Jaki życie ma sens? Żyjemy po to, by umrzeć. A może umieramy po to, by żyć? Czy rzeczywiście istnieje wspaniałe miejsce, do którego trafiamy po śmierci? Czy naprawdę jest tam tak pięknie, nie ma problemów i trosk, tak, że nikt kto tam spędził choć kilka sekund, nie chce wracać? A może faktycznie nasze życie to jedynie próba? Może Bóg chce przez to nasze krótkie ziemskie życie, przesegregować najpierw ludzi na dobrych i złych, aby w Niebie nie było niepotrzebnej mieszaniny? Tak, aby to co białe było białe, a to co czarne - czarne. Może przez ten krótki czas potrafi sprawdzić, kto darzy Go prawdziwą, bezinteresowną, bezkresną miłością? Może o to właściwie chodzi? Może nasze życie to jedynie sprawdzian tego, jacy naprawdę jesteśmy i na co zasługujemy?
Robiło się ciemno. Ja siedziałam obwiązana na krześle w kuchni, wpatrując się widoki za oknem, które powoli ogarniała ciemność. Zastanawiałam się - jaki jest sens mojego życia? Czy gdybym teraz umarła, to jak zapamiętaliby mnie ludzie? Czy zrobiłam coś dobrego dla nich, co utkwiło im w sercu? A może dbałam jedynie o swoje potrzeby, byłam zbyt samolubna? Czy do wszystkich żywiłam sympatią? Co zrobiłam w moim życiu, z czego jestem dumna?
Było mi strasznie zimno. W domu był piec kaflowy, ale jak widać chłopak nie miał wcale zamiaru go użyć, więc się upomniałam. Nie mogłam już dłużej tego wytrzymać.
-Wiesz co to jest homo sapiens sapiens? - skierowałam pytanie retoryczne do chłopaka, który przeglądał coś na swoim telefonie. Nie odpowiedział. Zmierzył mnie tylko spojrzeniem i wrócił do przeglądania czegoś na komórce.
-To taki inteligenty gatunek ludzi, których mózg jest już do końca rozwinięty i tacy ludzie potrafią wykorzystać różne przyrządy do zapewnienia sobie lepszych warunków. Więc jeśli należysz do tego niezwykle mądrego gatunku, to radziłabym ci zapalić w piecu.
Nie pamiętam, kiedy ostatnio mówiłam tonem tak przepełnionym ironią.
-W życiu tego nie robiłem.
Serio? Nie wie jak rozpalić ogień?!
Westchnęłam ciężko i podyktowałam mu, co ma robić. Ku mojemu zdziwieniu wykonywał polecenia bez wahania i jakoś rozpalił ogień pod kuchnią.
-Tak właściwie, to jak masz na imię? - zdobyłam się na odwagę.
-Filip. Ty Kinga...
-Skąd wiesz...? - zaniemówiłam. Skąd to wiedział?
Wzruszył ramionami - Wiem o tobie więcej niż myślisz.
-Na przykład? - zaciekawiłam się, choć tak naprawdę bałam się odpowiedzi. Myśl, że wie o mnie więcej niż ja o nim wzbudzała we mnie niepewność. Kontrolował mnie wcześniej?
-W wolnym czasie grasz w tenisa. Właściwie, to jesteś w tym całkiem dobra, bo rok temu dostałaś się do wojewódzkich zawodów i zdobyłaś trzecie miejsce.
Aha! Świetnie. Kontrolujesz mnie już od roku! - pomyślałam, a dopiero po chwili zorientowałam się, że wypowiedziałam te słowa na głos.
Później chłopak nic nie mówił, jakby nagle stracił głos. Zirytowało mnie to, ponieważ chciałam więcej wiedzieć, skąd ma o mnie tyle informacji? Próbowałam sobie przypomnieć, czy go wcześniej gdzieś nie widziałam, czy nie chodziliśmy razem do tej samej szkoły, ale nic nie pamiętałam. Jego twarz wydawała mi się obca. Nie potrafiłam się otrząsnąć po tym, co usłyszałam. Byłam jeszcze bardziej przerażona. Próbowałam rozwiązać zagadkę - jaki był powód porwania mnie? No bo w końcu jakiś musiał być...
Dobiegała godzina dziewiętnasta. Zastanawiałam się, ile osób już za mną tęskni? Czy rodzice się martwią? Czy Adam już o wszystkim wie? Eh, gdyby tylko wiedział, co się ze mną dzieje... Mogłabym się założyć, że jeśli wie, to prędzej się załamuje i rozpacza zamiast mnie do cholery szukać. Naprawdę nic do niego nie mam. Jest fantastycznym chłopakiem, przemiłym, czułym, dobrze wychowanym, potrafi mnie rozbawić, poprawić humor i jest naprawdę dobrze ułożony, ale... Mi brakuje tego, że nie jest taki jak lew - że nigdy nie walczy, nie jest ani trochę szalony. Brakuje mi tego, że jest zbyt idealny, nie popełnia błędów. Przy nim dostaję kompleksów, że jest tak wyidealizowany. Tylko przez kogo? Przez mamę, przeze mnie?
CZYTASZ
Uciec przeznaczeniu
Mystery / ThrillerUprowadzenie nastoletniej Kingi dwa tygodni przed Świętami to tragiczna wiadomość dla rodziny. Te święta miały być takie same jak każde inne. Rodzina Kowalewskich znów miała usiąść do Wigilijnego stołu, zjeść dwanaście potraw, a o północy wyruszyć...