Natalie Smith

28 3 0
                                    

Polecam włączyć piosenkę powyżej, miłego czytania ;)

Jake. To był on. Zdążył już wstać i wyrzucić papierosa. Ja stałam i wpatrywałam się w niego. Nie wiem po co za nim wyszłam.

- Hej. – mruknął ponownie.

- Cześć.

- Ładnie wyglądasz.

- Dziękuję. Zacząłeś palić?

- Tak, po tym jak... się rozstaliśmy. A co ty tu robisz... Sama. – wyraźnie powiedział ostatnie słowo.

- Wyszłam, bo...

- Quinn z tobą nie wyszedł?

- Nie, uspokój się.

- Jestem spokojny. – zbliżył się a ja poczułam okropną mieszankę alkoholu i papierosów. Złapał mnie w talii.

- Jake, zostaw mnie. – powiedziałam donośnie i zaczęłam się szarpać.

Łzy popłynęły po moi policzku, dotykał mnie wszędzie, a ja próbowałam się bronić, ale na nic. Nagle Jake upadł na ziemię, a na jego twarzy zobaczyłam krew, odwróciłam się i zobaczyłam Quinna, wyciągnął do mnie rękę, a ja je splotłam. Odchodziliśmy już gdy Jake jęknął:

- Jeszcze cię załatwię, suko!

Quinn stracił panowanie nad sobą i zaczął go tłuc.

- Quinn, przestań! – krzyknęłam, a on spojrzał na Jake, potem na mnie, miał w oczach pożądanie, chwilę później zaczął biec.

Wbiegłam do klubu podziękowałam za wspaniały wieczór, zabrałam torebkę

- Co się stało? – spytała Martha.

- Nic, miłej imprezy. - oznajmiłam i pobiegłam w stronę parku, gdzie powinien znajdować się mój ukochany. Siedział na ławce i mocno ściskał dłonie w pięści.

- Quinn... - zaczęłam, a łza wymknęła się z mojego oka i zjeżdżała w dół mojego policzka.

- Zostaw mnie, nie podchodź! Jeszcze zrobię ci krzywdę. – powiedział, a jego głos się złamał.

Mimo strzeżeń podeszłam, usiadłam obok niego i wtuliłam się w jego tors. Serce tłukło mi się w piersi, ale wiedziałam, że nie zrobi mi krzywdy.

- Natalie...

- Ćśśśś... - spojrzałam na niego i pogłaskałam po policzku. – Już dobrze.

- Przepraszam.

- Nie masz za co. Dziękuję, jesteś moim bohaterem. – pocałowałam jego zimne wargi i zaczął padać deszcz. – Idealnie. Romantycznie. – odwrócił wzrok.

- Jestem potworem...

- Nie, nie jesteś żadnym potworem. – złapałam za jego podbródek i zmusiłam by na mnie spojrzał. – Jesteś facetem, którego walnęłam drzwiami, zwyzywałam, ale dzięki temu wiem co do ciebie czuję i wiem, że jesteś facetem, z którym chcę się zestarzeć. Bardzo cię kocham.

- Ale mogę ci zrobić krzywdę.

- Zamknij się wreszcie i mnie pocałuj. Od zawsze marzyłam o pocałunku w deszczu.

- Robi się.

Wstaliśmy, lekko odchylił mnie do tyłu i wpił się w moje usta. To było magiczne.

- Ja ciebie też bardzo kocham. Chodźmy, bo się przeziębisz.

- Jeszcze chwilę. – ponowił pocałunek, a chwilę później usłyszeliśmy brawa. Byli to nasi przyjaciele. – Możemy się zbierać. – szepnęłam.

Gdy poznałam prawdę 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz