✬✬✬ 27✬✬✬

185 17 7
                                    

         Kiedy weszłam do środka, mama nie potrafiła się otrząść. Dopiero po chwili wpadłyśmy sobie w ramiona i zaczęłyśmy płakać. Przycisnęła mnie mocno, jakby się bała, że może mnie znów stracić. Do pomieszczenia wszedł również tato. Był tak samo zdziwiony jak mama. 

      - Gdzie ty byłaś? - mama odsunęła się o krok i z oczekiwaniem wpatrzyła mi się. 

     W głowie bębniły mi słowa Filipa - "Powiedz prawdę. Powiedz to, co uważasz za słuszne."

        - To długa historia...

        - Ale nie uciekłaś, prawda? Nie zrobiłaś tego z tym chłopakiem...?

        - Mamo - podeszłam do niej i chwyciłam ją za rękę - Nigdy bym tego nie zrobiła. 

        - Dzięki Bogu! Tylko, że... Nic z tego nie rozumiem. 

        - Wszystko wyjaśnię, tylko usiądźmy gdzieś...

                                                          *                                 *                            *

         W salonie stała choinka, a obok niej my. Zapłakani i wciąż przerażeni. Opowiedziałam im całą prawdę. No może nie do końca całą... Ominęłam kilka faktów i wydarzeń. Najdziwniejsze było to, że iż bardzo się starałam przedstawić Filipa także z tej dobrej strony, to w tamtej chwili było to niemożliwe. Nie dało się przysłonić dobrymi cechami te złe, które dominowały. Nie dało się zamaskować faktu, że mnie uprowadził. 

      - Wyszliście na miasto, a ty nie krzyczałaś, nie prosiłaś o pomoc? - zmrużył oczy tato - Dlaczego? 

      Było to pytanie, na które nie potrafiłam odpowiedzieć, a po nim pojawiły się kolejne. Na większość z nich odpowiadałam milczeniem. 

      - On wcale nie jest taki, jak to się może wydawać. Jest naprawdę dobrym człowiekiem, tylko bardzo zagubionym, z ciężką przeszłością...

      - Chyba nie powiesz, że jeszcze się z nim zaprzyjaźniłaś?! - niemal krzyknął. Był tak zdenerwowany, że zaciskał chwilami pięści. Tymczasem mama nie potrafiła wydusić z siebie słowa. 

       Jak można wytłumaczyć komuś, coś co wydaje się absurdalne? Ale właśnie tak, zaprzyjaźniłam się z nim. 

      - No nie... Czy ty zdajesz sobie sprawę, na co byłaś narażona? Przecież to wariat! Mógł ci zrobić krzywdę! My tu ze strachu o ciebie umieraliśmy, a ty się z nim zaprzyjaźniałaś?! Czy ty w ogóle jesteś odpowiedzialna?! 

     - Nie krzycz... - powiedziała błagalnie mama, po czym zwróciła się do mnie - Kingo, wydawało mi się, że jesteś mądrą dziewczyną i na tyle odpowiedzialną, że nie zrobisz takiej głupoty. 

       - Gdybym się z nim nie zaprzyjaźniła, to być może wcale bym nie wróciła do domu. 

       - Ach, to taki jest ten twój przyjaciel? Mógłby nie pozwolić ci wrócić do domu, do rodziny? 

       W oczach pojawiły mi się łzy, które otarłam rękawem od bluzy. Nie miałam najmniejszej ochoty na dalszą rozmowę. Cały świat legł mi w gruzach... 

     - Spokojnie, powinniśmy inaczej porozmawiać - powiedziała nieco zdezorientowana mama - Kiniu, ten chłopak musi ponieść karę. Nie można tego tak zostawić. Wiesz może, gdzie on... 

      W tym momencie zadzwonił telefon mamy, a ta rzuciła się ku niemu i odebrała szybko. Chwilę z kimś rozmawiała, po czym przekazała nam niezbędną informację. 

      - Ten chłopak właśnie zgłosił się na policję i przyznał do winy. 

       I wtedy wszystko stało się jasne. Filip mówiąc, że musi zrobić to, co słuszne, miał na myśli ujawnienie i przyznanie się do winy. Nie potrafiłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Nie wiedziałam, że stać go na coś takiego. 

        Obiecałam rodzicom, że rozmowę dokończymy jutro, a ja pójdę się położyć. Jednak nim rzeczywiście zasnęłam, wymknęłam się do pokoju brata. Usiadłam obok niego i wsłuchiwałam się w jego oddech. Tak bardzo mi go brakowało... 

       - Karol... - szturchnęłam go w ramię. 

      - Kinga? - powiedział i przeklął. Był tak samo zdziwiony jak mama, kiedy mnie zobaczyła. Przetarł oczy i kiedy upewnił się, że to nie sen, powiedział - O co chodzi? Dlaczego ty...?

      - Nieważne. Chcę ci tylko powiedzieć, że bardzo cię kocham i stęskniłam się za tobą. 

      - Ja za tobą też - przytulił mnie mocno - Ale należy mi się chyba wytłumaczenie? Gdzie ty, kurde, byłaś? 

      - Długo by mówić. Porozmawiamy o tym rano. 

      - Wszyscy się bardzo o ciebie martwili.

      - Wiem. Teraz śpij. 

      Następnego dnia, gdy się obudziłam i zauważyłam, że na zegarku godzina dziewiąta, usłyszałam krzyki dobiegające z dołu. 

      - Gdzie ten zasraniec?! 

     Zerwałam się gwałtownie z łóżka i pobiegłam do kuchni. Zastałam tam przekrzykujących się mamę i Karola. 

      - Obiecywałeś mi coś. 

     - Niczego ci nie obiecywałem. Muszę skopać mu dupę! 

     - Karol - stanęłam w progu. Nagle nastała cisza i skierowali swój wzrok na mnie - On się już przyznał wczoraj na policji. Oni wymierzą mu karę, nie ty.

       - Nie oni, tylko sąd. 

       - Co? - zdziwiłam się. Jaki sąd? 

        - Będzie sprawa w sądzie i to właśnie sąd wymierzy mu karę. 

        Na słowo "sąd" zrobiło mi się niedobrze. Nie chciałam, aby Filip dostał kilka lat więzienia. Wystarczająco miał ciężkie życie, teraz powinien naprawić je, a nie przesiadywać w pudle. 

      - Idę się przejść - powiedziałam i nakładając na siebie kurtkę, wyszłam na zewnątrz. Miałam dość tego przedstawienia. Chciałam żeby to wszystko już się skończyło. 





Uciec przeznaczeniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz