Kiedy weszłam do środka, mama nie potrafiła się otrząść. Dopiero po chwili wpadłyśmy sobie w ramiona i zaczęłyśmy płakać. Przycisnęła mnie mocno, jakby się bała, że może mnie znów stracić. Do pomieszczenia wszedł również tato. Był tak samo zdziwiony jak mama.
- Gdzie ty byłaś? - mama odsunęła się o krok i z oczekiwaniem wpatrzyła mi się.
W głowie bębniły mi słowa Filipa - "Powiedz prawdę. Powiedz to, co uważasz za słuszne."
- To długa historia...
- Ale nie uciekłaś, prawda? Nie zrobiłaś tego z tym chłopakiem...?
- Mamo - podeszłam do niej i chwyciłam ją za rękę - Nigdy bym tego nie zrobiła.
- Dzięki Bogu! Tylko, że... Nic z tego nie rozumiem.
- Wszystko wyjaśnię, tylko usiądźmy gdzieś...
* * *
W salonie stała choinka, a obok niej my. Zapłakani i wciąż przerażeni. Opowiedziałam im całą prawdę. No może nie do końca całą... Ominęłam kilka faktów i wydarzeń. Najdziwniejsze było to, że iż bardzo się starałam przedstawić Filipa także z tej dobrej strony, to w tamtej chwili było to niemożliwe. Nie dało się przysłonić dobrymi cechami te złe, które dominowały. Nie dało się zamaskować faktu, że mnie uprowadził.
- Wyszliście na miasto, a ty nie krzyczałaś, nie prosiłaś o pomoc? - zmrużył oczy tato - Dlaczego?
Było to pytanie, na które nie potrafiłam odpowiedzieć, a po nim pojawiły się kolejne. Na większość z nich odpowiadałam milczeniem.
- On wcale nie jest taki, jak to się może wydawać. Jest naprawdę dobrym człowiekiem, tylko bardzo zagubionym, z ciężką przeszłością...
- Chyba nie powiesz, że jeszcze się z nim zaprzyjaźniłaś?! - niemal krzyknął. Był tak zdenerwowany, że zaciskał chwilami pięści. Tymczasem mama nie potrafiła wydusić z siebie słowa.
Jak można wytłumaczyć komuś, coś co wydaje się absurdalne? Ale właśnie tak, zaprzyjaźniłam się z nim.
- No nie... Czy ty zdajesz sobie sprawę, na co byłaś narażona? Przecież to wariat! Mógł ci zrobić krzywdę! My tu ze strachu o ciebie umieraliśmy, a ty się z nim zaprzyjaźniałaś?! Czy ty w ogóle jesteś odpowiedzialna?!
- Nie krzycz... - powiedziała błagalnie mama, po czym zwróciła się do mnie - Kingo, wydawało mi się, że jesteś mądrą dziewczyną i na tyle odpowiedzialną, że nie zrobisz takiej głupoty.
- Gdybym się z nim nie zaprzyjaźniła, to być może wcale bym nie wróciła do domu.
- Ach, to taki jest ten twój przyjaciel? Mógłby nie pozwolić ci wrócić do domu, do rodziny?
W oczach pojawiły mi się łzy, które otarłam rękawem od bluzy. Nie miałam najmniejszej ochoty na dalszą rozmowę. Cały świat legł mi w gruzach...
- Spokojnie, powinniśmy inaczej porozmawiać - powiedziała nieco zdezorientowana mama - Kiniu, ten chłopak musi ponieść karę. Nie można tego tak zostawić. Wiesz może, gdzie on...
W tym momencie zadzwonił telefon mamy, a ta rzuciła się ku niemu i odebrała szybko. Chwilę z kimś rozmawiała, po czym przekazała nam niezbędną informację.
- Ten chłopak właśnie zgłosił się na policję i przyznał do winy.
I wtedy wszystko stało się jasne. Filip mówiąc, że musi zrobić to, co słuszne, miał na myśli ujawnienie i przyznanie się do winy. Nie potrafiłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Nie wiedziałam, że stać go na coś takiego.
Obiecałam rodzicom, że rozmowę dokończymy jutro, a ja pójdę się położyć. Jednak nim rzeczywiście zasnęłam, wymknęłam się do pokoju brata. Usiadłam obok niego i wsłuchiwałam się w jego oddech. Tak bardzo mi go brakowało...
- Karol... - szturchnęłam go w ramię.
- Kinga? - powiedział i przeklął. Był tak samo zdziwiony jak mama, kiedy mnie zobaczyła. Przetarł oczy i kiedy upewnił się, że to nie sen, powiedział - O co chodzi? Dlaczego ty...?
- Nieważne. Chcę ci tylko powiedzieć, że bardzo cię kocham i stęskniłam się za tobą.
- Ja za tobą też - przytulił mnie mocno - Ale należy mi się chyba wytłumaczenie? Gdzie ty, kurde, byłaś?
- Długo by mówić. Porozmawiamy o tym rano.
- Wszyscy się bardzo o ciebie martwili.
- Wiem. Teraz śpij.
Następnego dnia, gdy się obudziłam i zauważyłam, że na zegarku godzina dziewiąta, usłyszałam krzyki dobiegające z dołu.
- Gdzie ten zasraniec?!
Zerwałam się gwałtownie z łóżka i pobiegłam do kuchni. Zastałam tam przekrzykujących się mamę i Karola.
- Obiecywałeś mi coś.
- Niczego ci nie obiecywałem. Muszę skopać mu dupę!
- Karol - stanęłam w progu. Nagle nastała cisza i skierowali swój wzrok na mnie - On się już przyznał wczoraj na policji. Oni wymierzą mu karę, nie ty.
- Nie oni, tylko sąd.
- Co? - zdziwiłam się. Jaki sąd?
- Będzie sprawa w sądzie i to właśnie sąd wymierzy mu karę.
Na słowo "sąd" zrobiło mi się niedobrze. Nie chciałam, aby Filip dostał kilka lat więzienia. Wystarczająco miał ciężkie życie, teraz powinien naprawić je, a nie przesiadywać w pudle.
- Idę się przejść - powiedziałam i nakładając na siebie kurtkę, wyszłam na zewnątrz. Miałam dość tego przedstawienia. Chciałam żeby to wszystko już się skończyło.
CZYTASZ
Uciec przeznaczeniu
Mistério / SuspenseUprowadzenie nastoletniej Kingi dwa tygodni przed Świętami to tragiczna wiadomość dla rodziny. Te święta miały być takie same jak każde inne. Rodzina Kowalewskich znów miała usiąść do Wigilijnego stołu, zjeść dwanaście potraw, a o północy wyruszyć...