Z dedykacją dla Lliviell i czekoholiczka
Szum lasu przepływał przez moje uszy nucąc tą samą stale nie ustającą pieśń. Byłam zmęczona i przemarźnięta . Mroźny wiatr owiewał moje przemoczone ciało , a ciągłe dreszcze wstrząsały mną nie dając mi odpocząć. Wyczerpane do granic możliwości ciało odmawiało posłuszeństwa , lecz nie mogłam dać mu tej upragnionej chwili wytchnienia. Miałam przecież tak niewiele czasu , aby się nie przeziębić i tak niewiele , aby coś wymyślić. Starałam się poruszać palcami pobudzając krążenie krwi , ale z każdym ruchem lodowaty wiatr przenikał mnie do samych kości . Musiałam wstać i iść dalej . Musiałam podnieść się i dojść do celu. Nie mogłam się teraz poddać. Choć oczy zamykały się z każdą chwilą bardziej, musiałm wytrzymać. Sen oznaczał śmierć , a ona oznaczała przegraną .
Po raz setny tej godziny spróbowałam ruszyć się z miejsca. Powoli odrywałam się od podłoża wyrzymając wodę z ubrań na sobie. Stojąc już zaczęłam przeszukiwać wzrokiem pobliskie zarośla w poszukiwaniu mojego plecaka . Długo szukać nie musiałam , gdyż leżał niedaleko mnie , a woda na szczęście go nie dosięgła. Musiałam teraz znaleźć tylko jakieś zaciszne miejsce w którym mogłambym się przebrać nie zamarzając .
Rozejrzałam się dookoła sprawdzając gdzie się znajduję . Niedaleko mnie była ścieżka prowadząca w stronę , którą musiałam podążać.
Przeciągnęłam się kilka razy , a następnie ruszyłam w danym kierunku. Pokonywałam drogę raz za razem na początku straszliwe marznąc , lecz chwilę później nic już nie czując . Mogłam się tylko modlić , aby nic mi nie odpadło.
Chmury na niebie płynęły jedna za drugą , a słońce zbliżało się do horyzontu zwiastując nadchodzącą noc. Musiałam przyspieszyć kroku , aby nie spędzić kolejnej nocy w lesie. Kolejnej napewno bym nie przeżyła.
Zbliżałam się do wąwozu zatrzymując się , aby na chwilę odetchnąć , a następnie zejść w dół i wspiąć się do góry . Przejście przez taką przeszkodę okazało się nad wyraz męczące , ale w końcu się udało . Zadowolona stałam na szczycie zauważając , że za wąwozem w oddali widać było blask ulicznych lamp. Byłam już niedaleko.
Nie zastanawiając się dłużej puściłam się pędem w dół wzgórza . Biegłam czując , jak wiatr owiewa moje jeszcze mokre włosy. Zimny pęd powietrza mroził moją skórę ,lecz ani trochę przejęta gnałam na złamanie karku omijając wyrastające przede mną drzewa i zarośla .
W końcu dotarłam do podnóża wąwozu . Parę metrów dalej ode mnie las przecinała droga asfaltowa . Nie myśląc dłużej ruszyłam wzdłuż niej kierując się z nadzieją w stronę miasta.
Droga jednak okazała się nie mieć końca i szłam nią potykając się powoli o swoje nogi . Już miałam się poddać , gdy z tyłu za mnie wyprzedziło mnie czarne volvo i stanęło dokładnie przede mną . Z zaparkowanego auta wyskoczył niesamowicie przystojny blondyn . Rozglądając się sprawdziłam czy napewno kieruje się w moją stronę . Za nim jednak spotkaliśmy się w połowie drogi runęłam , jak długa na ziemię. Moje oczy , więcej się już nie otworzyły.
~~~~
Zack chodził w tą i spowrotem przecierając od dłuższego czasu czerwone i opuchnięte oczy . Chłopak nie mógł uwierzyć , że w o to , taki sposób zakończyła się ta historia . Dziewczyna, która od samego początku była dla niego zagadką przez jeden nie ostrożny błąd zniknęła po prostu na zawsze z jego życia. Namawiał przyjaciół , aby pozwolili mu jeszcze o nią zwalczyć , lecz sam dobrze wiedział , że było już na to zdecydowanie za późno. Nikt nie był wstanie pokonać samej Śmierci , a co dopiero uciec z jej szpon.Jednak on nie poddawał się . Miał jeszcze do północy czas . Zanim dusza oddzieli się od ciała , lecz nie wiedział , jak wykorzystać ten fakt. Chodził i myślał , a przyjaciele siedziedzli pogrążeni w ciszy i żałobie , choć jeszcze mogło nie być za późno.
Coś go nagle tknęło , a trybiki w głowie przeskoczyły na właściwe miejsca. Zack spojrzał na zaklęty medialion zamknięty szczelnie w przysłoniętej gablocie. To mógłbyć ich ostatni pomysł na ratunek , lecz ceną za to było sprzedanie duszy na wieczność samej Śmierci . Diabłu w przebraniu , zakapturzonemu katu.
Chłopak postanowił . Nie miał innego wyjścia , a dziewczyna wydawała się mu być ważna . Nie wiedział co konkretnie do niej czuje , ale musiał zaryzykować . Nie miał zamiaru pozwolić jej umrzeć .
~~~~
Obudził mnie aksamitny głos dochodzący z oddali i ciepło , które panowało w pomieszczeniu . Czułam , że poruszam się z dużą prędkością. Otwierając nagle oczy spostrzegłam , że znajduję się we wnętrzu samochodu . Kierowca pędził ulicą , jakby go co najmniej stado piekielne goniło.
- Felix. Obudziła się. - dopiero teraz zauważyłam , że moja głowa spoczywa na czyiś kolanach. Z góry spoglądał na mnie czarnowłosy chłopak o idealnie niebieskich oczach . Chłopak dokładnie przyglądał się mojej twarzy szukając chyba jakiś oznak bólu.
- Dobrze. Zaraz będziemy - odpowiedział kierowca zerkając na mnie w lusterku . Przez chwilę mignęły mi w odbiciu jego zielone tęczówki , a następnie spowrotem nie odkrywał wzroku od jezdni. Chciałam się podnieść , ale powstrzymał mnie chłopak siedzący obok . Dopiero teraz rozejrzałam się dokładnie i zauważyłam , że oprócz mnie , kierowcy i chłopaka który miał moją głowę na kolanach w aucie siedzieli jeszcze dwaj chłopcy. Czarnowłosy z zielonymi końcówkami i tleniony blondyn , który nie pozwolił mi wstać.
- Spokojnie mała . Zaraz będziemy na miejscu . Na pogotowiu powinni się tobą zająć . - szepnął spokojnie chłopak nademną .
- Niee - wychrypiałam . Nie mogłam jechać na pogotowie . Odrazu by mnie znaleźli pytając się skąd jestem . Nie mogłam do tego dopuścić. Zaczęłam się szarpać. Trzymali mnie z całych sił , ale nie poddawałam się nie mogli mnie tam odwieźć.
- Spokojnie ! Nie szarp się ! Felix ! Stój ! - rzucił czarnowłosy . Chłopak z lusterka chwilę się nam przyglądał , a następne zjechał na pobocze.
- Proszę ! Wypuście mnie... - wychrapiałam czując , jak suche mam gardło. Blondyn z przodu podał mi butelkę z wodą . Szybkimi łykami opróżniłam ją czując , jak bardzo byłam spragniona.
- Dziękuję - odpowiedziałam już normalnie . Chłopaki przyglądali mi się w zaciekawieniu .
- Możecie mnie już wypuści. Dziękuję , że się mną zajeliście , ale wszystko już ze mną dobrze , więc mogę dalej iść.- żaden nie otworzył drzwi ,ani też się nie odezwał. Patrzyli w milczeniu próbując nawiązać ze sobą pełen kontakt wzrokowy wyglądając jakby naprawdę się ze sobą porozumiewywali .
- Nie możemy cię puścić . Straciłaś przed chwilą przytomność , a cała jesteś też przemoczona i zmarźnięta. Musi cię zbadać lekarz. - odpowiedział kierowca. Nie chciałam wracać z powrotem do tej twierdzy zwanej szkołą . Musiałam szybko coś wymyślić.
- Nic mi nie jest .Naprawdę ... Mam tu rodzinę .. do której przyjechałam w odwiedziny , ale
zabłądziłam i dopadł mnie deszcz , więc proszę wypuście mnie . - chłopak posłał koledze niedowierzające spojrzenie. Sama nie wierzyłam w to co mówię , ale potrzeba matką wynalazku.
- No dobra . Ale wypuścimy cię pod domem , w którym mieszka twoja rodzina - rzucił przebiegle kierowca . No to wpadłam , jak śliwka w kompot .
CZYTASZ
Żniwiarze
ParanormalŚmierć przychodzi szybko. Lecz czy jesteś wstanie oszukać przeznaczenie ? #1 w kategorii Paranormal<-14.08.2016r. #4 w kategorii Paranormal<-19.04.2017r. #3 w kategorii Paranormal- 02.01.2018r.???