy. Gdyby ktoś teraz wszedł do naszego pokoju zobaczyłby jedynie dwie zapłakane dziewczęce twarze uśmiechające się do siebie. Jedno było pewne. Nie wybaczę tak szybko An tego co mi powiedziała, ale też nie będę długo trzymać urazy. Każdemu czasem zdarzają się drobne lub większe błędy. Każdy czasem musi przejść w swoim życiu taki etap, ale pamiętając, że po każdej burzy zawsze przychodzi słońce.
CZYTASZ
Żniwiarze
ParanormalŚmierć przychodzi szybko. Lecz czy jesteś wstanie oszukać przeznaczenie ? #1 w kategorii Paranormal<-14.08.2016r. #4 w kategorii Paranormal<-19.04.2017r. #3 w kategorii Paranormal- 02.01.2018r.???