ROZDZIAŁ VI

11.8K 460 38
                                    

Jest już po północy. Nie mogę zasnąć. Nie chcę, żeby przeze mnie ktoś się obudził. Przecież jak Ron to określił "krzyczę jakby ktoś mnie gonił"
Podeszłam do okna. Dziś jest pełnia. Niebo wtedy jest takie piękne. Niebo przypomina mi czarną smołę posypaną białymi gwiazdami i dodatkowo wielką białą kulą która się nazywa księżyc.
Pełnia... Pełnia to nie tylko czas dla wilkołaka. To czas też dla mnie. To z pełni wyciągam swoją moc. Ona daje mi moc. Wtedy jestem potężna. Potężna nad potężnymi. Zastanawiam się kim są moi rodzice. Raczej kim byli. Wuj nic nie mówił o nich. Jedyne co, to, że mnie kochali. Myślałam, że będą jakieś pamiątki po nich. Zdjęcia czy coś. Jednak pustka. Nic się nie dowiedziałam. Pytałam wszystkich którzy byli związani z moimi rodzicami, ale nie chcieli rozmawiać o tym. Po latach odkrycia kim byli moi rodzice, poddałam się. Nie miało już sensu. Musiałam pogodzić się z tym kim jestem. Zawsze zazdrościłam innym dzieciakom. Mają dom, kochającą się rodzinę. A ja? Ciągłe uciekanie przed nim, brak rodziny. Brak niczego.
Nie, tylko nie to. Nie mogę zasnąć. Nie chcę z NIM się spotkać. Nie chcę obudzić całego domu.
Czuje, że ktoś wszedł w moją głowę. Nie mam samo kontroli. Ktoś kieruje mną. Kto? Jest jak pasożyt. Kto mną kieruje? Kieruje mnie do łóżka. Co? Nie! Nie chcę! Może racjonalnie myślę, ale ktoś kieruje moim ciałem. Ktoś obrus mnie jest w środku. Pasażer na gapę. Tylko nie mam jak to coś wyciągnąć.
Położyłam się na łóżku jak grzeczna dziewczynka i mimo woli zasnęłam.

*SEN*
Znów uciekam. Czy ten koszmar się skończy?!
Jestem w lesie. Jest ciemno. Wtedy las wydaje się mroczniejcy niż za dnia. Czemu ten koszmar powtarza się cały czas?!
***
Mój koszmar... Jestem tam gdzie się skończył poprzedni. Niech ktoś mnie obudzi! Błagam. Niech ktoś mnie obudzi. Sama nie mogę. Staram się z całych sił, lecz nie potrafię.
Leże tam gdzie zazwyczaj. Obieram się rękami o ziemię. Czarna zjawa przybliża się do mnie. Boję się. Tak panicznie się boję. Nigdy nie doszłam do tego momentu.
-Czego chcesz ode mnie?!-krzyczałam do mrocznej poczwary.
Nic. Monstrum nie odpowiedziało. Tylko spojrzało się na mnie tymi ochytnymi czarnymi oczami.
Z tej istoty wyrwał się bardziej ochytny człowiek. Jego cera jest niemal jak u trupa. Jest wysoki i też łysy. Ma na sobie tą samą starą i pomarszczoną szatę którą miał ten stwór. Czy to ten stwór? Jego twarz jest... Inna... Ma, raczej nie ma nosa. Jeśli ma taki wygląd, boję się co mi zrobi.
-Witam cię córko-oznajmił.
Co?! Córka?! Jaka córka?! To mi się śni. Choć to mi się śni, jakim sposobem myślę logicznie?
-Ponieważ tylko tak mogłem się z tobą skontaktować-wyjaśnił to swoim aksamitnym głosem. Czy on czyta mi w myślach?
-Mój ojciec zmarł jak miałam dwa lata, jak i też matka-syknęłam. Przecież nie wierze jakiemuś monstrum. Jeszcze w moim śnie. Jakieś inne musi być wytłumaczenie. Moi rodzice nie żyją.
-Ja żyje-podszedł bliżej.
-Mam uwierzyć, że jesteś moim ojcem? To gdzie byłeś przez moje całe życie?-wykrzyknęłam. Szczerze? Jakaś część mnie była zadowolona.
-Twój wuj, a mój brat-chodził koło mnie myśląc-rzucił zaklęcie. Zaklęcie maskujące. Więc trudno mi było cie znajdź. Teraz, gdy nie jesteś pod jego ochroną, łatwością znalazłem cie-to mi się śni. To kolejny powalony sen.
-Czemu mnie straszyłeś przez te piętnaście lat?-zapytałam. Może to moja podświadomość? Moja podświadomość straszyła mnie przez te lata?
-Jesteś inna od tych...-nie musi mi tego mówić. Sama o tym wiem.-...od tych czarodziejów-mówi to z pogardą w głosie.-Jednak jesteś wyjątkowa. Bądź z tego dumna. Twoja matka była dumna z tego daru.
-Czemu mnie straszysz?-ignorując co powiedział dalej pytam.
-Ten dar ma waty i zalety-ignoruje mnie. Świetnie.-Watą tego daru jest widzenie tego co nikt nie widzi-to mi się śni. Czemu mnie nie zabije? Przecież ma szansę. Ma okazje. To czemu jej nie wykorzysta?
-Czemu mnie nie zabiłeś?-jak on mnie ignoruje, ja też będę.-Masz okacje. Zakończmy to wreszcie-jestem już zmęczona tym uciekaniem.
-Jesteś moją córką-podniósł głos. Kontynuował-Moją krwią. Moim dziedzicem. Moją ukochanym skarbem.
Może jeszcze zapomnijmy, że mnie porzuciłeś-czujecie ten sarkazm?
-I co jeszcze?!-nie wiem skąd ta odwaga. Przecież to zabójcza moich rodziców.
-Jeszcze się spotkamy-odparł po czym poszedł w przeciwną stronę.
Nagle świat którym jestem rozpada się. Mroczne drzewa zniknęły. I nagle pustka. Widzie tylko ciemność. Czerń pochłania tą pustkę. Pochłania samotność.

*REALNOŚĆ*
Wstałam normalnie. Bez ataku banki ani krzyków. Dopiero teraz się wyspałam. Wcześniej nie mogłam. Bałam się. Bałam się go nawet w śnie. Lecz teraz... Teraz nie wiem czy mu wierzyć w to, że jestem jego córką. Nie, to mi się przyśniło. Stres wywołany przeniesieniem się do Hogwartu. Tak, to wytłumaczy wszystko.
Spojrzałam na moje nowe współlokatorki. Jeszcze spały. Ja nie zamierzałam leżeć. Cztery dziewczyny na jedną łazienkę nie wydawało się możliwe. A jednak.
Po cichu wstałam z łóżka i zabrałam swoją bieliznę. Czego co wiem, w łazienkach są ręczniki. Więc nie obawiałam się, że nie będzie. Poszłam do łazienki cichymi krokami.
Zamknęłam je za sobą na klucz. Jeszcze zobaczę gdzie są ręczniki. O, mam. Leżą schowane w szafce obok prysznica. Położyłam swoją przygotowaną przeze mnie bieliznę. Piżamę (szeroka czarna koszulka z nadrukiem i różowe spodenki) rzuciłam je z sobie i położyłam tam gdzie bieliznę.
Weszłam pod prysznic przy czym zamykając drzwi od kabiny. Puściłam gorącą wodę. Kocham takie poranki. Nikt nie przeszkadza mi.

*30 MINUT PÓŹNIEJ*
Zasiedziałam się trochę w łazience. Już moje współlokatorki wstały. Słyszę ich szepty i śmiechy. Szybko się ubrałam i wyszłam z łazienki z mokrymi włosami.
Szybko Midge i Ashley zajęły łazienkę. Przyznam, nawet zabawnie to wygląda. Lecz zostawili mnie z Teresą.
Brązowowłosa dziewczyna przebierała coś w szafie.
-Nie lubię tych mundurków. Są bardzo...-szuka słowa.
-Ciężkie?-zapytałam.
-Dokładnie-wyjęła dwa mundurki. Jeden z nich jest mój, a drugi chyba jej.
Podała mi jeden, a drugi zabrała ze sobą. Chyba się nie doczekam łazienki wolnej.
-Wiesz co?! Wiem, nie powinno się czarować, ale nie możesz idź z mokrą głową, więc...-wyciągnęła różdżkę.
Wymówiła zaklęcie i po paru sekundach moje włosy były suche i... I są jasnego blond koloru. Popatrzyłam na dziewczynę pytającym wzrokiem. Dotknęłam włosów. Są jak moje, ale...ale z blond włosami.
-Przepraszam-powiedziała to szeptem zakrywając usta rękami ze strachu.
Podeszłam do lustra. Wyglądam... Inaczej. Bardziej kobieco. Nieźle. Odwróciłam się do Teresy uśmiechając się. Jestem zszokowana tym. Dziewczyna stała tak nie wiedząc co ma zrobić.
-Dzięki-uśmiechnęłam się do niej.
-Łazienka jest...-reszta dziewczyn wyszły z łazienki uśmiechnięte. Jednak zaniemówiły gdy mnie zobaczyły.
-Jak chciałaś się farbnąć, to trzeba było powiedziać-oznajmiła Ashley.
-To był wypadek-odpowiedziała łamiącym głosem Teresa.
-Co chciałaś zrobisz?-zapytała Midge uśmiechając się pod nosem.
-Spokojnie. Nawet ten kolor mi się podoba-broniłam Terese.
-Nie chcę nic mówić, ale mamy jeszcze pół godziny, a nawet żadna z nas nie jest ubrana-stwierdziła Ashley patrząc na zegarek, który ma na nadgarstku.
-My się umalujemy-wskazała Midge na siebie i na Ashley.-A wy jak skończymy, okey?
Każda z nas przytaknęła. Ashley i Midge weszły do łazienki.
-Teresa mam prośbę-zwróciłam się do dziewczyny.
-Jaką?-zapytała.
-Po lekcjach pójdziesz ze mną do biblioteki?-zapytałam podchodząc do mojego mundurka podnosząc go.
-A po co?-zapytała się.
-Jakoś muszę przywrócić swój kolor-odwróciłam się do niej pokazując swoje nowe blond włosy.
-Przepraszam, zapomniałam. Jasne, że pójdę. Jestem ci to winna-powiedziała smutno.
Ubrałam swój mundurek. Składa się z długiej i białej koszuli z długimi rękawami. A boże, muszę to zmienić. Nie chce wyglądać jak inni. Podwinęłam rękawy do łokci. Odpięłam jeden guzik. Założyłam zielony krawat. Zobaczyłam co mam założyć. Nie, proszę nie. Spódnica jest mi do kolan. O nie. Nie będę tego zakładać. Z moich ciuchów wybrałam krótką czarną spódniczkę do połowy uda. Założyłam ją. Idealnie. Jeszcze założyłam czarne podkolanówki. Założyłam swoje czarne glany. Nie mam zamiaru tych butów co dali zakładać. Oj nie.
Ashley i Midge wyszły z łazienki. Zobaczyłam, że zostało mi jeszcze piętnaście minut. Szybkim krokiem weszłam do łazienki przy czym wżęłam swoją kosmetyczkę. Odłożyłam ją na umywalkę i otworzyłam ją. Nałożyłam na twarz fuit. Po tym zrobiłam brwi i zrobiłam kreskę oraz użyłam tusz. Jeszcze czerwona szminka. Okey. Jestem gotowa. Dziewczyny szybko się ubrały? Nie, po prostu ja tak długo się maluje. Założyłam jeszcze pelerynę z odznaką domu na lewej piersi oraz podszewką w kolorze zielonym. Wychodzimy.
----------------------------------------------------------
Obiecałam, dotrzymałam :)
Oceniajcie, komentujcie

Nie Bój Się /Draco Malfoy ✔  TOM IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz