Natalie Smith

36 2 0
                                    

Po spędzonej nocy w domu mojego chłopaka wstałam w bardzo dobrym humorze. Wzięłam prysznic i zrobiłam sobie śniadanie. Wypiłam kawę, umalowałam się i ubrałam w szarą sukienkę przed kolano z dość widocznym dekoltem. Założyłam czarne niezbyt wysokie szpilki i zabrałam torebkę.

- Quinn, idę do pracy! – krzyknęłam

- O której kończysz?

- O 16:00, ale jadę jeszcze do Adama chciał ze mną coś ustalić, więc będę około 18:00, 19:00. Zadzwonię jeszcze, okay?

- Yhym. – pocałował mnie w czoło – Uważaj na siebie.

- Dobrze panie White, pa.

- Nie śmiej się. – odwróciłam się, bo chciałam opuścić dom, ale Quinn klepnął mnie w tyłek.

- Ej.

- Idź, bo się spóźnisz. – mówił przez śmiech.

Na mieście były okropne korki. Wiedziałam, że się spóźnię. Wyjęłam telefon z torebki i wybrałam numer do Luke'a:

ROZMOWA:

- Hej Luke, spóźnię się. Na mieście są takie korki, że masakra.

- Dobra, ja przez nie jakoś przebrnąłem, ale też było trudno.

- Będę najszybciej jak to będzie możliwe, pa.

- Cześć.

Skręciłam w jakąś boczną ulicę, jechałam ponad siedem minut i wjechałam w główną ulicę mijając zakorkowany odcinek. Podjechałam pod kancelarię i weszłam do niej. Prawie nikogo w niej nie było.

- Gdzie wszyscy? – spytałam.

- Na spotkaniach, w sądzie, w korkach. Michael dzwonił do mnie i także powiadomił mnie o tym, że się spóźni i mówił, że się widzieliście. Jak ci się udało dotrzeć przed nim?

- Mam swoje sposoby. – zaśmiałam się. – Skręciłam w jakąś boczną ulicę.

- Aha. Masz spotkanie za dwadzieścia minut z jakąś kobietą, potem jedziesz do sądu, tak?

- Tak, na tą rozprawę o pobicie.

- A potem wolna.

- Tak.

- Zapraszam na lunch.

- Okay, to do zobaczenia, idę do siebie.

Po lunchu spędzonym w towarzystwie Luke'a wróciłam do pracy. Jakąś godzinę później poszłam zrobić sobie kawę.

Po skończonej pracy w kancelarii, pojechałam do wytwórni.

- Hej, Adaś. – pocałowałam menadżera w policzek i usiadłam na krześle, naprzeciwko niego.

- Musimy nadrobić zaległości. Nagrać kolejną piosenkę. Trzeba ją napisać i skomponować muzykę.

- Ale ja już to zrobiłam.

- Tak? No, to to ułatwia nam sprawę. Zagraj mi ją.

Przez całą piosenkę Adam przypatrywał się mnie. Kiedy skończyłam, poprosił, aby usiadła i oznajmił:

- Piosenka jest super. Możemy ją nagrać w... - zadzwonił mój telefon, był to Quinn.

- Przepraszam, mów dalej.

- W sobotę, co ty na to? – ponownie rozdzwonił mój telefon. Rozłączyłam się.

- Okay.

- A w następnym tygodniu jedziesz w trasę koncertową. Chicago, Paryż, Londyn, Madryt. – po raz kolejny odezwał się mój telefon. – Więc do soboty.

- Adam, a teraz powiedz mi co się stało.

- Nic.

- Widzę, mnie nie oszukasz. Kate?

- Tak, jest jakaś niespokojna, nieobecna.

- Porozmawiam z nią.

- Okay.

- Dobra, lecę. – pocałował mnie w policzek i wyszłam.

Gdy tylko usiadłam w swoim samochodzie zadzwoniłam do Quinna.

ROZMOWA:

- Natalie, dlaczego nie odbierałaś? – rzucił mi oskarżycielskie pytanie.

- Bo byłam w pracy, o co ci chodzi?

- Za ile będziesz w domu?

- Za jakieś piętnaście minut.

- Dobra, pa.

Rozłączyłam się i uruchomiłam silnik. Założyłam okulary przeciwsłoneczne i ruszyłam w stronę domu Quinna. Tak jak powiedziałam piętnaście minut później byłam w domu. Weszłam, a mój chłopak chodził nerwowo po salonie.

- Hej, skarbie. – podeszłam i pocałowałam go w policzek.

- Cześć. – odpowiedział oschle.

- Co się stało? – zapytałam łagodnie.

- Dzwonili moi rodzice.

- I...?

- Powiedzieli, że wracają w piątek i chcą poznać twoich rodziców.

- To chyba dobrze, nie?

- Natalie moi rodzice są wampirami, nie rozumiesz tego. – warknął.

- Ty też nim jesteś i co z tego?

- To, że... - zaczął, widziałam w jego oczach ból. – Twoi rodzice na pewno po tej kolacji dowiedzą się kim jesteśmy. – głos mu złagodniał, więc podeszłam i wtuliłam się w niego. – potem zabronią nam się spotykać.

- Quinn, nie jestem już małą dziewczynką i nie potrzebuje zgody rodziców, żeby się z kimś spotykać. Kochamy się i to jest najważniejsze, a kto by się tam przejmował opinią rodziców.

- Tylko, że ty spodobałam się moim, a jak ja dam plamę przed twoimi? – próbowałam powstrzymać śmiech. – Z czego się śmiejesz?

- Czy ty się denerwujesz?

- Ja? Nie.

- Dobra, dobra. Idę wziąć prysznic, potem jeszcze pogadamy.

Dzień był bardzo gorący, więc wyjęłam z torby błękitną przewiewną sukienkę i czystą bieliznę. Wykąpałam się i dokładnie wytarłam ciało. Ubrałam na siebie rzeczy i wyszłam z łazienki. Poszłam do pokoju Quinna, a on powiedział:

- Idź do salonu, ja zaraz do ciebie przyjdę tylko podłączę telefon.

- Okay.

Weszłam do salonu i uśmiech zszedł mi z twarzy, gdy zobaczyłam kto w nim jest.

*** Jak rozdział??? Mam nadzieję, że się podoba. Pewnie niektórzy domyślają się kto jest  salonie. Miłego dnia. ***


Gdy poznałam prawdę 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz