Ostatni promyk.

183 10 1
                                    

Śnieżka.
Czuje się jakoś strasznie słabo. Do tego nie moge porozumieć się z księżycem. Coś mnie zagłusza. Matt po raz setny czyta mi te same słowa,  ale one do mnie nie docierają.
-Szczęściara to ma wogóle jakiś sens? -pyta mnie.
Patrzę na gwiazdy dookoła nas.  W dole widzę ośnieżone szczyty.  Kieruje renifery lekko w dół.
-Tylko Nadzieja zna odpowiedź. -odpowiadam bardziej do siebie.
Znowu budzi się we mnie to dziwne uczucie. Byłam Nadzieją,  widziałam jej oczami, a jednocześnie nie wiem jaka ona była. Znam jej wygląd, znam jej głos, a nie znam jej historii.
-Przecież wy byłyście Nadzieją. Powinnyście znać jej zagadki, a nie głowić się o co jej, a może raczej wam chodziło. -odpowiada mi pretensjonalnie.
-W pewnym sensie. Jednak to bardziej tak jakby była moją matką.
-Jesteście dziwne. Szkoda tylko,  że Luna już nigdy nie wróci. -westchnął.
-Luna może wrócić.-odpowiadam.
On tylko patrzy na mnie zaskoczony.
Jack.
Patrzę się na globus. Pojawia się na nim coraz więcej czarnych światełek. Budzi to mój coraz większy niepokój. Jednak żaden ze strażników nie traci energii tak jak wcześniej.
- Gdzie jest Piasek?- zapytała w pewnym momencie Zębuszka.
-Znowu zniknął. Tak jak wtedy...-odpowiada z przerażeniem Zając.
-Znowu stanie się coś wielkiego.-odpowiedziała Zębuszka.
Usłyszałem dziwne mruczenie.
Niepodobne do kociego. Pamiętam to mruczenie!
Naszym oczom ukazał się ogromny smok. Wygladał jak zrobiony z drewna. Cały brązowy z zielonymi zakończeniami. Unosił dumnie głowę.
-Jak już pewnie wiecie jestem Dąb Sprawiedliwy. Znany też jako Dąbek.- przedstawił się smok.
Nie brzmiał jak Płatek czy Płomyk.
- Na czerwcową marchew! Teraz to mamy przekichane. - powiedział Zając, łapiąc się za głowę.
Smok wyglądał na wyraźnie zadowolonego, strażnicy wyglądali na raczej przerażonych.
Strata.
Gdyby zabijanie strażników było tak łatwe jak uśmiercanie ludzi już dawno by ich tu nie było. Ludzie muszą przestać w nich wierzyć oraz zapomnieć , żeby mogli umrzeć na zawsze. Jednak istnieją wierzenia, których nie da się zabić. Piaskowy Ludek, bo ludzie zawsze będą śnić. Koszmar, bo ludzie zawsze się czegoś boją. Nadzieja, bo w końcu umiera ostatnia. Strata, bo każdy coś kiedyś stracił. Cudowna czwórka.
Teoretycznie każdy z nas się równoważy.
Jesteśmy sobie potrzebni żeby żyć. Wyeliminowanie jednego nic nie da, bo jeśli drugie żyje to się odrodzi.
Żeby zabić Nadzieję muszę zatem ją wchłonąć. Zawładnąć nią. Tak jak ona władała mną.
Mam nadzieję , że nie jest to dla was zbyt skomplikowane.
###
Krótki ale jest!
Obiecuje że skończę te książkę w tym roku :)

Jack FrostOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz