Dla wszystkich tych którzy czytali to opowiadanie i motywowali mnie za każdym razem <3
Otworzyłam oczy i zobaczyłam spadające szpony, zbliżające się do mojej szyi.To koniec.
Czekałam na ból i szybką śmierć, ale nic takiego nie nadeszło. Wstrzymałam się jeszcze chwilę, lecz nadal żyłam. Nie czekając już dłużej rozwarłam szeroko oczy.
Z piersi Janet wystawał srebrny miecz. Postać za nią trzymała ją w stalowym uścisku i ani drgnęła. Ostrze musiało widocznie znajdować się blisko serca ofiary, a każdy najmniejszy ruch mógł spowodować zakończenie tej farsy.
Na twarzy dziewczyny zamarł triumfujący uśmiech, który stopniowo zmieniał się we wściekły wyraz twarzy. Oczy pałały żądzą mordu, a z piersi wydobywał się głuchy warkot złapanego w pułapkę drapieżnika. Nie chciałam znajdować się tak blisko niej. Twarzą w twarz z potworem.
Nim zdążyłam dostrzec jej ręka w zabójczym tempie dosięgła znów mojej szyi, lecz nie rozszarpała mi jej tylko zaczekała aż spojrzę prosto w jej oczy.
- I tak wygrałam.-Szepnęła złowieszczo. Zza niej wydobyło się ciche prychnięcie, lecz mężczyzna zaraz zaryczał z wściekłości, gdy szpony Janet pokryte czarną mazią wbiły się w moją szyję.Ból był przerażający. Krew trysnęła ze świeżych ran, lecz coś jakby od środka zaczęło wypalać mi żyły.
Paraliż pochłaniał coraz to większą część mnie. Na początku szarpałam się jeszcze z więzami, lecz chwilę potem niemy krzyk zamarł mi w krtani. Nie mogłam poruszać żadną częścią ciała. Czułam za to jakby od środka ktoś wypalał moje ciało. Agonia była niesamowita. Pochłaniała mój umysł i nie pozwalała na wypuszczenie mnie ze swych śmiercionośnych szponów. Mogłam tylko jak zaklęta lalka przypatrywać się dalszemu rozwojowi wydarzeń. Na zewnątrz byłam pustą kukiełką bez wyrazu, a w środku spalałam się w ogniu bólu.Mężczyzna w tym samym czasie zauważył wbite we mnie pazury i z przekleństwem na ustach przekręcił zatopiony miecz w klatce dziewczyny.
Janet upadła bez życia pod moje stopy, a brunet w tym czasie wyciągnął z niej lśniące od czerwonej posoki ostrze.
Dopiero teraz zauważyłam, że to twarz Zacka krył się w szopie brązowych włosów i to on władał srebrną bronią.
- Miriam! Słyszysz mnie? Nie umieraj!- Jego przerażenie w głosie kazało mi znów walczyć o moje życie. Choć na zewnątrz miałam pokerową twarz w środku rozrywało mnie tornado emocji. Chciałam walczyć, lecz nie wiedziałam jak. Paraliż nadal trzymał mnie w swoich sidłach, a ciągły ból nie pozwalał mi się zbytnio skupić.
-Powiedz coś!- Desperacja w jego głosie złamała mi serce, ale nie potrafiłam przełamać tego zaklęcia, uroku czy nie wiem jak to nazwać czegoś, co nie pozwalało mi władać moim ciałem. Byłam bezsilna w stosunku do substancji zabijającej mnie od środka. Chciałam mu móc, chociaż przekazać, że jestem mu wdzięczna za wszystko, co do tej pory dla mnie zrobił i powiedzieć, że zaczęłam go naprawdę lubić.Chłopak spojrzał na mnie smutnymi oczami. Gdzieś w środku nich paliła się iskierka nadziei, lecz poprzedzana była niepewnością.
- Czuję, że mnie słyszysz. Proszę, postaraj się wytrzymać. Zaraz cię uwolnię.- Zack pochylił się, aby mnie rozwiązać, lecz nie zdążył. Wokół nas stanął krąg z Malum. Bestie wykrzywione w różnych pozach ruszyły na nas.Nie mogłam pomóc Zackowi, lecz mogłam spróbować sama się uwolnić.
Chłopak jak na razie radził sobie doskonale przy tak dużej ilości przeciwników. Postarałam się, więc zatem wybudzić moje ciało z transu.
CZYTASZ
Żniwiarze
ParanormalŚmierć przychodzi szybko. Lecz czy jesteś wstanie oszukać przeznaczenie ? #1 w kategorii Paranormal<-14.08.2016r. #4 w kategorii Paranormal<-19.04.2017r. #3 w kategorii Paranormal- 02.01.2018r.???