Obudziły mnie niezbyt przyjemne mdłości. Pobiegłam do łazienki, gdzie oddałam jeszcze nieprzetrawiony posiłek z wczorajszego ogniska. Ohydny smak w ustach zmusił mnie do przedwczesnego umycia zębów. Spojrzałam na zegarek, na którym widoczna była godzina piąta piętnaście. Jęknęłam tylko, wiedząc, że już nie zasnę. Postanowiłam poczytać jeden z poradników, które dostałam od mojego rodzeństwa. Niestety, praktycznie wszędzie wiadomości się pokrywały.
Najważniejsze informacje, które znalazłam:
1. Nie denerwować się (co przy Percym jest niemożliwe).
2. Zdrowo się odżywiać (co w Obozie jest niemożliwe, z uwagi na ogniska i liczne festyny).
3. Nie przemęczać się (co z uwagi na treningi, potrzebę bycia w pełnej gotowości i ilość rzeczy, którą trzeba codziennie wykonywać jest niemożliwe).Słowem: poradniki dla śmiertelniczych przyszłych mam wcale nie pomagają heroskom.
Ale nie miałam nic innego pod ręką.
Kiedy więc moje rodzeństwo zaczęło wstawać, by iść na śniadanie, byłam wniebowzięta. Od razu się uśmiechnęłam, kiedy wszyscy zaczęli wypytywać mnie, jak się czuję. Razem poszliśmy na śniadanie, gdzie również zostałam zalana pytaniami. Dla jasności: tylko od tych, o którym powiedziałam o ciąży. Są to zaufane osoby i mam pewność, że nikomu więcej o tym nie powiedzą.
Po śniadaniu zostałam wezwana przez Chejrona, więc pożegnałam się z moim rodzeństwem, które zamierzało na trening. Z tego względu, że Clarisse również nie mogła go prowadzić (ku ogólnej uciesze całego obozu), do prowadzenia treningu został zobowiązany jeden z synów Aresa.
Stanąwszy pod Wielkim Domem, zapukałam w drzwi. Ostatnio Chejron ciężko pracował nad czymś, o czym nikomu nie mówił, dlatego prosił, żeby przed wejściem do jego gabinetu zapukać. Odczekałam chwilę i w końcu drzwi otworzył centaur.
— Witaj, Annabeth — powiedział. — Proszę, wejdź.
Wszedł do środka pomieszczenia, dając mi przejść. Chwilę później siedziałam już na kanapie i czekałam na wyjaśnienie powodu mojej obecności tutaj.
— Posłuchaj, Annabeth... — zaczął Chejron. — Potrzebuję twojej pomocy.
— O co chodzi, Chejronie? — zapytałam. Perspektywa przydania się do czegoś wreszcie się pojawiła.
— Powiem wprost: nie radzę sobie z obozem.
Zdziwiłam się. Chejron zawsze miał wszystko pod kontrolą. Szefów obozu nominował tylko po to, żeby nie mieć tylu obowiązków na głowie. O każdym problemie wiedział, zanim mu o nim powiedziałeś.
Ostatnio jednak Chejron stał się bardziej smętny, strasznie zabiegany. Bardzo często musiał wyjeżdżać z obozu, czego powodem były ważne sprawy. Obozowicze robili zakłady, o co może chodzić.
— Czy coś jest nie tak z obozem? — zapytałam.
Centaur westchnął.
— Teoretycznie nie. Ale sama zauważyłaś, że ostatnio zaatakowali nas herosi, czyli nasi bracia. Nie mam pojęcia, dlaczego to zrobili, ale to znak, że coś się święci. — Chejron złożył ręce jak do modlitwy. — Wielokrotnie próbowałem namówić centaury do pomocy obozowi, ale od żadnych nie otrzymałem jeszcze odpowiedzi.
— A więc to był powód twoich delegacji — domyśliłam się.
Mężczyzna przytaknął.
— Dlatego... chciałbym cię prosić, żebyś została naszym dyktatorem.
Otworzyłam oczy ze zdziwienia.
— Jest aż tak źle, Chejronie?
Dyktator był powoływany w starożytnym Rzymie na okres sześciu miesięcy, gdy imperium zagrażała wojna. Zarządzenie takiego stanowiska było ostatecznością.
CZYTASZ
Percy Jackson i córka Posejdona
FanfictionMimo iż Wielka Trójka podpisała pakt, w którym zobowiązała się do nieposiadania dzieci, Posejdon postanowił złamać ten zakaz... trzykrotnie. Dwunastoletnia Julia Castellan od dawna wiedziała, że to, co się wokół niej dzieje, nie może być przypadkiem...