✬✬✬ 1 ✬✬✬

1.1K 62 22
                                    

          Śnieg skrzypiał pod moimi butami. Uwielbiałam zimę. Szczególnie w takim czasie, kiedy przypominała ona o nadchodzących świętach Bożego Narodzenia. Mimo, że znów miały wyglądać tak samo : te same ozdoby na choince, te same potrawy, znów grosik w pierogu na szczęście, te same tradycje, ci sami goście; to były niesamowite i kochałam je ponad wszystko. Kochałam zapach pieczonych ciasteczek, smak czerwonego barszczu, niezwykłą atmosferę panującą w tych dniach, Pasterkę i radosną nowinę - "Bóg się rodzi"! 

          Wigilia jest dniem, kiedy wybacza się nawet największym wrogom. Mama wpajała mi to od małego i już mam we krwi tą umiejętność, by w tym dniu przebaczyć tym, do których czuję urazę lub wyrządzili mi krzywdę.     

          Gdy tylko rozpoczął się grudzień, w nastąpił świąteczny show. Wszędzie promocje, masa produktów ze świątecznym opakowaniem, choinki, bombki, światełka, czapki Mikołajowe, kredyty świąteczne, premiery świątecznych filmów w kinach, w telewizji reklamy z klimatem świątecznym... Można wymieniać godzinami. Sklepy, banki i tym podobne chcą jak najwięcej zarobić wciągając nas w ten wir zakupowy. Czy na tym polegają święta? Czy święta są tylko po to, żeby porobić sobie nawzajem prezenty, mieć pięknie oświetlony światełkami dom, dobrze się najeść, posłuchać świątecznych piosenek, popatrzeć na choinkę i pogadać? Ludzie, niestety, tylko to widzą w świętach i zapominają o najważniejszym - to urodziny samego Boga! Coraz częściej zapominają zaprosić Jezusa do swojego serca w czas świąt. Ale jakie to święta bez solenizanta? 

          -Hej - usłyszałam męski głos, który wyrwał mnie z rozmyślania. Odwróciłam się, by zobaczyć skąd dobiegał. Za mną biegł jakiś chłopak. Gdy mnie dogonił, zatrzymał się zdyszany i próbował coś powiedzieć, ale brakowało mu tchu.

        -Wszystko okej? - upewniłam się.  

         Pokręcił przecząco głową. Miał brązowe, kręcone włosy, tego samego koloru oczy, był dosyć wysoki i dobrze zbudowany.  Nie miałam pojęcia, co się stało, dlaczego zaprzeczył? 

          -Był... tam.... człowiek - mówił przerażony - na ziemi... krew... Ktoś go nożem... Trzeba mu pomóc. Pomożesz? 

          Przerażenie udzieliło się i mi. Co miałam w takiej sytuacji robić? Nigdy nie miałam do czynienia z ludźmi umierającymi, nie wiedziałam, jak temu człowiekowi pomóc?! Co zrobić? Z jednej strony śpieszyłam się do domu, bo obiecałam mamie, że wrócę wcześniej i pomogę jej piec ciastka, z drugiej okazałabym się egoistką, że nie pomogłam temu człowiekowi! Nie mogłam go zostawić, od tak! 

          -Gdzie on jest? - próbowałam się przywołać do porządku. 

          Złapał mnie za rękę i krzyknął "chodź". Biegłam najszybciej jak tylko się dało. Nigdy nie byłam dobra w sporcie, nie mówiąc już o tym, że nie potrafiłam szybko biegać i od razu łapałam zadyszkę. Po kilku minutach dotarliśmy do jakiegoś miejsca. Okropnie bolały mnie nogi. Zatrzymaliśmy się. Otarłam oczy i próbowałam spostrzec, tego człowieka, o którym mówił, ale nikogo nie widziałam. Serce waliło mi jak oszalałe. Może to nie tu? Może zatrzymał się, żebym złapała oddech? Nie...

          -Nie ma go... - powiedziałam patrząc na niego z wyrzutem. Czyżby robił sobie ze mnie żarty? To o czym mówił nie miało miejsca? Zmyślił to sobie od tak? 

          Dopiero wtedy spostrzegłam, że byliśmy w takiej części miasta, że nikt tu nie chodzi. Znajdowaliśmy się w jakiejś uliczce, gdzie dominowały stare, opuszczone domy. Przeszedł mnie dreszcz strachu. Spojrzałam nieznajomemu prosto w oczy, jakbym próbowała odczytać z nich, jakie ma wobec mnie zamiary. 

         -Idiota  - mruknęłam i zaczęłam uciekać. Nieważne było to, że bolały mnie nogi i nie miałam na nic siły. Strach, który we mnie się pojawił, zapanował nad wszystkimi innymi dolegliwościami. Nie miałam pojęcia dokąd uciekam. Śnieg, który zaczął padać, w dodatku wpadał mi do oczu i nic nie widziałam. Czułam, że z sekundy na sekundę zaczynam zwalniać i poruszałam się z żółwią prędkością. Dosłownie jak w snach, kiedy próbuje się uciekać, a stoi się w miejscu. Dyszałam jak lokomotywa w utworze Tuwima.  

          Ktoś nagle podszedł mnie od tyłu i zatkał usta, co uniemożliwiło mi krzyczenie. Oczy zalały mi się łzami. 

         -Nawina jesteś... - usłyszałam tylko, a potem upadłam na ziemię tracąc przytomność. 












Uciec przeznaczeniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz