Rozdział 29

1.7K 188 7
                                    

Cicho sza
Na spadających liściach wietrzyk gra
Cicho sza
Po policzkach płynie samotna łza
Cicho sza
Za zakrętem nowy rok
Cicho sza
Zginiesz nim zapadnie zmrok

Ciągle w uszach słyszałam słowa, które nuciła moja śmierć. Przerażona nie patrzyłam gdzie biegnę. Najważniejsze było to, że dystans między nami stale się zwiększał.

Gdzieś po drodze zgubiłam zdrowy rozsądek. Nie liczyło się nic oprócz ucieczki. Gnałam niczym liście na wietrze wprost przed siebie, próbując oszukać przeznaczenie.

Nie miałam nikogo, kto byłby wstanie uratować mnie z tej sytuacji. Kolejne minuty mojego życia ukazywały się w czarnych barwach.
- Kici, kici koteczku!- Coś podobnego do skrzeku żaby i chichotu hieny zawołało za mną. Nie odwracałam się. Nie było, po co. Strach i tak już napędzał moje żyły. Adrenalina buzowała nie pozwalając przestać biec. Zamierzałam gnać tak przed siebie, aż całkowicie opadnę z sił, a do tego czasu będę walczyła jak lew o każdy kolejny wdech.
-Zatrzymaj się!- Głos nie poddawał się, a ja też nie próbowałam zwolnić. Znowu czułam w sobie energię, która pchała mnie do przodu. Nogi napędzała siła, a nerwowy oddech powracał do normy. Tylko serce przerażone tłukło się niespokojnie w piersi.
-Szła dziewczynka lasem.
Z krzaka wyszedł wilk.
Pożarł ją w całości.
Taki to był trik.- Nucił wesoło kolejną piosenkę głos za mną.
Po plecach przeszły mi ciarki. Osoba lub stworzenie za mną musiało być psychicznie chore. Mój biedny umysł od razu wyobraził sobie, co też taki ktoś mógł mi zrobić. W tej chwili miałam kolejny powód, aby przyspieszyć.

Nie wiedziałam jak długo już biegłam, ile kilometrów zrobiłam i czy byłam dalej od mojego kata czy też nie.

Właśnie wbiegałam do części lasu gdzie roślinność się przerzedzała, gdy poczułam na skórze coś na wzór kopnięcia prądem, lecz zaraz po tym zaczęłam opadać z sił.

Uczucie to było dziwne i zarazem przerażające. Tak jakby ktoś powoli wypompowywał ze mnie energię. Choć chciałam przyspieszyć nie byłam wstanie. Coś blokowało mnie i moje zdolności.

Trzask. Przez chwilowe zdezorientowanie zapomniałam, że przecież coś mnie ściga. Dopiero teraz po otrząśnięciu się zdałam sobie sprawę, że wróg jest coraz bliżej.

- Och, kochanie. Wpadłaś, przegrałaś i nie uciekniesz.- Zaśmiał się gardłowo mężczyzna za mną. Już nie brzmiał jak oślizgłe monstrum. W jednej chwili z potwora stał się fałszywym człowiekiem, a ja nie wytrzymałam nerwowo.
- Zostaw mnie!!! - Krzyknęłam do mojego oprawcy. Ze zdwojoną mocą poczułam jak energia całkowicie opuściła moje ciało. Moje płuca nie były wstanie już dłużej produkować potrzebnego mi powietrza. Pot spływał mi po czole, a na plecach czułam oddech będącej tuż za mną śmierci.
- Stój i tak już nie uciekniesz! - Szyderczy śmiech powodował zatrzymanie się chwilowo akcji mojego serca. Nie mogłam dać się złapać. Całe moje życie od tego zależało.
- Nie, nie i nie! Nie dam się złapać!! - Wrzeszczałam, choć nie byłam wstanie określić jak blisko mnie był. Nie panowałam nad sytuacją, a bezwładne ciało też mi w tym nie pomagało. Nogi od dłuższej chwili odmawiały mi posłuszeństwa. Biegłam za to coraz głębiej w las. Nie wiedziałam gdzie lub kiedy będę bezpieczna. Mogłam tylko biec, aby utrzymać ten minimalny dystans między nami.
- Nie rozumiesz, że to koniec? Gra skończona. Game over. - Usłyszałam chichot blisko za mną.
Zrobiłam najgłupszy błąd w życiu. Biegnąc odwróciłam się, spojrzałam szybko za siebie i już po chwili czułam jak w biegu potykam się o coś wystającego z ziemi.

Leciałam prosto na twarz czując całą sobą siłę uderzenia i ból po zetknięciu się mojej głowy z czymś twardym. Całe moje ciało przeszedł paraliż, a przed oczami widziałam wirujące korony drzew.
Leżałam tak na ziemi tracą powoli przytomność. Głowę rozsadzały mi miliony igieł, które się w nią wbijały niczym gwoździe. Czułam też jak po skroni delikatnym strumieniem spływała krew. Oczy same z siebie zamykały się i otwierały. Nie miałam sił, aby się podnieść i uciekać dalej. Z oczu mimowolnie poleciały łzy na znak smaku gorzkiej przegranej.
-A nie mówiłem kotku? Trzeba było się poddać od razu. - Mruknęła śmierć w kapturze stojąca nade mną. Był to też ostatni widok za nim otuliła mnie ciemność...

ŻniwiarzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz