✬✬✬26✬✬✬

203 18 8
                                    

           Dochodziła godzina dwudziesta. Ku mojemu zdziwieniu, wszyscy już spali oprócz mnie i Filipa. Filip napisał kartkę do swojej kuzynki "Coś nam wypadło i musieliśmy wrócić. Przepraszam, że odjechaliśmy bez pożegnania, ale to bardzo pilne. Dzięki, że nas tak gościnnie przyjęłaś". Następnie wsiedliśmy do samochodu chłopaka i odjechaliśmy.

        Droga dłużyła się niemiłosiernie. Ani na chwilę nie zmrużyłam oczu. Jechaliśmy w milczeniu. Filip twarz miał kamienną, bez wyrazu. 

        - Co będzie dalej? - w końcu przerwałam niezręczne milczenie.

       - Wrócisz do domu.

       - Dobrze wiesz, że mam na myśli ciebie. 

       - Zrobię to, co uważam za słuszne. 

      Byłam ciekawa, co miał na myśli. Co było słuszne? Mimo, że korciło mnie, aby zapytać go o to, powstrzymałam się. Czułam, że nie chce o tym rozmawiać. Wydawało mi się, że ucieknie z Wrocławia, tak aby nie pozostawić po sobie żadnego śladu. Żadnego prócz mnie. W końcu to ja byłam największym dowodem na to, że mnie porwał. Problem jednak tkwił w tym, że ja nie miałam pojęcia, co z sobą począć, gdy przyjadę do rodzinnego miasta. Jak wyjaśnić całą sytuację rodzinie?

      - Nie wiem, co powiedzieć rodzicom... - spojrzałam na niego wymownie. Czekałam aż udzieli mi jakiejś odpowiedzi, która pomogłaby mi choć odrobinę. 

      - Kingo, powiedz prawdę - jego głos drżał, a mnie przeszły ciarki. 

       Czy powinnam powiedzieć całkowitą prawdę? Czy to pomogłoby mu? 

       W głowie miałam mętlik i nie wiedziałam, co rzeczywiście powiedzieć rodzinie. Nie pocieszał mnie zupełnie fakt, że wracam do domu, mimo że powinnam się cieszyć jak głupia. Może było ze mną coś nie tak? Nie miałam również pojęcia, jaką stronę tej prawdy powiedzieć? Tą lepszą, czy tą gorszą? A może lepiej, jak nic nie powiem? 

       Patrzyłam przed siebie, jak jedziemy na przód. Z każdą chwilą bliżej domu, rodziny, Adama. Z każdą chwilą jakbym traciła cząstkę siebie. I najgorsze było, że nie wiedziałam, czemu. 

       - Po co jest ten pistolet? - odważyłam się wreszcie go o to zapytać, mimo że nie widziałam już broni w samochodzie. 

       Filip udawał, że nie słyszy. Zauważyłam jednak, iż wzbudziło to w nim zakłopotanie. 

         - Chciałeś mnie zabić? - podniosłam głos. 

        Chłopak zjechał na pobocze i zatrzymał samochód. Spojrzał na mnie, jakby chciał mnie przeszyć wzrokiem. 

        - Naprawdę pomyślałaś, że mógłbym ci to uczynić? 

       Serce bębniło mi mocno. Czy mógłby mi to zrobić? 

      - Teraz nie, ale nie wiem, jakie zamiary miałeś wcześniej... Więc jaka jest prawda? Chciałeś mnie... zabić?

      - Nie przeszło mi to przez myśl. 

     - To po co ci ta broń? Mów! Przecież nie masz jej od tak - krzyknęłam, a on zasłonił mi delikatnie usta.

     - Nie krzycz, proszę. To nie tak, jak myślisz. 

     - Nie? To co, może sobie kolekcjonujesz broń? Co masz jeszcze? Snajperkę? Pochwal się. No śmiało! 

      Filip odwrócił ode mnie wzrok i wpatrywał się w jakiś niewidzialny punkt przed sobą. Im więcej mówiłam, tym bardziej był spięty. Ale nie przestawałam, chciałam poznać tą cholerną prawdę. Ile jeszcze mógł kłamać? No ile? 

      - A może nie mnie chciałeś zabić, skoro mówisz, że to nie tak jak myślę? A może już zabiłeś, co? - coraz bardziej się nakręcałam. 

      - Chciałem popełnić samobójstwo! - powiedział twardo przerywając moje gadanie. 

     Doznałam kolejnego szoku. Samobójstwo? 

     Wydawało mi się, że lada chwila spalę się ze wstydu. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Ale widziałam, że Filipowi również było trudno. Nie musiałam pytać, dlaczego chciał się zabić, ponieważ powodów miał naprawdę wiele. Śmierć ukochanej dziewczyny, uczucie że jest niepotrzebny nikomu, przez nikogo niekochany... A może nawet coś więcej? Mówił, że był złym człowiekiem. 

         - Powiedz, dlaczego uważasz, że byłeś złym człowiekiem? 

        - Nie wiem, czy chcesz to usłyszeć.

        - Chcę się o tym dowiedzieć, zanim się rozstaniemy. To dla mnie bardzo ważne. 

        Filip wziął głęboki oddech, po czym powiedział - Jak to powiem, nie będziesz chciała mnie znać.

       - Przeżyłam porwanie, przeżyje i to - spróbowałam zażartować, rozluźnić atmosferę, ale na marne. 

      - Miałem kumpla w gimnazjum. Kubę. Właśnie tak ma na imię... Bardzo go lubiłem, był moim najlepszym kumplem. Trochę się to zmieniło, gdy Adrianna zachorowała. Od początku jej nie lubił. Raz jednak, gdy przechodziłem obok bramki przy szkole, usłyszałem jego rozmowę z nowymi kolegami... Śmiali się z niej. Rozumiesz? Z chorej osoby. Była bardzo wierząca, gdy tylko się dało, spędzała czas w kościele, bo wiedziała, że dużo jej już go nie zostało. Szydzili z niej i mówili, że powinna się cieszyć, że za niedługo z Jezuskiem się spotka. Wyśmiali i jej wiarę. Naprawdę, mówili wiele okropnych rzeczy na jej temat. W końcu nie wytrzymałem i rzuciłem się na nich... 

         - I co? I tyle? To ma świadczyć o tym jak złym jesteś człowiekiem? Broniłeś jej...

        - Jednemu złamałem nos, a Kubę... Kuba do dzisiaj jest głuchy. Nie panowałem nad sobą. Emocje przewyższyły u mnie...

     Poczułam, jak ogarnia mnie lęk. Chciałam go jakoś usprawiedliwić, uspokoić, ale oboje wiedzieliśmy, że tego nie da się wyjaśnić. 

        - Sama chciałaś to usłyszeć. Już wiesz, dlaczego chciałem to zrobić. Jak się pozbiera to wszystko do kupy, to... 

        - Ale nie zrobisz tego, prawda? 

        - Odkąd cię poznałem, wiele się zmieniło.

       - Powiedz mi po prostu, że tego nie zrobisz. 

       - Postaram się - uśmiechnął się smutno, po czym zapalił silnik i ruszyliśmy w dalszą drogę. 

                                              *                                                    *                                                  * 

        - Trzymaj się - Filip przytulił mnie mocno i oddał mi telefon.

       - Ty też - odpowiedziałam. 

      - I pamiętaj - chwycił mnie za rękę, gdy już chciałam odchodzić - Powiedz im to, co uważasz, że powinnaś powiedzieć. Nie mów niczego na siłę .

      Pokiwałam jedynie głową i odeszłam. Nie znosiłam pożegnań, a te było wyjątkowo trudne. Kilka minut później, mimo że było ciemno, ujrzałam mój kochany domek. Telefon rozjaśniał mi drogę, więc wszystko było dla mnie widoczne. Kiedy dotarłam do drzwi, wzięłam głęboki oddech. Czułam jak łzy wzbierały mi się w oczach. W końcu odważyłam się zadzwonić. 

       Chwilę później usłyszałam, jak ktoś przekręca klucz we drzwiach, a następnie ujrzałam zdziwioną twarz mamy. 

Uciec przeznaczeniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz