Rozdział 6

2.6K 255 7
                                    

Kolejne dwie lekcje minęły jak z bicza strzelił. Za nim się obejrzałam była już przerwa na lunch. Wszyscy co tchu pędzili do stołówki, aby zająć swoje miejsca. Przy stoliku byłam pierwsza. Nikt z mojej paczki nie dotarł jeszcze na miejsce. Nie czekając na nich przyniosłam sobie tacę z jedzeniem i wzięłam się za konsumowanie mojej ulubionej surówki. Nie trwało to długo, a wokół mnie rozniósł się szmer odsuwanych krzeseł.
-Smacznego Mir.- Rzuciła Ana.

- Dzięki. - Odpowiedziałam przeżuwajac kęs sałatki.
- Wiesz... Słyszałam dziś bardzo ciekawą plotkę. - Nawet moja najlepsza przyjaciółka chciała zepsuć mi dziś humor.
- Tak? A jaką jeśli można wiedzieć? - Spytałam lekko wkurzona, mając świadomość tego, że An dobrze wie jak nie lubię tego typu tematów.
- No wiesz. Cała szkoła huczy od plotek jak to przez całą lekcję ignorowałaś króla szkoły.- Zaszczebiotała z wyraźnym entuzjazmem An. Cóż mogłam na to poradzić? Ma się tego pecha.

- Phi. - Prychnęłam niczym nieporuszona.
- A jak myślisz, co innego mogłabym zrobić?
- Yyy, no ja nie wiem. Może na przykład po flirtować z nim lub umówić się na randkę z NAJWIĘKSZYM CIACHEM W SZKOLE?! - Odparła oburzona An.
- Większość uczniów obstawia, że jesteś lesbą. - Rzuciła Liz nie przejmując się moim szokiem wymalowanym na twarzy jak gdyby nigdy nic wgryzując się dalej w swoją kanapkę.

- Coo?!- Wydusiłam w końcu z siebie, przełykając kęs sałatki, który na chwilę utknął mi w przełyku.
- To, co słyszysz. - Odparł roześmiany Patrick. Zamurowało mnie. Każdy z moich przyjaciół śmiał się z mojej głupkowatej miny, a mi wcale nie było do śmiechu. Ja lesbą? Wolne żarty. Ktoś tu musiał mieć bujną wyobraźnię. Przecież, gdyby nie dzwonek rzuciłabym się na niego jak wygłodniały pies na kość. Myśląc dłużej mogłam domyślić się kto puścił tak wspaniałą informację na mój temat. Tylko jedna osoba w szkole zdawała się być wszechwiedząca i tylko jednej mogło zależeć, abym trzymała się jak najdalej od Zacka.

- Alice. - Syknęłam wściekła przez zęby.
-Zgadłaś. - Uśmiechnął się prowokująco Sedrick. Och, już ja pokażę tej niuni gdzie raki zimują. W mojej głowie trybiki kolejno przeskakiwały na swoje miejsca, formując iście szatański plan. Nim usłyszałam dzwonek, byłam już w połowie wyjścia ze stołówki. Nie oglądałam się za przyjaciółmi spoglądającymi za mną niepewnie. Miałam cel i zamierzałam do niego dojść. Choćby po trupach.

W szatni nie było żadnej żywej duszy. Nie czekając na resztę przebrałam się w mój strój sportowy składający się z bluzki na ramiączkach i wygodnych dresowych szortów. Gdy już związałam moje włosy w wysokiego koka pognałam do sali, aby przygotować się na lekcje (czytaj zemstę). Po dzwonku uczniowie powoli zbierali się na sali widząc niecodzienny widok, a dokładniej mnie już ćwiczącą. Pięć minut później przyszedł nauczyciel, każąc ustawić się na lini zbiórki. Sprawdzając obecność zawiesił na mnie dłużej swój wzrok, patrząc krytycznie na moją rękę.
- Co to ma być panno, Mirtis? - Udawałam, że to nie do mnie mówi.
- Lepiej odpowiedz mi teraz chyba, że chcesz, aby spotkała cię kara.- Zabrzmiał surowy głos nauczyciela. Spojrzałam na moją rękę przykrytą bandaną. Prawie zapomniałabym, że zawiązałam ją dziś, aby nie widać było dziwnego śladu, znamienia, które pojawiło się na niej w ostatnim czasie. Nic innego nie było wstanie przykryć całości wzoru będącego na nadgarstku. Teraz jedynym problemem było jak wyjaśnić An, że na ręce mam tatuaż, który pojawił się od tak.
- Długo mam czekać? - Z transu wyrwał mnie głos pana Adamsa.

- Yyy nie. To taki tam dodatek do stroju. - Zapomniałabym wspomnieć, że bandanka była tego samego koloru, co barwy szkoły(cała była zielona), a na dodatek miała idealnie pasujący do tego czarny wzór. Była świetnym dodatkiem do stroju ( zielonej bluzki, czarne szorty) jak i do mundurka.
- Dobra niech ci będzie, ale żeby to był mi ostatni raz. A teraz klaso słuchać mnie! Dzisiaj mamy na początku ćwiczenia z siatkówki: odbicia dolne, górne i serwy, a potem gramy. Rozumiecie?

- Tak.- Odpowiedzieliśmy chórem. W duchu cieszyłam się, że zapomniał tak szybko o moim dodatku. Pewne jednak było to, że nie będzie to pierwszy raz, gdy będę miała to ręce.
- No to do dzieła. Na początku zróbcie rozgrzewkę.
Rozgrzewka nie trwała długo i już po chwili dobieraliśmy się w pary, aby ćwiczyć zagrania.
Nie miałam zbytniego wyboru, bo żadne z moich znajomych nie miało ze mną wf-u. Gdy już myślałam, że zostanę bez pary do sali weszła druga grupa częściowo przemoczona. Ich trener od razu skierował się do naszego, aby jak znając życie poprosić o możność ćwiczenia z nami, gdyż sala była wystarczająco duża na dwie grupy. Oczywiście po ochach i achach można było od razu wywnioskować, co to za grupa do nas dołączyła. Większość tamtej grupy składała się z NKwS. Nie dużym, więc zaskoczeniem było, że dobrali się między sobą, a jedynym, którym został był mój przyjaciel Sedrick.
Jako jedyny z naszej paczki miał z nimi wf i jako jeden z nielicznych nie szalał za nimi jak większość szkoły. Lubiłam go, a znając go dłużej wiedziałam, że jest naprawdę spoko gościem.

- Hej Miriam!
-Hej Sed.- Miło było mieć, choć z kimś pogadać.

- To, co zaczynamy? - No jasne.
Ćwiczyliśmy wspólnie, śmiejąc się razem na przemian, gdy coś nam nie wyszło. Każde z nas miało swój odmienny styl, ale potrafiliśmy się dogadać.
Po kilkunastu minutach odbić i podań trenerzy zarządzili podział na składy. Dziwnym trafem Sed był w drużynie razem NKwS i Alice. Co mnie mocno zdziwiło, ale pewnie chodziło o to, aby nikt nie marudził, że NKwS gra tylko ze sobą. W szkole krążyły różne pogłoski o tym, jacy to oni są szybcy i silni. Ja miałam się dopiero o tym przekonać.
Gra rozpoczęła się normalnie. Były odbicia, podania i serwy, ale po pięciu, może dziesięciu minutach NKwS zdecydowanie wyszło na prowadzenie. Najbardziej w tym wszystkim denerwowała mnie postawa Alice. Co chwilę robiła do mnie głupie miny, bawiąc przy tym wszystkich dookoła. Miałam jej serdecznie dość.
- Co tam lesbo? - Zaczęła odzywać się do mnie, co było już zdecydowanym przegięciem.
- Zamknij się! - Warknęłam. Małpa stała wprost na przeciwko mnie za siatką.
- Nie udawaj. Wiesz, że ci się podobam. - Zaczepiała mnie słodko, podwyższając mój poziom agresji.
- Stul pysk. - Ona naprawdę działała na mnie jak płachta na byka.
- Wybacz słonko, ale ja wolę płeć przeciwną.- Rzuciła w moją stronę szykując się na ewentualne przyjęcie piłki. I wtem nadarzyła się wspaniała okazja. Najlepszy przyjaciel Zacka - Cory szykował się do serwu. Była to okazja jeden na milion. Nie zastanawiając się dłużej powoli obserwowałam chłopaka modląc się, aby piłka leciała w moją stronę. Bóg chyba wysłuchał moich modlitw, bo chwilę potem była już w moim zasięgu. Nie czekając na dalszy rozwój akcji, napędzana adrenaliną i wściekłością wyskoczyłam w powietrze ścinając piłkę najmocniej jak umiałam. Nie było mowy, aby Alice zdążyła zrobić unik. W jednej chwili odbijałam piłkę, a w drugiej słyszałam trzask łamanych kości i ściekającej krwi po twarzy dziewczyny.

-Aaaaghh.- Wrzeszczała z bólu dziewczyna, dławiąc się słonymi łzami. Reszta sali stała jak zahipnotyzowana patrząc na mnie w szoku i przerażeniu. Tylko nauczyciel zdobył się na jakikolwiek ruch i po chwili trzymał biedną, płaczącą Alice za ramiona.

- Po żałujesz tego Mirtis. - Syknęła niewyraźnie wściekła i zbolała blondwłosa. Nie było mi przykro. O nie. Wręcz przeciwnie, rozpierała mnie energia. I co z tego, że to, co za chwilę miałam powiedzieć usłyszą wszyscy na sali. Ważne, że lalka dostała w końcu nauczkę.
- Nie trzeba było zaczynać suko! - Wrzasnęłam na całą salę, słuchając jeszcze później niosącego się echa.





ŻniwiarzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz