✬✬✬17✬✬✬

306 24 8
                                    

          ○ ○ ○

          -Halo?

          -Hej, Maja. Tu ja... Adam. Chciałbym ci podziękować za wczoraj. To było dla mnie niezwykle ważne i wiele dla mnie znaczyło. Chciałbym cię zapytać, czy... chciałabyś się jeszcze spotkać?

          -Oczywiście. Tylko dzisiaj nie mogę, całą noc będziemy pracowali nad tekstem piosenki i spróbujemy muzykę skomponować do tego. Z tego też powodu będę pewnie spać w dzień, więc jeśli chciałbyś się spotkać, to jestem wolna jutro wieczorem.

          -Jasne. O czym ta piosenka?

          -Tekst nie jest jeszcze do końca napisany, próbujemy coś z chłopakami sklecić, ale wiesz, jak to jest... Ja próbuję cokolwiek wymyślić, a oni bawią się w najlepsze... Yyy, pytałeś, o czym jest... Jest to piosenka głównie o miłości. Bardziej o tym, jak próbuje się uciec przed miłością.

           -I jak? Ile napisaliście?

          -Mamy dwie zwrotki i próbujemy obmyślić jeszcze jedną no i refren... Nie wiem, co z tego wyjdzie. Zobaczymy. A jak z Kingą?

          -Nic o niej nie wiadomo. Ale nie chcę rozmawiać o tym przez telefon. Porozmawiamy jutro, okej?

-Oczywiście. Jeśli chodzi o miejsce spotkania, to znam jedno świetne. Muszę ci je pokazać. Jednak nie zdradzam szczegółów. Porozmawiamy sobie w spokoju.

          -I zaśpiewasz mi piosenkę, którą dzisiaj napiszesz.

          -Nawet o tym nie myśl- roześmiała się.

          Po chwili pożegnali i rozłączyli się. Adam poczuł się jakby winny, że spotyka się z inną dziewczyną, mimo iż były to jedynie przyjacielskie zamiary. Tylko, czy Kindze to by się spodobało? Byłaby na niego zła?

                                                                                        * * *    

          Kiedy się obudziłam, zupełnie nie wiedziałam, gdzie jestem. Leżałam na starej wersalce w pokoju, gdzie na ścianach wisiały kolorowe dywany z końmi, pośrodku stał stolik, a na nim termos. Szybko zdążyłam też zauważyć, że nie jestem związana.

           Sięgnęłam po termos i nalałam sobie herbaty. Smakowała niesamowicie! Od razu zrobiło mi się cieplej. Poszłam do toalety, a następnie do kuchni, gdzie zastałam Filipa.      

        -Dzień dobry!- powiedziałam, stając w progu.

          -O! Cześć!- uśmiechnął się, po czym spytał, jak mi się spało. Nie mogłam się nadziwić jego nagłą zmianą.

          -Jasne, dobrze mi się spało... Tylko nie rozumiem, dlaczego mnie nie zawiązałeś?

          -Zaufałem ci.

          Po tych słowach poczułam dziwne uczucie. Być może było to skrępowanie? Dla mnie słowo "zaufać" było szczególnym zaszczytem, którym można darzyć jedynie osoby, które się kocha lub po prostu, które są ważne dla nas. Filip natomiast nie był osobą, której mogłam zaufać, ponieważ czułam z nim żadnej więzi, a tym bardziej nie kochałam go. To, co do niego czułam, to jedynie wygasająca powoli nienawiść i spora dawka współczucia.

         -Chcę wrócić do domu- powiedziałam nagle.

          -Dlaczego?- zapytał bez sensu. Dobrze znał odpowiedź, lecz bał się, aby nie usłyszeć jej z moich ust. Zaczął nerwowo przeplatać palce, nie spuszczając mnie z oczu.

          -Tęsknie-powiedziałam smutno tonem pełnym żalu. Była to prawda. Chciałam wrócić do domu, zniknąć mu z oczu i nigdy więcej go nie widzieć. Mimo wczorajszego wieczoru i tego, co się od niego dowiedziałam, nie chciałam zawierać z nim znajomości, już nie mówiąc o byciu jego dziewczyną.

          -Proszę...

          -A co jeśli ucieknę?- zapytałam nie zważając na jego wcześniejsze „proszę"- Co jeśli zawiodę twoje zaufanie do mnie?

          -Proszę, nie rób tego...

          -Dlaczego?- podniosłam głos.

          -Bo się zabiję.

          Po tych słowach zamilkłam. Stałam jak wryta w ziemię i nie potrafiłam się ruszyć ani nic powiedzieć. Nie mogłam przyjąć do świadomości tego, co usłyszałam. Zabiłby się? I to z mojego powodu? Jak w ogóle mogłabym później żyć mając go na sumieniu? On nie ma po kolei w głowie. Nie jest normalny... Potrzebuje lekarza.

          Po kilku minutach milczenia usiadłam na krześle obok i rozmyślałam nad tym, co powiedział. Gdybym uciekła, to skończyłby ze sobą, czyli ja byłabym powodem jego śmierci. To jest szantaż!- myślałam gorączkowo- Jak ja się teraz stąd wydostanę? Do czego ten chłopak jest jeszcze zdolny? Czego o nim nie wiem?

          -Powiedz, że to żart...

         -Tak, Kingo. Życie to jest żart i jedna wielka kpina.                             

          -Jesteś nienormalny, wiesz o tym? - wypaliłam przerażona. Sama nie wiedziałam, skąd miałam na tyle odwagi. On jednak nie zareagował na moje pytanie retoryczne, więc postanowiłam nadal drążyć temat- Dlaczego zabiłbyś się? I to z mojego powodu?

          Spojrzał na mnie niechętnie. Znów milczał, jak to on... Nie cierpiałam tej pełnej grozy ciszy. 

          Zastanawiałam się też, dlaczego sterczę w tej kuchni, skoro jestem rozwiązana, zamiast uciekać? Przecież mogłabym chwycić po nóż, pogrozić mu i uciec. Chwycić coś do ręki i z całej siły tym czymś i uderzyć w niego. Hamowały mnie jednak dwie rzeczy: groźba, że się zabije i współczucie, które się we mnie zebrało. Z jednej strony go nienawidziłam, z drugiej współczułam i chciałam pomóc. 

          -Ponieważ jestem w tobie beznadziejnie zakochany. Tak, kocham cię i tylko ty jesteś moim powodem do życia, mimo, że ty mnie nie cierpisz. Bez ciebie, moje życie byłoby bez sensu i nie chciałbym dłużej ciągnąć go życia bez twojego udziału w nim- powiedział z zaciśniętymi zębami- To chyba wystarczający powód?

          Po całym ciele przeszły mi ciarki. Przełknęłam ciężko ślinę, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie usłyszałam. Nie miałam pojęcia, że mogę być dla kogoś tak ważna. Nigdy też nie usłyszałam tak pięknych słów o miłości skierowanych do mnie. Adam w życiu mi czegoś takiego nie powiedział, ba, nigdy nie powiedział mi, że mnie kocha. Jednak słowa Filipa nie sprawiły mi przyjemności. Poczułam jakbym mu wbiła szpilę w serce, jednocześnie raniąc przy tym siebie. Te słowa bolały gorzej niż największe bóle, które w swoim życiu przeżyłam. Najgorsze było to, że nie potrafiłam znaleźć na niego lekarstwa, który by go złagodził...

           -Tak mi przykro...- powiedziałam ze łzami w oczach cofając się do tyłu, gdy oczekiwał na moją odpowiedź- Nie potrafię odwzajemnić twojego uczucia.

           Wydawało mi się, że wszystko wokół wiruje. Cisza z każdą chwilą stawała się coraz bardziej dręcząca, ale wolałam, aby Filip jej nie przerywał, gdyż niemal każde słowa wypowiedziane z jego ust były bolesne i raniły nie tylko mnie, ale także jego. 

          Założyłam kurtkę i podeszłam do drzwi. Położyłam dłoń na klamce, mając nadzieję, że jeden ruch oddzieli mnie od niego, że pozwoli mi wrócić do domu. Jeden ruch, który zadecydowałby o moim i o jego życiu. Teraz wybór należał do mnie. On jednak zrobił wbrew mojej woli i przerwał ciszę szepcąc:

          -Tylko proszę, nie odchodź...

Uciec przeznaczeniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz