Oczy.

2K 134 3
                                    

Jack Mróz.
Od zębuszki poleciałem do mojego ulubionego kraju. Burgess.Miejsce gdzie mieszka nasze ostatnie światełko.Jamie Bennet.Od naszego ostatniego spotkania minął ponad rok.
Wleciałem do niego jak zwykle przez okno.Siedział na łóżku i grał w gry na jakimś urządzeniu.  Niewiele się zmienił. Urósł kilka centymetrów i zmienił trochę styl ubierania.
-Cześć!
-O hej Jack!Co tam?
W jego pokoju pojawiły się nowe rysunki. Te wyglądały na bardziej realistyczne.
-Pojawiło się nowe zagrożeni,ale niewiemy co to jest.
-Wybacz Jack ale nie mam pojęcia.Mogę nad tym pomyśleć i popytać znajomych jak na coś wpadnę to dam ci znać.
-Jamie idziemy!-krzyknęła pani Bennet.
-Już schodzę mamo! Wybacz Jack muszę iść.To pa!
Wyleciałem przez okno i przelciałem się po mieście.Nagle ujrzałem jakąś dziewczynkę ,która rysowała sobie na schodach.Zwróciła strasznie moją uwagę. Wylądowałem trochę od niej dalej.Wydaje mi się że była nastoletnia.Powoli się do niej zbliżałem. Ona mnie nie zauważyła co znaczyło,że we mnie nie wierzy.Przynajmniej tak myślałem.
Rysowała jakieś oczy,które już gdzieś widziałem.Nie mogłem sobie przypomnieć tylko gdzie.
Niewiem ile czasu stałem za nią i patrzyłem jak rysuje.Nie mogłem się od tego oderwać. Te oczy były takie realistyczne.Budziły we mnie jakieś uczucie.Były fioletowe, a wokół nich narysowała czarne futro.
Oczy wydawały się jakieś smutne.
Kiedy dziewczyna skończyła podleciał jakiś chłopak.Chłopak miał czarne włosy, był mojego wzrostu. Wyglądał trochę mrocznie.  Wyrwał jej kartkę z rysunkiem i chwilę na niego patrzył.
-To dla ciebie.-powiedziała z uśmiechem.
-W tych oczach jest nadzieja. -odpowiedział.
-Oto mi cho...-przerwała,bo chłopak podarł rysunek na części.
-Nadzieja jest zła.-powiedział i odszedł.
Dziewczyna odwróciła się w moją stronę.
-Czego się gapisz?!-krzyknęła i chciała mnie pchnąć ale ja złapałem ją za obie ręce.
Próbowała się wyszarpać, ale bez skutku.Nie chciałem żeby płakała sama w kącie.Było mi jej po prostu szkoda.Zmęczona gniewem w końcu mnie przytuliła i zaczęła płakać. Jej łzy były ciepłe i co dziwne nie zamarzały.Wtulała się w moje ramię nic nie mówiąc.Dziwiłem się,że jeszcze nie zmarzła. Była inna. Jestem tego pewien.
-Wybacz.-powiedziała,gdy troszkę się uspokoiła.
-Nic się nie stało.-powiedziałem i otarłem kciukiem jej łzy.
Ten gest ją przestraszył. Odsunęła się ode mnie jeszcze bardziej.
-Zrób coś dla mnie.Zapomnij o mnie.-powiedziała i uciekła.
Ja byłem zdziwiony i nie zdążyłem zareagować i po chwili ją zgubiłem.
Czym prędzej wzleciałem w niebo i jej szukałem. Bezskutecznie. Musiała wrócić do domu.
Poźnym wieczorem wróciłem na biegun do siedziby Mikołaja, gdzie mam taki swój pokój. Nic specjalnego. Przerobiłem  (wraz z Zębuszką) stary gabinet. Wywaliliśmy kilka szafek. Przynieśliśmy łóżko, a papiery które znaleźliśmy, daliśmy Mikołajowi. Pokój nie jest duży.

Jack FrostOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz