Natalie Smith

41 2 0
                                    

Pojechałam do najbliższego hotelu, wyjęłam rzeczy z bagażnika i ruszyłam do wejścia. W środku było bardzo przestronnie i mimo późnego popołudnia było tu dość tłocznie.

Odebrałam klucze i poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się. Ściany były koloru kremowego, jasne komody i ogromne łoże z białą pościelą.

Mój telefon zadzwonił, był to Quinn.

ROZMOWA:

- Cześć kochanie, gdzie jesteś? Martha do mnie dzwoniłaś, że spakowałaś rzeczy i gdzieś pojechałaś. Mówiła, że się pokłóciłyście.

- Tak, pojechałam do... rodziców. – okłamałam go choć nie było mi łatwo, ale chciałam być sama przez te kilka dni. – Wrócę za kilka dni, nie martw się. Kocham cię, muszę kończyć, pa.

- Pa.

Położyłam się na nim i wpatrywałam w sufit. Strasznie zraniła mnie mówiąc, że nie dziwi się Jake'owi. Była ostatnią osobą, po której spodziewałam się tych słów. Ponownie zadzwonił telefon tym razem był to Luke:

ROZMOWA:

- Hej Natalie.

- Cześć Luke, co tam?

- Masz teraz wolną chwilę, przyszedł jakiś mężczyzna.

- Będę za 10 minut.

Zabrałam torebkę i wyszłam. Weszłam do kancelarii, a na korytarzu czekał Luke.

- U ciebie w gabinecie czeka facet, który powiedział, że chce najlepszego prawnika i dopowiedział, że jesteś nim ty, więc.

- Dobra idę do niego. Dzień dobry, napije się pan czegoś? – spytałam.

- Poproszę szklankę wody.

- Dobrze, Emily przyniesiesz nam dwie szklanki wody? – dziewczyna skinęła głową – Dziękuję. Więc w czym mogę panu pomóc?

- Nie zna mnie pani? – spytał, a ja z niechęcią próbowałam sobie przypomnieć kim może być, ale niestety na marne.

- Niestety nie.

- Jestem najbogatszym mieszkańcem Miami. Robert Parker. Okradziono mnie.

- Aha, miło poznać. Z kradzieżą powinien pan udać się na policję, a nie do prawnika.

- Ale ja wiem kto to ukradł.

- To nic nie zmienia. – odpowiedziałam obojętnie

- To moja córka. Moja żona zginęła niecały rok temu w wypadku samochodowym, może pani o tym słyszała. Straciła kontrolę nad samochodem i, żeby uchronić innych kierowców skręciła i uderzyła w drzewo. Zmarła na miejscu. – mówił prawie przez łzy. – Jest... Była... najlepszą kobietą jaką kiedykolwiek spotkałem. Jej tragiczna śmierć dotknęła nas wszystkich, a najbardziej moją osiemnastoletną córkę. Przed wypadkiem miała plany na przyszłość chciała zostać prawnikiem, jak pani od dziecka o tym marzyła , była bardzo podobna z charakteru i z wyglądu do mojej żony. Po wypadku zmieniła się nie do poznania zaczęła imprezować, palić, pić, nie chodzi do szkoły, potrafi znikać na kilka dni, tygodni. Nie wiem jak mam z nią rozmawiać, nie wiem jak do niej dotrzeć. Boję się, że może zrobić coś głupiego.

- Nie mogę panu pomóc prawnie, ale może mogłabym się z nią spotkać, porozmawiać. To moja wizytówka proszę do mnie dzwonić o każdej porze dnia i nocy. Przyjadę natychmiast. Bardzo mi przykro z powodu pańskiej żony, ale ona jest z panem, na zawsze będzie pan miał ją w sercu. Nawet jeśli chciałby pan ze mną porozmawiać to proszę dzwonić.

- Dziękuję bardzo.

- Do zobaczenia.

- Do zobaczenia.

Nie wiem kiedy z moich oczu popłynęły łzy. Ten mężczyzna opowiedział mi naprawdę wzruszającą historię. Uzupełniłam jeszcze kilka papierów i do gabinetu wszedł Luke:

- Mam do ciebie pytanie, wiem, że nie będziesz zachwycona, ale... Czy mogłabyś przejąć sprawę Violi, ona nie może pracować przez ciążę.

- Tak, a jak ona się czuję?

- Lepiej, rozprawa jest jutro o 12:30.

- Okay tylko wprowadź mnie w tą sprawę.

- Ratujesz mi tyłek.

Około godziny dwudziestej wróciłam do hotelu. Poszłam pod prysznic i położyłam się w łóżku. Myślałam o tej przykrej sprawie pana Parkera. Wiem o to znaczy stracić kogoś, kogo bardzo kochamy. Ja straciłam babcię i dziadka, którzy zmarli gdy miałam sześć lat bardzo mi ich brakuje. Nikomu tak szczerze tego nie wyznałam. Taty nigdy o nich nie wypytywałam. Wiedziałam, że jemu jeszcze trudniej będzie o nich rozmawiać, dlatego zawsze unikałam tego tematu.

Postanowiłam w ten weekend pojechać do dziadków, zobaczyć co u nich. Z tą myślą zasnęłam.

Kolejny dzień był nie do wytrzymania, ciągle gdzieś jeździłam. Gdy wieczorem wreszcie mogłam odpocząć zaczęłam od gorącej kąpieli wytarłam dobrze ciało i je nabalsamowałam. Założyłam luźne spodenki i koszulkę wyszłam na balkon, ale po kilku minutach weszłam do środka i położyłam się na łóżku. Zaczęłam płakać. Wszystko było dla mnie powodem do płaczu... słowa Marthy, historia pana Parkera oraz moi zmarli dziadkowie. Próbowałam się opanować, ale nie dawałam rady.

W pewnej chwili poczułam silne ramiona oplatające mnie w talii, pocałował mnie w policzek i szepnął:

- Jestem przy tobie, nie płacz proszę.

- Quinn... - zaczęłam pospiesznie ocierać łzy. – Co ty tu robisz?

- Wiedziałem, że nie pojechałaś do rodziców... miałem do ciebie przyjechać po tym jak zadzwoniłem, ale chciałem dać ci trochę przestrzeni...

- A może ona ma rację.

- Nawet tak nie mów. Pakuj się, jedziemy do mnie. Rodzice wyjechali, Alec i Connor są u dziewczyn. Mamy wolną chatę.

- Ale ja chcę zostać sa...

- Pójdziesz sama czy mam cię tam zanieść, hm? – przerwał mi.

*** Co sądzisz***

Gdy poznałam prawdę 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz