Przeglądałam właśnie umowy które miałam poprawić gdy zadzwonił mój telefon.
-Hej mamuś-No hej. Co tam u ciebie? Nie dzwonisz ostatnio. - odłożyłam papiery i rozsiadłam się w fotelu.- Louis, mój szef, odkrył jakiegoś nowego pisarza i jestem zawalona robotom. Przepraszam. -pożaliłam się z westchnięciem.-Och, nie musisz przepraszać. A jak się czujesz? Już lepiej? Jak byłaś u nas nie wyglądałaś za dobrze. -stwierdziła z westchnieniem.-Yyy... Już jest okej. Byłam u lekarza, nic mi nie jest. Chyba byłam przemęczona. -zaczęłam się jąkać. Nie lubię jej okłamywać no, ale przecież nie powiem jej od tak, że jestem w ciąży. A może powiem? Nie, to głupi pomysł. Nie mogła bym jej tego powiedzieć przez telefon.
-Dobra nie ściemniaj. Który tydzień? -zastygłam w bezruchu. Skąd ona...? -Wyprzedzając twoje pytanie, widziałam jak wymiotujesz, że masz wahania nastroju, a przede wszystkim zapach kawy cię drażni. Ty nigdy nie odstawiasz kawy. NIGDY! Stąd też wiem. No, ale poza tym matka wie takie rzeczy. -powiedziała to jak najnaturalniejszą rzecz na świecie. -No to jak, który tydzień? -Eeeeee, szósty. -próbowałam się trzymać, ale musiałam się komuś wygadać, Jak były u mnie dziewczyny nie chciałam poruszać tego tematu, ale... Mama to mama. Ona mnie zrozumie. -Mamuś, boję się. -Powiedziałam ledwo hamując łzy. - Co jeśli sobie nie poradzę? Jeśli zawale sprawę? Co jeśli nie będę się umiała zająć dzieckiem?
Podeszłam do szklanej ściany i patrzyłam na rozciągający się przede mną krajobraz. -Córuś daj spokój. Będzie dobrze. Masz przy sobie tego twojego Conora... Bo nie zwiał jak mu powiedziałaś? -zaniepokoiła się -Nie. Oczywiście, że nie. Ucieszył się i to bardzo. Nawet chciał jakoś przypieczętować nasz związek. -wyznałam z westchnieniem -No to w czym problem kochanie?-No bo... ugh. Ja nie chcę, żeby robił to, bo czuje się do tego zobowiązany. Nie chcę nic na siłę. Wcześniej na ten temat nie rozmawialiśmy, dopiero jak mu powiedziałam o dziecku to poruszył tę kwestie. -Słonko, zbyt szczegółowo wszystko analizujesz. Kiedyś taka nie byłaś. Żyłaś z dnia na dzień i nie przejmowałaś się tym czy dasz radę czy nie. Twierdziłaś, że wszystko się jakoś ułoży i zobaczysz, że w tej sytuacji też tak będzie. Wrzuć na luz. Zatkało mnie. Nie poznaje własnej mamy. -Okej mamo. Wiesz, muszę już kończyć mam jeszcze umowy do przejrzenia. Ucałuj tatę papa. -Pa kochanie. Po skończonej rozmowie czułam się dużo lepiej. Dobrze jest się czasem komuś wygadać. Leżąc właśnie z Conorem na kanapie oglądając telewizje zastanawiałam się nad tym co mówiła mama. Dam sobie radę? Czy nie? Te pytania dręczyły mnie najbardziej. Nagle z rozmyślań wyrwał mnie chłopak, na którym leżałam. -Rodzice urządzają rodzinną kolacje. -mrukną mi do ucha -I?-I, chciałem cię zapytać czy nie poszłabyś ze mną. -Okej. Nastała kolejna chwila ciszy którą wypełniały tylko odgłosy płynące z telewizora. -Nie uważasz, że najwyższy czas powiedzieć wszystkim o ciąży. Na kolacji powiedzielibyśmy moim rodzicom, a któregoś dnia pojechalibyśmy do twoich i powiedzieli też im. Wreszcie byśmy się poznali. -zaśmiał się krótko i melodyjnie. -Poznać się możecie tyle, że moja mama już wie. -Mówiłaś, że nie chcesz im na razie mówić. -uniósł się na łokciach i uniósł mój podbródek tak, żebym na niego spojrzała. -Nie mówiłam im. Mama sama się domyśliła. -wzruszyłam ramionami i złączyłam nasze usta w długim, leniwym pocałunku.-No dobrze. -powiedział kiedy się od siebie odsunęliśmy -To teraz zostają tylko moi rodzice. -Jak myślisz jak zareagują? -spytałam wtulając się mocniej w chłopaka. -Nie wiem. -westchną -A jak zareagowała twoja mama?-Była... wyluzowana? Nie zdziwiła ją ta informacja. -Będzie dobrze. -Mam nadzieję. -przyznałam. ************************************************Co sądzicie?
CZYTASZ
Gdy poznałam prawdę 2
RomanceDruga część książki pt. "Gdy poznałam prawdę". Będzie dużo szczęścia, radości, ale także smutku i tragedii w życiu trzech przyjaciółek: Natalie, Nathalie i Marthy. Zdradzę również, że w tej części Kate wreszcie się zakocha, ale w kim dowiec...