Rozdział 27

1.7K 180 2
                                    

- Cześć Zack-uśmiechnęłam się głupkowato. Uśmiech ten nie sięgnął oczu. Jego zaciśnięte usta i oczy ciskające gromy świetnie odzwierciedlały mój własny nastrój. Żadne z nas nie wykonało kolejnego ruchu. Patrzyliśmy się sobie nawzajem w oczy i każde czekało na ruch wroga. Jego władcza postawa sprawiała, że chciałam się schować.

Staliśmy tak przez wieczność w przejściu, a oczy ilustrowały z góry na dół przeciwnika.

Zack był ubrany w czarne trampki, spodnie i koszulkę. Wszystkie jego rzeczy były czarne. Nawet zarzucona niedbale na ramiona czarna dżinsowa kurtka.

Zresztą sama nie wyglądałam lepiej. Tylko, że u mnie dominowała biel.

Czerń i biel. Noc i dzień.
Nasunęło mi się na myśl. Za nim jednak cokolwiek powiedziałam poczułam dziwne wibracje od mojego nadal wiszącego w powietrzu medalionu. Nie tylko ja to chyba poczułam, bo Zack momentalnie zaczął się rozglądać.

Miałam niejasne przeczucie, że jeżli chcę nadal żyć to muszę w tej chwili jak najszybciej uciekać. Zack też musiał zrozumieć co chodzi mi w tej chwili po głowie, bo nagle szarpnął moją zdrową rękę i zanim się obejrzałam pędziliśmy wprost przed siebie.

Mijaliśmy kolejne domy i coraz dalej oddalaliśmy się od centrum. Moje płuca błagały o więcej powietrza, a nogi powoli odmawiały posłuszeństwa.

W tej chwili znajdowaliśmy się w parku, który zawsze przecinałam, aby dojść do mojego schronienia. Musieliśmy się w tej chwili zatrzymać jeżeli Zack chciał mieć mnie jeszcze żywą.
- Stój!- szepnęłam, lecz dźwięk ten był ledwie trochę głośniejszy niż wiatr.
- Stój!- lecz i tym razem już słysząc to Zack po prostu mnie zignorował.
-Stój!- wrzasnęłam, szarpiąc z całych sił moją rękę z jego uścisku.
Nie mając wyjścia chłopak w końcu stanął. Jego surowy wzrok i dalej zaciśnięte usta mówiły mi, że nie był wcale zadowolony z tej sytuacji.
No przepraszam bardzo, ale ja też nie byłam szczęśliwa z tego powodu.
- Usiądźmy proszę- wskazałam ręką na ławkę nieopodal. Nie ufnie, ale bez marudzenia wysłuchał mojej prośby. Siedząc mogłam odetchnąć z ulgą. Czułam się co prawda jak osaczone zwierzę przez drapieżnika, ale wiedziałam, a właściwie miałam przeczucie, że Zack nie pozwoliłby, aby stała mi się krzywda.
- Porozmawiajmy- zaproponowałam nieśmiało. Nie tylko ja byłam zestresowana i przerażona tą sytuacją. Zack zrobił najpierw głęboki wdech, a następnie powoli wypuścił powietrze.
- Wracamy- to jedno słowo wypowiedziane z jego ust przyćmiło mi na chwilę widok. Przygotowywałam się do tego dnia już jakiś czas, lecz nadal w sercu czułam dziwny niepokój.
- Dobrze-odparłam matowym głosem. Przecież wiedziałam, że ta chwila kiedyś nastąpi. Teraz nie bałam się już tak jak kiedyś tego co mnie czekało za murami NKwS. Byłam przygotowana na to co nastąpi i z czym będę musiała się zmierzyć przyznając przed samą sobą, że należę do Żniwiarzy. Teraz, gdy miałam spalone wszystkie mosty za sobą musiałam w końcu dać sobie pomóc. W tej chwili mogłam liczyć tylko na Zacka.
-Wracamy dzisiaj.Najbliższym autobusem.- Pierwszy raz patrzał mi w oczy z czymś w rodzaju troski- Nie uciekaj więcej.- Jego głos był szorstki i bardzo męski, lecz te nutki chowającego się gdzieś niepokoju były nadal słyszalne.
-Dobrze-powtórzyłam jak ostatnio, choć w głowie i tak planowałam coś za nim pojedziemy.
- Za chwilę będzie lało.- Mruknął, a ja zapatrzyłam się w niebo. Cisza między nami była ogłuszająca. Żadne z nas nie odpowiedziało. Trwaliśmy w niej dopóki nie przerwałam tego korowodu emocji kłębiących się w nas i pragnących się uwolnić.
- Tęskniłam- szepnęłam nadal wpatrzona w pochmurne niebo, a wiatr niósł gdzieś w dal tą zaskakującą prawdę.
Zack nie odpowiedział od razu. Dopiero, gdy przestał patrzeć na płynące na niebie obłoki i poszukał swoim wzrokiem moich oczu odpowiedział.
- Ja też.. I nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo.- Znów  cisza między nami i te wszystkie niewypowiedziane słowa.
- Chodź- złapałam go za rękę i pociągnęłam.- Już pada.- I poczułam jak piewrsze lodowate krople spadają coraz szybciej i w większej ilości na ziemię.

Znów pędziliśmy przed siebie do mojego domu- schronienia. Deszcz moczył co prawda nasze ubrania, ale w tej chwili nie dbaliśmy o to. Razem ramię w ramię w ciszy naszych słów byliśmy bliżej siebie niż kiedykolwiek.

Na ostatnim zakręcie zwolniliśmy i gdy zatrzymaliśmy się przed zarośniętą budowlą Zack spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Witaj w moich skromnych progach- zaśmiałam się rozluźniona tępą miną chłopaka.
- Zapraszam.-Wbiegłam po schodach i stanęłam u szczytu otwierając zapraszająco drzwi. Chłopak jednak nadal stał w kaskadach deszczu. Przyznać muszę, że widok to był wręcz niezwykły. Deszcz nie tylko sprawił, że chłopak był mokry, ale i jego koszulka ciasno przylegała do każdego wgłębienia idealnie muskularnego ciała podkreślając zarazem jego męską sylwetkę.
- Eee..Idziesz?!- wydusiłam, zbierając resztki mojej godności z podłogi, na której się rozpuściła.
-Ehem- rzucił i wbiegł do środka. Zatrzasnęłam za nim drzwi i obydwoje przemoknięci staliśmy z nieśmiałymi minami w korytarzu. Pierwsza przełamałam lody.
-Rozgość się. Na końcu po lewej znajduje się w miarę użyteczna łazienka, a po prawej kuchnia. W niedziałającej lodówce powinna być zgrzewka wody,a na szafce jakieś przekąski. Idę na górę się przebrać.- spojrzałam raz jeszcze na chłopaka i w podskokach ruszyłam do pokoju, który robił za moją sypialnię i do pozostawionego w nim plecaka z moimi rzeczami.

Szybko przebrałam się w ubrania jakie w nim znalazłam i znajdując w nim też moją o wiele za dużą koszulkę po bracie ruszyłam z powrotem na parter.

Na Zacka natknęłam się dopiero w salonie, gdzie siedział na nierozwalonym fotelu i popijał wodę z butelki.
- Masz.- Rzuciłam mu koszulkę i za nim zdąrzył mnie powalić na kolana swoim zabójczo przystojnym ciałem zniknęłam w drzwiach kuchni.

Wyciągnęłam kolejną butelkę i łapczywymi łykami opróżniłam ją w ciągu sekundy.
Z zaspokojonym pragnieniem mogłam śmiało wrócić do mojego gościa.
- Czysto tu.- Podsumował Zack ostatni raz oglądając pomieszczenie.
- Starałam się. Wolałbyś nie widzieć w jakim stanie zastałam to miejsce.
- Rozumiem.- Odparł przyglądając mi się uważnie.
- Widzę, że koszulka pasowała.- Och nie tylko co pasowała. Zack znów wyglądał zabójczo w ciasnej koszulce.
-Ehem. A mogę wiedzieć skąd ją miałaś ?
- Była mojego brata.- szepnęłam smutna.
- Och. Przepraszam. Nie wiedziałem.
- Nic nie szkodzi. Już dobrze.Pójdę chyba się na chwilę zdrzemnąć. Jak coś to jestem u góry.- Spojrzałam przeciągle na chłopaka i powędrowałam z powrotem do mojej sypialni.

Plan czas zacząć.

Spakowałam wszystkie moje rzeczy. Ostatni raz spojrzałam na pomieszczenie, które przez prawie dwa tygodnie było moim domem i cichutko na palcach zeszłam po schodach.

Na parterze panowała grobowa cisza. Na paluszkach skradałam się do salonu i tak jak zakładałam Zack smacznie spał. Żal mi było, że po raz kolejny mu uciekam, ale tym razem wiedziałam, że będzie to ostatni raz. Chłopak wyraźnie zmęczony niczego nieświadomy odpłyną głębokim snem. Teraz mogłam spokojnie opuścić to miejsce raz na zawsze.

Stanęłam przed drzwiami i spojrzałam na białą farbę zakrywającą węża. Raczej nigdy nie zapomnę tego domu i ruszyłam biegiem hen przed siebie, gdy otworzyłam drzwi.

Pędziłam znów niczym ścigana przez stado psów piekielnych. Gnałam niczym wicher na wietrze i kierowałam się ostatni raz do mojej pracy, aby się pożegnać.

Zajęło mi może pięć minut dotarcie do restauracji. Szybko pożegnałam się z obsługą i pokrótce wytłumaczyłam szefowi czemu rezygnuję z pracy. Mężczyzna przyjął moje oświadczenie spokojnie i bez zbędnych ceregieli wypłacił mi na leżną sumę.

Wychodząc z biura poczułam na plecach nieprzyjemny dreszcz. Chciałam już wyjść przez główne wyjście, lecz zobaczyłam w drzwiach postać Janet.

Dziewczyna uśmiechnęła się triumfująco i zaczęła iść w moją stronę. Nie czekając na dalszy rozwój wypadków zawróciłam i pognałam z powrotem na zaplecze restauracji przedostając się do tylniego wyjścia. Nie widząc nikogo za mną otworzyłam drzwi i wyszłam na ulicę za restauracją.

Nie zdąrzyłam zrobić kroku, a już dostałam czymś ciężkim w głowę. Boleśnie upadając na ziemię całkowicie straciłam przytomność.






ŻniwiarzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz