Natalie Smith

53 4 0
                                    

Podczas lotu przejrzałam papiery dotyczące mojej pierwej rozprawy.

Była to kobieta, lat 46. Występuje o rozwód z winy męża, który ją zdradził z młodszą od siebie o 18 lat kobietą. Bezdzietna. To była dość prosta sprawa, ale zawierała dużo rozwagi i umiejętności rozchwytywania kłamstwa i zachłanności.

W domu byłam przed dwudziestą drugą. Martha siedziała w salonie z Aleciem. Kiedy zobaczyła mnie w drzwiach od razu do mnie podbiegła. Mocno przytuliła i pocałowała. Alec również się ze mną przywitał.

- Co oglądacie? - spytałam

- Jakąś fajną komedię.

- A co robi Quinn.

- Jak jechałem do was to nie było go w domu.

Postanowiłam do niego zadzwonić, pod pretekstem, że jestem już w domu.

- Zadzwonię do niego.

Nie odbierał. Dzwoniłam do niego 7 razy i byłam już totalnie wkurzona. Postanowiłam lekko się odprężyć, więc zrobiłam sobie gorącą kąpiel. Wyłączyłam telefon i weszłam do wanny.

Owinęłam się ręcznikiem i poszłam do siebie. Usiadłam w fotelu i wzięłam jakąś książkę.

Nareszcie w domu. - pomyślałam

Założyłam bieliznę i wsunęłam się pod koc. Od razu odpłynęłam.

***

- Nati, skarbie. Natalie. - szeptał

- Yyyyyy... Która godzina? - powiedziałam przekręcając się na drugi bok

- 8:20.

- Quinn! Co ty tu robisz?

- Dzwoniłaś wczoraj.

- No właśnie wczoraj.

- Nie mogłem oddzwonić.

- Powiedzmy, że ci wierzę i wybaczam.

- Jak tam po trasie?

- Dobrze, ale miałam dosyć przenoszenia się z hotelu do hotelu. Wreszcie się wyspałam i wreszcie się zobaczyliśmy. - pocałowałam go w usta.

- Pięknie wyglądasz.- szepnął - Bardzo pięknie.

- Ej...

- No co? - podniósł dłonie do góry - przecież mówię prawdę.

Owinęłam się kocem i usiadłam mu na kolanach. Zaczęliśmy się całować, bardzo delikatnie. Do pokoju wparowała Martha.

- Przepraszam.

- Daj spokój, w czym mogę ci pomóc. - zeszłam z kolan mojego chłopaka i zwróciłam się do przyjaciółki.

- Pożyczyłabyś mi tej błękitnej koszuli. Plis.

- Oki, tylko gdzie... ja... ją... mam... - szperałam w szafie. - O! Jest, proszę i polecam się na przyszłość.

- Quinn co ty jej zrobiłeś, że ona ma taki dobry humor.

- Hej, ja to wszystko słyszę.

- Nie wiem.

- O której będziesz dzisiaj w domu? - zapytałam Marthy

- Kochana, w pracy jestem do 18, albo i nawet dłużej.

- Yhym.

Wyszła, a ja rzuciłam się na Quinna i to dosłownie. Położył się na łóżku, a ja usiadłam na nim okrakiem. Nachyliłam się i zaczęłam go całować. Chwilę potem Quinn położył się na mnie, a ja leżałam pod nim. Zaczęłam się śmiać, lecz mój chłopak dalej mnie całował. Kilka sekund później Quinn spojrzał na mnie i również wybuchnął śmiechem.

- Wariatka.

- Stęskniona wariatka, tęskniłeś choć ociupinkę?

- Nie ociupinkę, lecz bardzo.

- Może się ubiorę.

- Mnie to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie.

Wyciągnął spode mnie koc i zarzucił na siebie, a mnie okrył sobą. Zachichotałam i oplotłam go nogami w pasie.

- Uspokój się. - odparłam poprzez napady śmiechu spowodowane tym, iż mój kochany chłopak całował mnie po szyi i coraz bardziej się zniżał. - Quinn!

- Słucham. - podniósł głowę znad mojej klatki piersiowej.

- Przestań.

- Dlaczego? - zrobił smutną minę

- Dlatego.

- To nie było wyjaśnienie pani prawnik.

- Nie jesteśmy na Sali rozpraw.

- No dobra, trudno mi przestać, ale za to w sobotę jesteś tylko i wyłącznie moja. - pocałował moje ramię. - Okay?

- W sobotę nie mogę. - zażartowałam.

- No to wracam do dokończenia mojej poprzedniej czynności, a i nie przerywaj mi.

-Żartowałam, dla ciebie wszystko.

- Dobra, więc co robimy?

- Kochanie... - wyjęłam z szafy sukienkę w kwiaty i założyłam ją - Od razu lepiej, nie?

- No fajnie, ale wcześniej było lepiej, seksowniej. - zmierzył mnie wzrokiem

- Chodź zjemy śniadanie, a potem zmykam do pracy.

- Co? Pracujesz dzisiaj?

- Yhym, nie ma tak dobrze.

- Muszę się pochwalić, że ja także dostałem pracę.

- Co ty?

- Nom, jestem ratownikiem medycznym. - wybuchłam śmiechem - Naprawdę, studiowałem medycynę, jak mój ojciec.

- No to jestem z pana dumna, panie White.

Zeszliśmy na dół i Martha oznajmiła.

- Idziesz dzisiaj do pracy?

- Tak najpierw na 11:00 do kancelarii. Obgadamy z Lukiem parę szczegółów dotyczących rozprawy...

- To już jutro??? - zapytała zdziwiona

- Nom, a potem spotykam się z Adamem i Jakiem.

- Quinn ty lepiej jej pilnuj.

- Nie dam jej tak łatwo oddać. - przytulił mnie od tyłu i pocałował w policzek

- Dobra, to widzimy się potem, pa. - pocałowała mnie i Quinna w policzek



Gdy poznałam prawdę 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz