Rozdział 17

2.4K 224 6
                                    

Z dedykacją dla KasiaSandomierska

Nie otwieraj oczu. Nie rób tego. Wiesz , że to niebezpieczne.
Nieee róbbb tegooo!!!
- Cicho siedź ! - głos w głowie nie chciał przestać się zamknąć.
- Widzę ,że ktoś tu dziś wstał lewą nogą- zaśmiała się wchodząc różowowłosa dziewczyna. Rose nadal się nie poddawała. Choć od dnia , kiedy to pierwszy raz do mnie przyszła minęły trzy dni . Ja nadal nie odzywałam się do niej ani słowem, zupełnie ją ignorując.
- Długo będziesz tak to ciągnąć ? - A żebyś wiedziała !
- Boże nie musisz się tak drzeć - mruknęła sama do siebie , nie zdając sobie sprawy , że słyszałam to co powiedziała.
- Co ?- spytałam osłupiała . Dziewczyna po raz kolejny powiedziała coś , o czym nie miałam pojęcia .
- Nic. Nie chcesz ze mną rozmawiać to ja też nie będę odpowiadać na twoje pytania. Koniec , końców i tak będziesz musiała w końcu z nami rozmawiać , bo od tej pory będziemy spędzać z sobą dużooo czasu - rozbawiony ton głosu dziewczyny podpowiedział mi ,że ewidentnie śmieje się z mojej miny .
Może nadszedł już czas , aby przestać się dąsać.
- Rozumiem , że dalej będziesz milczeć. Tylko wiesz , że dzisiaj stąd wychodzisz ? - Nie. Nie wiedziałam . Nikt oprócz niej do mnie nie przychodził. Nawet moja jedyna przyjaciółka An . Czy tak trudno było choć raz do mnie przyjść ? Czułam się porzucona przez znajomych.
Leżąc tu przez trzy dni praktycznie sama , przychodziło mi do głowy parę różnych dziwnych scenariuszy. Codziennie zastanawiałam się co się stało , że o mnie tak po prostu zapomnieli .

Podjełam decyzję . Musiałam się w końcu dowiedzieć o co tu wszystko chodzi .
Usiadłam na łóżku rozprostowując nieużywane przez dłuższy czas mięśnie. Dziewczyna nie spuszczała ze mnie wzroku.
- Dobra. Niech ci będzie. Będę z tobą rozmawiać , ale w zamian chcę uzyskać wszystkie odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.- Rose przyglądała mi się uważnie , prawdopodobnie kalkulując wszystkie za i przeciw.
- Okej . Umowa stoi... Jestem Rose- wyciągnęła do mnie rękę. Potrząsnęłam nią czując , jak po ramieniu przeszkakuje mi od niej łskocząca energia.
- Miriam. Dla przyjaciół Mir - uśmiechała się do mnie przyjaźnie .
- To co chcesz wiedzieć Mir ? - skrzywiłam się na użyte przez nią zrobnienie mojego imienia. Nie powiedziałam jej przecież , że jesteśmy już przyjaciółkami.
- O co wam chodzi ? Co wy ode mnie chcecie ? - przez dłuższą chwilę zapadła między na mi przejmująca cisza. Różowowłosa musiała wymyślić bardzo dobrą historię , abym jej uwierzyła.
- Wiesz , jakby tu zacząć ...- ja czekam - każdy kiedyś umiera...wiesz.. nikt nie żyje wiecznie..prawie..wie-nieskończyła mówić , a ja już jej przerwałam.
- Po czekaj. Chwilę . Jak prawie ? Co masz na myśli ? - tyle dziwnych pytań kłębiło mi się w głowie.
- No oprócz nas wszyscy żyją mniej więcej tyle samo czasu - mruknęła niechętnie , nie patrząc mi w oczy.
- Jak to oprócz nas ?! Co masz na myśli ? - mój głos unosił się coraz wyżej.
- Każde z nas będzie żyło trochę dłużej , niż przeciętny człowiek - szepnęła , jak najciszej . Przerażenie malowało się w moich zielonych oczach. Dziewczyna musiała już kompletnie postradać rozum. Każde jej kolejne słowo potwierdzało moją tezę.
- Oszalałaś! Cała ta wasza banda oszalała ! Nie jestem jedną z was ! I nigdy nie będę ! - wrzasnęłam jej prosto w twarz . Nie miałam zamiaru dłużej wysłuchiwać jej bajek. Przy najbliższej okazji miałam zamiar uciec z tego wariatkowa.
- Wiesz co ? Niechce mi się teraz tobie tego wszystkiego tłumaczyć. Zack i tak będzie musiał cię we wszystko wprowadzić , więc niech to on odpowie na twoje pytania. - Ros była ewidentnie już znudzona siedzieniem ze mną . Za nim zaczęłam protestować , że ma odpowiedzieć na moje zadane pytania , bo nie mam zamiaru czekać aż cokolwiek wyjaśni mi Zack . Ta już znikała w drzwiach, rzucając mi na do widzenia dwa zdania.
- Muszę już iść . Do zobaczenia później psiapsiółko.- rzuciła rozbawiona i tyle ją widziałam.
- Aaa - wydarłam się wściekła na zawiłość losu , jaki mnie spotkał. Czemu teraz , gdy czułam ,że może być tylko lepiej , wszystko musiało się walić ? Musiałam koniecznie porozmawiać z An o całej zaistniałej sytuacji. Może ona byłaby wstanie powiedzieć mi co się dokładnie stało , że moje życie skomplikowało się bardziej niż było. Musiałam ją konieczne znaleźć i zapytać . I to w tej chwili.

Wstałam niepewnie . Nie chwiałam się ani nie mdlałam . Mogłam więc iść dalej. W szafce po raz kolejny znajdowały się moje czyste ubrania. Mając przy sobie wszystkie potrzebne przybory toaletowe skorzystałam z szybkiego prysznicu i po wysuszeniu włosów przemykałam niepostrzeżenie przez cały dziedziniec i ścieżki prowadzące do damskiego akademika. Za nim przeszłam do drzwi zatrzymały mnie dziewczyny dopiero wychodzące z budynku. Przyczajona za pniem drzewa czekałam , aż oddalą się na wystarczającą odległość , aby dostać się niepostrzeżenie do wejścia. Czekałam i czekałam czując , jak chłód przenika moje kości. Prysznic jednak nie był dobrym pomysłem.

Chcąc rozgrzać trochę ręce chuchałam na nie , składając je w tak zwany koszyczek. Im dłużej tam tak stałam , tym bardziej trzęsłam się z zimna . Dziewczyny niczym nie przejęte swobodnie rozmawiały pomiędzy sobą nie słuchając moich pobożnych modlitw , aby się w końcu ruszyły. Nie wiedziałam , jak długo tam stałam , ale przeziębienie miałam zagwarantowane, jak w banku. Mój oddech zmienił się w unoszące się obłoczki pary , a twarz i ręce z pewnością miałam już czerwone z zimna. Jak na początek listopada było strasznie mroźno.

W końcu przegrałam z moją silną wolą. Już miałam robić krok naprzód , gdy czyjaś ręka owinęła się dookoła mnie , a druga zasłaniła mi buzię. Szamotałam się próbując wyrwać się z uścisku napastnika , lecz na nic były moje marne próby. Gdy przestałam walczyć osoba będąca za mną odwróciła mnie do siebie . Zack stał przede mną z zaciśniętymi ustami w kreskę i wzrokiem ciskającym pioruny . Czy ten chłopak musiał prześladować mnie na każdym kroku ?

Nie czekając na dalsze moje reakcje bezceremonialnie przerzucił mnie sobie przez ramię i tak zaczął iść. Mając wolne usta darłam się w niebogłosy sprowadzając na nas ciekawskie spojrzenia. Miałam gdzieś to , że jutro cała szkoła będzie huczeć o tym zdarzeniu . Ważne było, aby natychmiast postawił mnie w tamtej chwili na ziemi.

Szliśmy tak według mnie całą wieczność. Po jakimś czasie przestałam krzyczeć , bo rozbolało mnie gardło , a on i tak sobie z tego nic nie robił. Chłopak zatrzymał się dopiero pod drzwiami NKwS , aby je otworzyć , a następnie wspinaliśmy się po schodach na piętro. Zack puścił mnie dopiero ,gdy znaleźliśmy się w prawdopodobnie jego pokoju. Jego ponura mina nadal mnie trochę przerażała , więc nie sprzeczałam się z nim do tej pory. Jednak zmieniłam zdanie , gdy szybko wyszedł i zamknął drzwi na klucz . Wkurzona zaczęłam się na niego drzeć . Co on sobie myśli?
- Otwórz te cholerne drzwi! Nie masz prawa mnie tu zamykać ! Słyszysz dupku ! Otwieraj ! - krzyczałam , kopałam i waliłam w drzwi , najwidoczniej nie wywołując w nim żadnej reakcji.
- Słuchaj mnie raz , a uważnie , bo nie zamierzam się powtarzać! W tej chwili wskakujesz pod kołdrę i się grzejesz , a gdy wrócę przyniosę ci coś do zjedzenia... . Tabletki , jakby coś masz w szufladzie w stoliku nocnym. I ostrzegam cię ! Nie waż się próbować uciekać , bo wtedy skończy się to o wiele gorzej. Jesteś osłabiona , a biegasz w takim zimnie nieubrana! Dopóki nie będziesz wystarcząco odporna jesteś zdana na moją łaskę ! Czy wszystko jasne ! - wywód chłopaka zbił mnie z tropu , tak więc słuchałam ,jak zaczarowana tego co miał mi do
powiedzenia.
- Tak jest mamusiu - mruknęłam nadal wściekła.
- A teraz marsz do łóżka ! Raz dwa ! - krzyknął rozbawiony zza drzwi.

Będąc nadal wkurzoną weszłam pod kołdrę kuląc się do pozycji embrionalnej . Faktycznie byłam tak zmarźnięta , że przez dłuższy czas jeszcze drżałam , szczękając zębami, lecz nie przeszkadzało mi to w tym ,aby pod nosem zwymyślać Zacka tak ,że niejeden ksiądz by zawału dostał . Należało mu się z resztą za ten jego nandertalski tok myślenia. Nie miał prawa przecież nieść mnie , jak jakaś zdobycz przez pół terenu szkoły , a potem zamknąć ,jak jakieś trofeum w gablocie. Czemu mężczyźni musieli być czasami takimi idiotami ? Pytałam samą siebie szukając sensownej odpowiedzi.

Łóżko było na tyle wygodne i duże, że bez problemu zadowolona pozwoliłam sobie na chwilę odprężenia bedąc już rozgrzaną.

Śniłam przepiękny sen o cieple łóżka, które było zapewne Zacka, co było też jego jedynym i najgorszym minusem.


ŻniwiarzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz