Przewróciłam się na chodnik, przygnieciona tonami gruzu. Do płuc dostał mi się pył, przez co zaczęłam krztusić się i kaszleć.
— Julia, jesteś cała? — zawołał ktoś z mojej lewej strony, jednak byłam zbyt zamroczona, by zrozumieć, kto to był. W głowie mi się kręciło, a w płucach paliło. Spróbowałam się ruszyć, ale moje prawe kolano przeszył tak potężny ból, że aż krzyknęłam.
— Julia, wszystko w porządku? — krzyknął znów ten ktoś. Przebłysk świadomości sprawił, że ogarnęłam, że to Percy.
— Nie mogę się ruszyć! — odkrzyknęłam do niego.
— Spokojnie, zaraz ci pomogę!
Spojrzałam w górę. Zauważyłam, że gruzu jednak nie było tak dużo, bo przez szpary między kawałami widziałam promienie słońca. Spróbowałam podnieść rękę. Uwolniłam ją spod mniejszego odłamu chodnika i odgarnęłam beton znad głowy. Posypał się pył i malutkie odłamki szkła, ale na szczęście odwróciłam głowę i materiały powpadały mi jedynie we włosy.
Nagle poczułam mocne szarpnięcie i wrzasnęłam z bólu. Chwilę później siedziałam na chodniku, a nade mną stał Nico.
— Nie drzyj się — powiedział i ścisnął mostek nosa. — Bo ogłuchnę przez ciebie.
— Przepraszam — odparłam z przekąsem. — A teraz idź pomóc reszcie.
Chłopak tylko przewrócił oczami i zniknął w obłoku czarnego dymu.
Rozejrzałam się wokół. Ściana zewnętrzna lotniska była całkowicie zniszczona. Na ziemi leżał kopiec, usypany z elementów elewacji, chodnika i karoserii niektórych samochodów. Nie zauważyłam na szczęście żadnego śmiertelnika – cała okolica opustoszała.
Co gorsza, nie zauważyłam potwora.
— N–Nico? — wyszeptałam niepewnie. — Jesteś tu?
Cisza.
Spróbowałam wstać, ale po raz kolejny przez moje kolano zostałam unieruchomiona. Pozostało mi jedynie czekać – albo na ratunek, albo na śmierć.
Po kilku sekundach obok mnie pojawił się Percy, a zaraz po nim Luke i Grover. Wszyscy wyglądali na zdziwionych tak szybką ewakuacją spod gruzu.
— Nico — powiedziałam, uprzedzając ich pytanie. Ale gdzie podziewa się syn Hadesa?
Nagle usłyszałam syk. Uniosłam głowę i zobaczyłam coś, co chyba było połączeniem człowieka i węża. Od pasa w górę był to szczupły mężczyzna o jasnych, długich włosach. Ale w pasie kończyła się jego człekokształtność, gdyż od tamtego miejsca w dół był wężem. Dosłownie wężem o zielonych, brudnych łuskach.
— Co robimy? — wyjąkałam. Facet był naprawdę ogromny. Nawet z tak dużej odległości było widać, że jest wyższy nawet od Percy'ego.
Grover zdjął swoje sztuczne nogi i stanął. Jestem ciekawa, co widzieli śmiertelnicy. Bardzo owłosione spodnie? A może pół kostiumu kozy?
— Julia, dasz radę wstać? — zapytał mój brat.
— Nie sądzę — odparłam, wskazując na kolano. Było sine i bardzo bolało. Odruchowo się wzdrygnęłam. — Gdzie jest Nico?
Wtem syk stał się głośniejszy.
— Musimy uciekać — rzekł Luke, ignorując moje pytanie. — Jesteśmy w opłakanym stanie. Nie damy rady walczyć.
— A Nico? — upierałam się. — Może mu się coś stało? Trzeba go znaleźć.
— Tamtym razem też miał być ranny i w ogóle — prychnął syn Hermesa. — Chodźmy już.
CZYTASZ
Percy Jackson i córka Posejdona
FanfictionMimo iż Wielka Trójka podpisała pakt, w którym zobowiązała się do nieposiadania dzieci, Posejdon postanowił złamać ten zakaz... trzykrotnie. Dwunastoletnia Julia Castellan od dawna wiedziała, że to, co się wokół niej dzieje, nie może być przypadkiem...