Góry siostry

358 31 2
                                    

Luna.
Powoli mijał nam czas. Piaskowy Ludek wrócił. Stwierdził, że wie już jak pokonać wroga. Czasem jego język trudno zrozumieć. Jack żyje jak normalny człowiek.
Pije je i inne te ludzkie sprawy.
Powoli stwierdziłam, że tak mu chyba nawet lepiej. Nie pytał gdzie jest jego laska. Nie potrzebował też jej. Strata się uspokoiła. Ja też jakby jestem zwykłym człowiekiem z długą i skomplikowaną historią. Jak dla mnie mogłoby tak być przez wieki. Nie jestem za nic odpowiedzialna. Niczego nie muszę się bać. To właśnie jest mój idealny plan na życie.
Postanowiłam zabrać z tąd Jacka, bo wszyscy tu niepotrzebnie się o niego troszczą. Pomyślałam o miejscu , w którym jest bezpiecznie i cicho i nikt nie będzie nam przeszkadzał. Tylko najpierw przygotuje to miejsce.
Jack.
Stoję w pracowni i ciągle tylko słucham pytań typu,, Jak się czujesz",,Nic ci nie jest?". To jest nudne i męczące. Położyłem się w końcu w pokoju gdzie jestem tylko ja, Płomyk i Luna. Zauważyłem, że jej nie ma. Wyszedłem z pokoju i szukałem jej. Kiedy kogoś pytałem gdzie może być odpowiadali, że była ze mną. Usiadłem stracony na łóżko i zobaczyłem, że smok siedzi na kartce.
Bądź o 14.30 w górach.
Czekam Luna.
Była 12.40 miałem jeszcze trochę czasu. Chciałem poprosić smoka, ale mało mnie nie ugryzł. Podrzucić więc mnie mógł tylko Mikołaj.
Luna.
Weszłam powoli do jaskini i popatrzyłam na mapy. Nigdy nie zapomne jak kiedyś je malowałam, a Wilczyca dodawała tylko wielki czerwony znak X. Żyło mi się z nią dobrze, ale w pewnym momencie sprawy się skomplikowały i musiała zniknąć. Obie ze Stratą nie rozumiałyśmy czemu odeszła.
Stara była inna. Dało się z nią pogadać i wogóle. Bolało ją tylko coś we mnie. Była Stratą. Była odpowiedzialna. Miała swoje zadania, a ja byłam tylko człowiekiem umiejącym korzystać z energii jakby łączac te światy. Wiem też, że nienawidziła księżyca. Chciałabym czasem, aby tamten świat wrócił. Coś jednak mówi mi, że wszystko wróci do poprzedniego stanu rzeczy. To nie będzie jednak takie kolorowe. Powoli kieruje się w głąb mając jakąś nadzieję, że może jak wyruszę znajdę Wilczyce. Gdzieś tam wkońcu musi być. Kiedy próbuje tam iść słyszę znajomy głos:
-Nie znajdziesz jej i dobrze o tym wiesz.
-Warto mieć nadzieję.-odpowiadam na co ona zaczyna się śmiać.
-Nadzieja już nigdy nie wróci Luno, a i ty już więcej się nie pojawisz.-mówi i patrzy na mnie z triumfem.
-Nie możesz zrobić mi krzywdy.
Patrzy na mnie i nagle w jaskini pojawia się światło. Widzę tłumy koszmarów Mroka i.... Nie wierzę w to co widzę. W klatce leży nieprzytomna Wilczyca.
-Co jej zrobiłaś?!-krzyczę wściekła. Wilczyca się nie rusza. Ona nawet nie oddycha. Czyżby w księdze przepowiedni znalazła coś co może i nas zabić?
Było to dla mnie nie ważne. W tamtym momencie zaślepiła mnie wściekłość. Strata wyczuwając moją energię śmieje się. Nagle czuję spadek energii. Pod sobą widzę jej czarny krąg energii i światło gaśnie.
To właśnie mój koniec.
Jack.
Smoczek zrobił się strasznie nerwowy i nagle osłabł. Wziąłem go na ręce i schowałem do kieszeni muszę szybko lecieć do Luny. Wbiegam cały zdyszany i mówię do Mikołaja, że coś dzieje się ze smokiem. Święty po chwili wybiega wraz ze mną i ruszamy saniami wprost na wskazane miejsce. Nagle okrąża nas chmara koszmarów. Mikołaj walczy z nimi,a ich tylko przybywa. Czuje się trochę bezużyteczny, ale nie mam broni.
Momentalnie słyszymy krzyk jakiejś dziewczyny. To Luna. Byłem tego pewn, bo nikt inny tu nie przychodzi. Kiedy tylko krzyk ucichł zniknęły koszmary. Mikołaj pognął renifery i znalezliśmy się przy jakiejś jaskini.
-Halo? Jest tu kto?-mówię i po chwili zauważam dziewczynę.
Ma takie same włosy jak Luna i jest trochę do niej podobna. Mimowoli biorę ją na ręce i niosę do Mikołaja, bo jest nieprzytomna. Czuję jak delikatnie oddycha. Po chwili uświadamiam sobie, że nawet pachnie jak Luna. Kiedy wychodzę z jaskini Mikołaj przeciera oczy ze zdziwienia i podbiega do mnie. Zabiera dziewczynę z moich rąk, chociaż i tak była lekka. Jedną ręką ją trzyma, a drugą robi wygodne posłanie. Kładzie ją na nie i przykrywa kocami.
Słyszę tylko jak szpecze:
-Witaj w domu Szczęściaro.

Jack FrostOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz