2. Koń by się uśmiał

15.4K 846 451
                                    

Obudziłam się w sterylnie białym pokoju. Dosłownie wszystko było tu białe. Przez okno wpadały promienie słońca, które raziło mnie w oczy. Głowa mnie bolała, a brzuch domagał się jedzenia.

Czyli nie umarłam, pomyślałam. Chyba że po śmierci odczuwa się wieczny głód.

Podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Na stoliku nocnym stała wielka szklanka z dziwnym napojem. Przez chwilę zastanawiałam się, co powinnam zrobić. Byłam w obcym pokoju, w którym czuć było leki i truskawki. Czy nie powinnam wezwać pomocy?

W końcu jednak ciekawość zwyciężyła. Upiłam łyk i od razu poczułam się lepiej. Konsystencja była podobna do shake'a, ale napój smakował bardziej jak świeżo wyciskany sok pomarańczowy. Nawet się nie obejrzałam, a szklanka była pusta.

— Nareszcie się obudziłaś.

Blondynka o szarych oczach opierała się o poręcz łóżka. W jej pogodnym uśmiechu nie widziałam nic przerażającego, a jednak czułam się nieswojo, budząc się w całkowicie nowym miejscu w towarzystwie nieznanej mi osoby.

— Kim jesteś? — zapytałam, poprawiając poduszkę, by chwilę potem móc się o nią oprzeć.

Blondynka usiadła na łóżku.

— Jestem Annabeth, córka Ateny.

— Córka Ateny? — powtórzyłam, traktując to jak żart.

Dopiero wtedy dostrzegłam jej jaskrawopomarańczową koszulkę z napisem OBÓZ HEROSÓW. Zmarszczyłam brwi. Zawieźli mnie na jakieś letnie kolonie w roku szkolnym? I to tu miałam być bezpieczna?

— Jak ci na imię? — zapytała Annabeth, przerywając ciszę.

— Nazywam się Julia Castellan — oznajmiłam, a dziewczyna wzdrygnęła się. — Coś nie tak?

— Nie, nie... — Cisza. — Po prostu to nazwisko o kimś przypomina. — Bardzo długa cisza. — Pójdę powiedzieć Chejronowi, że już się obudziłaś.

I wyszła, zamykając za sobą drzwi.

Siedziałam tak w ciszy przez kilkadziesiąt minut, zastanawiając się, czy przypadkiem nie zwariowałam. Co się stało z ciocią? Z Minotaurem? Z Davidem?

Z zamyślenia wyrwał mnie po raz kolejny dźwięk otwieranych drzwi. Tym razem do pokoju wszedł chłopak wyglądający na jakieś szesnaście lat. Był ubrany w czarny T-shirt z logiem AC/DC i spodnie w tym samym kolorze z dziurami na kolanach. Na nogach miał czarne Converse.

— Chejron chce z tobą pogadać — powiedział na dzień dobry. — Zaprowadzić cię do niego?

Kim, do cholery, był ten cały Chejron? Nigdy nie słyszałam tak dziwnego imienia. Chociaż...? Być może Lily kiedyś coś o kimś takim wspominała...

— Kim jesteś? — zapytałam, zanim zdążyłam się zastanowić.

Chłopak przewrócił oczami.

— Jestem Nico di Angelo — przedstawił się chłodno. — Syn Hadesa.

— Julia Castellan -— odpowiedziałam nieśmiało.

Chłopak zmarszczył brwi, najwyraźniej chcąc coś powiedzieć, ale powstrzymał się.

— Czujesz się na siłach, żeby dojść tam sama?

-— Myślę, że tak. Ale nie mam pojęcia, gdzie jest ten cały Chejron.

Brunet westchnął.

— Zaprowadzę cię do niego — zadecydował i ruszył w kierunku drzwi. Pospiesznie założyłam tenisówki i pobiegłam za nim, wcale nie odczuwając zmęczenia ani bólu. Ale byłam głodna.

Percy Jackson i córka PosejdonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz