✬✬✬ 5 ✬✬✬

595 40 12
                                    

(W tym rozdziale narrator będzie  3-osobowy. Takie rozdziały często będą się powtarzać. Będę je oznaczać " ○○○"

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

○○○

          Maria siedziała zapłakana przy stoliku. Była dopiero piąta nad ranem. W nocy w ogóle nie spała, no bo jak można było spać, gdy zaginęła córka? Ciągle dręczyły ją pytania : Gdzie ona jest? Z kim przebywa? Co się z nią dzieje? Jak się czuje? Czy żyje? Najgorsza była bezradność, która zagościła na dobre u Marii. Nie potrafiła w żaden sposób pomóc córeczce, a jedyne co mogła zrobić, zrobiła już wczoraj - powiadomiła z mężem policję, która powiedziała, że radzi zaczekać do nocy, może wróci do domu. Uważali, że ich córka pewnie z jakimś chłopakiem się umówiła i wróci, gdy zrobi się ciemno, jak to czasem nastolatki mają zwyczaj robić, ale Kinga nie wróciła... Nie dało się opisać, co czuli, gdy nad ranem nie zastali córki w swoim pokoju. 

        -Ona nie uciekła, nie jest taka - mówiła matka dziewczyny przecierając załzawione oczy - Miałyśmy razem piec ciastka, a wiesz jak ona kocha piec... Obiecała, że wróci wcześniej, a...

        -Musimy zawiadomić policję, natychmiast. Nie możemy dłużej zwlekać, a im wcześniej tym są większe szanse, że ją znajdą - Tomasz nie miał ochoty rozmyślać, chciał działać. Każda chwila bezczynności powodowała w nim coraz większe wyrzuty sumienia, że nie zaradza na to, aby odnaleźć córkę. 

          -Myślisz, że... że... - nie mogła tego powiedzieć. Miała wrażenie, że słowa utkwiły jej w gardle - ... ktoś ją uprowadził? 

          Mąż szybko przytulił ją, głaszcząc po głowie. Zaczął pocieszać żonę, że na pewno nic jej nie jest, że wszystko będzie dobrze. Ukradkiem spoglądał nerwowo na telefon.

         -Może spróbujemy jeszcze do niej zadzwonić? - powiedział cmokając ją w czoło. 

         -Myślisz, że tego nie robiłam? Wczoraj dzwoniłam, dzisiaj chyba ze trzydzieści razy. Ciągle słyszę tylko ten dźwięk, co oznacza, że albo ma wyłączony telefon, albo... sama nie wiem. Wysłałam mnóstwo esemesów, ale żadnej odpowiedzi. Czuję, że coś jej się stało... 

        Tomasz puścił żonę i chwycił telefon komórkowy. Szybko wystukał trzy znane cyfry i zadzwonił. Mówił szybko i nerwowo.

          -Ja w sprawie naszej córki, która wczoraj zaginęła. Tak, Tomasz Kowalski. Kinga nie wróciła na noc...  Nie, nie jest dorosła, ma siedemnaście lat. Nie odbiera telefonów. Mówiliście, że rozpoczniecie poszukiwania, jeśli do jutra się nie znajdzie... Jak to? - był zawiedziony, ale nie poddawał się. W końcu walczył o życie swojego dziecka! Prowadził rozmowę, szczegółowo opisując, kiedy jak i co. W końcu usłyszał, aby zgłosili się na komisariacie. 

           -Jedziemy - powiedzieli jednocześnie, przebierając się w błyskawicznym tempie. Powiadomili o tym Karola, czyli rok starszego brata Kingi, nie mówiąc mu jednak, co się stało. Ich syn wiedział tylko tyle, że jego siostra nie wróciła do domu. Oczywiście, nic nie wiedział, gdzie mogła się udać, mimo, że mięli bardzo dobry kontakt ze sobą. 

          Później czekała ich długa rozmowa na komisariacie. Udzielali szczegółowych odpowiedzi, starając się niczego nie pominąć. Jak była ubrana? - Czarna kurtka, granatowe dżinsy, czarne buty zimowe i szara czapka. Kiedy mogło to się stać? - Lekcje skończyła około godziny czternastej. Czy mogła się spotkać z kimś ze znajomych - Nic o tym im nie wiadomo, ale raczej nie. Nie miała również żadnego chłopaka, to było pewne. Tego typu pytań było wiele. Bogu dzięki, że Kinga nie była pełnoletnia, bo gdyby tak się stało, to szanse na odnalezienie jej byłyby minimalne. 

          Policja rozpoczęła poszukiwania. Sprawdzili nagrania na kamerach w sklepach, na rynku, w parkach, ale na żadnym nie było widać dziewczyny. Rodzice wypytywali przechodnich, czy wczoraj ktoś jej nie widział. Przesłuchiwano przyjaciółki i znajomych dziewczyny. Nikt nic nie wie. Każdy wiedział tylko tyle, że miała wrócić prosto do domu, a jedna przyjaciółka nawet wiedziała, że Kinga miała piec z matką ciastka na święta. Każdy zaprzeczał na pytanie, czy mogła się umówić z jakimś chłopakiem, w których była np. zakochana. Jeden chłopak nawet się zwierzył, że próbował zdobyć jej serce, umówić się z nią do kina, ale była nieugięta. Prawdopodobnie szukała tego jedynego

          Rodzice dziewczyny spędzili całe przedpołudnie na przepytywaniu przechodnich, zaglądaniu w różne uliczki i szukaniu jej, gdzie tylko przyszło im na myśl. Wyniki poszukiwań były marne. 

          Gdy mięli już wracać do domu, jeden z przechodniów powiedział, że widział tą dziewczynę. 

          -Kiedy? - w Marii zrodziła się iskra nadziei, że nie wszystko stracone, że ich poszukiwania nie są na marne. 

          -Pani poczeka - chłopiec wyjął z portfela paragon i przeczytał godzinę - Około czternastej dziesięć. Przechodziła obok mnie jakieś sto metrów dalej - wskazał na chodnik, którym Kinga zawsze wracała do domu. 

          -Jak wyglądała? W jakim była stanie?

          -Wyglądała... normalnie. Jak zwykła nastolatka. 

          -No tak... - westchnęła kobieta - To było jeszcze przed faktem. Ale dobre choć to. 

          -A co się stało? Może pomogę? 

           Maria rozpłakała się i wtuliła twarz w męża kurtkę. Miała dość. Chciała zobaczyć swoją córkę.  

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Podjęłam decyzję - książki nie skończę przed świętami. Nie ma szans. Pisanie potrwa mi może jakieś dwa miesiące? Pół roku? Chcę napisać coś naprawdę dobrego, a pośpiech tylko temu szkodzi. Mam nadzieję, że wam się spodobało - zostawcie po sobie ślad w komentarzu :) Lub kliknijcie u góry gwiazdkę - to bardzo motywuje, a czym więcej pozytywnych opinii, tym częściej będą pojawiały się rozdziały :) 





Uciec przeznaczeniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz