Jack Mróz.
Polecieliśmy w miejsce,które wskazał nam księżyc.Była to nora Koszmaru. Tam znajduję się odpowiedź.Bardzo podobają mi się sanie Mikołaja.Są wygodne i dają dreszczyk emocji. Lecieliśmy sami,bo reszta była zajęta,a szczególnie królik.W końcu była Wielkanoc.
-Jesteśmy Jack!-krzyknął Święty Mikołaj.
Pod nami znajdowała się czarna dziura w ziemi.Dziurę tę otaczał las.Kiedy zbliżaliśmy się do dziury usłyszeliśmy przeraźliwe wycie.Renifery Mikołaja zaczęły się denerwować,a niektóre nawet chciały uciekać.
-Jack pójdziesz tam sam?Muszę pilnować renifery.
-Jasne!
-Tylko bądź ostrożny.
Kiwnąłem głową i zleciałem na dół do kryjówki.Pojawiło się tam mnóstwo pajęczyny i ucichło rżenie koszmarów.
Powoli i ostrożnie przechadzałem się po jego królestwie. Usłyszałem płacz jakiejś dziewczyny i jego śmiech.
Szybko udałem się w stronę tych dźwięków.
Mrok bawił się w najlepsze. Wygladał trochę jakby zwariował.
-Zastanawiałeś się kiedyś jak to jest przegrać całe życie?-powiedział poważniejąc.
Nie odpowiadałem, bo myślałem ,że nie mówi do mnie.
-Och Jack spróbuj pomyśleć. Wyobraź sobie.Od urodzenia jesteś zły.Nikt nie daje ci szans.
Żyjesz tak całe wieki, aż w końcu pojawia się ktoś kto daje ci szansę. Daje nadzieję,a ty go zawodzisz.-odwrócił się w moją stronę.
Był bliski rozpaczy. Sam niewiem co wtedy czułem.
-Jack.Jeśli chcesz nadal żyć wesoły musisz nie szukać, bo odkąd znajdziesz nigdy nie będziesz taki sam. Teraz proszę idź z tąd. To mój dom,a ja przyjmę tylko jednego gościa.Ty nim nie jesteś. Żegnaj.
***
-Jesteś pewny?-zapytał Mikołaj.
-Tak.Nikogo nie było ale on na kogoś czekał.-powiedziałem.
-To zastanawiające. Mrok obdarzył kogoś uczuciem. Nie no tego jeszcze nie było! Wielki koszmar kogoś kocha. Nie no muszę tam iść! Jack pilnuj renifery.Idę do niego.-powiedział roześmiany.
Wskoczył do dziury,nie sprawiło mu to trudności dzięki jego doświadczeniu.
Zostałem sam z dwunastoma reniferami. Stępały nerwowo z nogi na nogę.Bały się czegoś.
Nagle ciszę przeszyło przeraźliwie wycie tuż obok sań.
Okrążyło nas stado wilków. Renifery bez zastanowienia wzleciały w nocne niebo.
Chciałem za nimi polecieć ale jeden z wilków wyrwał mi moją laskę z ręki. Chciałem mu ją zabrać,wtedy on połamał ją.
Poczułem nagły spadek energii.
Wilki podzieliły sobie jeszcze moją laskę na kilka części i zaczęły powoli się do mnie zbliżać.
Już słyszałem nową legendę ludzi.Jack Mróz próbował uratować kogoś przed czymś tam i udało mu się ale zeżarły go wilki.
Już szykowałem się na śmierć, ale wilki zatrzymały się.Nadal warczały , tylko już się nie zbliżały. Kilka wilków odsunęło się robiąc drogę,z której slyszałem kroki.
Pomiędzy wilkami pojawiła się dziewczyna.Była mniej więcej mojego wzrostu. Ubrana w pelerynę z kapturem założonym na głowę. Po śniegu sunęła czarna suknia zrobiona z koronkowego materiału.
Nie widziałem jej twarzy.Była zasłonięta kapturem.
-Wybacz za to traktowanie, ale chciałam porozmawiać z tobą bez twoich sztuczek, a moje wilczki nie lubią jak ktoś im ucieka.
Jej głos był tak melodyjny,że w pewnym sensie nie chciało mi się go przerywać.
Podeszła bliżej i dotknęła mojego policzka,a ja poczułem ciepło.
Musiałem zrobić zdziwioną minę,bo zaśmiała się ,a jej śmiech był prześliczny.
-Kim jesteś?-zapytałem.
-Och Jack ,moje imię jest najmniej ważne w tej chwili.
To ty jesteś jednym z moich pionków. Teraz posłuchaj.
Zostaw w spokoju wszystkie dziewczyny jaki spotkasz i jakie spotkałeś do tej pory. Nie potrzebuje nowych pionków w grze.
Powiedziała i odwróciła się jakby coś sobie przypomniała:
-Jack jeszcze jedno nikt nie może wiedzieć o naszym spotkaniu.
Wzięła kawałki mojej laski,do rąk i złączyła je ,a moje moce i siły jakby znowu wróciły.
Odeszła razem z wilkami.Po chwili wróciły i renifery.
Usłyszałem tylko śmiech Mikołaja i sam niewiem co potem.
CZYTASZ
Jack Frost
FanfictionMyślisz, że już wszystko wiesz. Wszystko jest dla ciebie jasne,ale nagle pojawia się osoba, która burzy twój świat. Nie wiesz już nic. Nie masz na czym stać.