Rozdział 3

1K 101 9
                                    


Odskoczyliśmy od siebie, gdy rozbrzmiał nad nami dzwonek. Zdyszeni patrzyliśmy się na siebie z głupkowatymi uśmieszkami i niczym przyłapane na gorącym uczynku dzieci zaczęliśmy chichotać.

Zack na powrót przybliżył się do mnie i przytulając do siebie wyszeptał do ucha trzy magiczne słowa:
- Widzimy się później.- Buziak w policzek i tyle go widziałam, gdy drzwi na około mnie zaczęły się otwierać.
Zrezygnowana zaczęłam podążać do następnej klasy w której miałam mieć lekcję.

Gdy tak szłam nachodziły mnie różne myśli. Jednak jedna najbardziej nie dawała mi spokoju.

Liczyłam na więcej.

Chociaż może byliśmy krótko parą. To chciałam usłyszeć inne trzy magiczne słowa. Choć czy można było nazwać nas parą? Nie wiedziałam. Jednego dnia byliśmy osobno, a drugiego już razem. Nie zauważyłam momentu, w którym z wrogów staliśmy się bliscy sobie.
Pamiętną chwilą był pierwszy pocałunek po walce z Janet, lecz później nie rozmawialiśmy ze sobą tak na poważnie o tym co jest pomiędzy nami.
Uczucia Zack'a były dla mnie zagadką. W jednej chwili był przy mnie, a w następnej znikał nie mówiąc gdzie idzie, a ja stałam i czekałam na więcej.

Chciałam między nami czegoś czułego, namiętnego. Czegoś co wzburzy w nas krew. Tego właśnie chciałam od Zack'a. Deklaracji, że to nie jest jego kolejna przygoda, że coś dla niego znaczę.

Z tym postanowieniem przemierzałam kolejne korytarze, aż dotarłam pod właściwą klasę. W środku nie zastałam prawie nikogo oprócz jedynej dziewczyny, która wywoływała we mnie bezdenne poczucie winy.

An nawet na chwilę nie spojrzała w moją stronę, ale już później nie miała zbytniego wyjścia, gdyż na tej lekcji siedziałyśmy razem.

Spokojnie, bez pośpiechu podeszłam do ławki i ceremonialnie odsunęłam krzesło, szurając nim jak najmocniej o podłogę. Następną rzeczą, gdy An nadal mnie ignorowywała było wyrzucenie książek na stół. Może i moje zachowanie było dziecinne, ale w końcu przyniosło pożądany efekt, gdy blondynka podniosła na mnie swoje wkurzone spojrzenie.
- Możesz przestać?- Mój wzrok nie ugiął się pod jej, a złość w jej głosie była tylko lekko zabarwiona niepewnością. Jeśli kiedyś chciałam ją odzyskać to musiałam zacząć już działać.
-Nie. Musimy w końcu pogadać. Nie możesz cały czas przede mną uciekać.- Warknęłam wiedząc jak ostatnio się zachowywała i co miała dalej zamiar robić.
-Nie uciekam - mruknęła- Po prostu unikam.- Szepnęła, a jej głos był cichszy niż najcichszy dźwięk.
An znowu odwróciła ode mnie wzrok i z całą siłą utkwiła go w otwartej na stole książce.
- An. Musimy w końcu porozmawiać. Mam ci tyle do powiedzenia.
- A ja nic. Zrozum, jeśli wybrałaś ich zamiast mnie, to już wszystko sobie powiedziałyśmy.- Jej głos załamał się przy ostatnim zdaniu.
Och, An nawet nie wiesz ile jeszcze mam ci do powiedzenia, ale nie mogę. Nie mogę narażać ciebie na niebezpieczeństwo.
- Nigdy nie wybrałabym ich zamiast ciebie.- Po jej policzku spłynęła samotna łza, ale nadal uparcie wpatrywała się w książkę, udając, że namiętnie czyta i mnie nie słyszy. Jeśli chciałam, aby usłyszała to co mam do powiedzeni, to musiałam się streszczać. Zostało mi parę minut do dzwonka, a za chwilę mogli zacząć zbierać się uczniowie, więc czy udawała czy nie, w tej chwili musiałam jej wyjaśnić wszystko co mogłam.
- Rozumiem, że masz zamiar mnie przez cały ten czas ignorować, ale spokojnie. Jestem na to przygotowana. Jeśli nie chcesz to nie słuchaj, ale ja ci opowiem wszystko, a jeśli po tym nadal będziesz uważać, że wybrałam ich zamiast ciebie to najwidoczniej nigdy nie powinnyśmy zostać przyjaciółkami.- Przerwałam, sprawdzając czy wywołam w niej jakąkolwiek reakcję. Jedynie wstrzymany oddech powiedział mi, że mam jej pełną uwagę.- Może na początek zacznijmy od tego, że nigdy nie chciałam być jedną z nich. Myślałam, że znasz mnie lepiej, ale widocznie się myliłam. Żadne skarby świata nie sprawiłyby, że z własnej nieprzymuszonej woli dołączyłabym do nich, ale widocznie i tym razem los wystrychnął mnie na dudka.- Przerwałam, łapiąc głęboki oddech i przygotowując się na skok w przepaść. Od następnego kłamstwa miało zależeć bezpieczeństwo An i moja wiarygodność. Blondynka musiała uwierzyć, że wszystko co do tej pory się wydarzyło było tylko przypadkiem, a ja wcale nie jestem w stu procentach żniwiarzem, nie jestem (chyba) dziewczyną Zack'a, nie jestem silna i wcale będąc przy mnie nigdy nie zagrozi jej niebezpieczeństwo.
Te wszystkie rzeczy musiałam uwzględnić w jednym, małym, spójnym kłamstwie, które niczym warstwa makijażu sprawi, że znikną wszystkie niedoskonałości, a zostanie sztuczne piękno. To właśnie był na tą chwilę mój cel. Założyć maskę, pod którą zniknie prawdziwe moje ja, a zostanie sztuczna marionetka.

- To, że wybrali mnie do swojego cyrku na kołach nie było pod żadnym względem moją zasługą An. Żadna z nas tego nie mogła przewidzieć. Tu nie chodzi w tym ich wybieraniu, że ktoś jest lepszy lub gorszy. Wszystko co trzeba zrobić, nie robiąc nic, to
urodzić się w odpowiedniej rodzinnie z odpowiednimi więzami krwi. Nic więcej, nic mniej.- Szepnęłam ostatnie zdanie bardziej do siebie niż do niej. Kłamstwo niczym ogień wypalało w moim sercu dziurę.

To dla jej dobra.

Myśl ta dodała mi otuchy i dalej mogłam opowiadać swoją bajkę.
- Całe to wariactwo zawdzięczam krwi płynącej we mnie i mojej-prawdziwej- matce. Oni nigdy nie wybraliby mnie gdyby nie moje pochodzenie. Zrozum An. Ja się dla nich nie liczę. Liczy się tylko to skąd pochodzę. Cała ta szopka z wybieraniem to tylko przykrywka dla bandy snobistycznych paniczyków, którzy myślą tylko o byciu lepszym od innych i właśnie mi przypadł ten nieszczęsny zaszczyt, aby dołączyć do nich.-Obniżyłam głos o oktawę, gdy pierwsi uczniowie zaczęli zapełniać klasę. Ukradkowe spojrzenia, które nam rzucali, denerwowały mnie, ale nie miałam czasu na to. Musiałam skończyć to co zaczęłam.
- Od samego początku nie chciałam do nich dołączyć. Ignorowałam ich, a oni nie dawali mi spokoju. Nie chciałam cię w to wciągać. Wiedziałam jakbyś zareagowała na tą wiadomość, więc starałam się udawać, że nic się nie dzieje. Próbowałam, ale jak widzisz nie wyszło. W końcu nie wytrzymałam. Uciekłam, aby być jak najdalej od nich, ale i tu znowu wkroczyli oni i ściągnęli mnie z powrotem. W końcu oni też chyba zrozumieli swój błąd i postanowili nie naciskać więcej tak na mnie.- W klasie był już komplet. Nauczyciel wszedł do klasy, a ja poczułam jak czas właśnie uciekł mi przez palce i wszystkie emocje, które dotąd trzymałam w sobie wypływają na zewnątrz mnie.
- Proszę otworzyć książki na stronie na której ostatnio skończyliśmy.- Głos nauczyciela niósł się po sali, ale nie to mnie w tej chwili obchodziło.
- An, to już koniec tej historii. Powiedziałam ci wszystko od samego początku. Nie chcę cię stracić, ale zrozum, że ja już na zawsze będę jedną z nich. To nie był mój wybór. Po prostu zbieg okoliczności, ale jeśli twoja duma i upartość karzą ci mnie znienawidzić z powodu tak błahej sprawy, to trudno. Nie mnie cię osądzać, ale zastanów się czy z tego powodu chcesz mnie na zawsze stracić. Twój wybór.- Skończyłam wkładając w swoje ostatnie słowa wszystkie skumulowane we mnie emocje. To od niej zależało teraz co zrobi. Moje kłamstwo było na tyle prawdziwe, na ile mogło być, bez narażania jej życia, a co z tym uczyni to już jej sprawa.
- Panno Miriam! Czy chce panna nam coś powiedzieć?!- Krzyk nauczyciela rozniósł się po klasie budząc wszystkich przysypiających. Czas się skończył, więc nie pozostało mi nic innego jak zająć się lekcją.
-Nie proszę pana. Przepraszam.- Nauczyciel nie spojrzał już w moją stronę, zajął się lekcją. Ja podążyłam za nim, lecz rzuciłam jeszcze kątem oka na An.

Cisza. Tym właśnie odpowiedziała mi dziewczyna.
Milczeniem, które ogłuszało mnie bardziej niż huk miliona armat.








ŻniwiarzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz