Po przełknięciu wszystkich lekarstw leżałam spokojnie. Cały czas przed oczami miałam smutne twarze mojej rodziny. Byłam podpięta do kroplówki, okropnie bolała mnie głowa... W sumie całe ciało. Nagle zrobiło mi się okropnie niedobrze. Obok łóżka była miska, do której zwymiotowałam. Bałam się, mogłam się odwodnić, czego nie chciałam. Wzięłam czystą wodę, która leżała na stoliczku położonym obok łóżka. Napiłam się. Było to wielkim błędem, ponieważ wszystko zwymiotowałam. Położyłam się na plecach i oddychałam. Wcześniej mi się to nie zdarzyło, a guz nie wyrósł sobie tak z dnia na dzień... Znaczy tak myślę, nie znam się na tym.
Moje przemyślenia przerwał lekarz, który wszedł do mojej sali. Trzymał jakąś teczkę i podszedł do mnie.
- Znamy dokładne położenie guza na mózgu. Jest to płat czołowy. Jest wiele... objawów tego, że właśnie tam się znajduję. Np. zmiana osobowości, agresja lub apatia, trudności z mową, zaburzenia osobowości, dezorientacja... Będzie można usunąć guza za kilka dni. Ale to niesie za sobą konsekwencje. Może to zostawić trwały ślad w twojej psychice. Mianowicie mogą zostać niektóre objawy obecności nowotworu. - mówił, patrząc cały czas na dokumenty, a ja słuchałam nic nie odpowiadając. - Czy zgadzasz się na przeprowadzenie operacji? Twoja matka się już zgodziła, a ty podczas operacji będziesz uśpiona i nic nie poczujesz.
- A jest pewne, że się wybudzę? - lekarz spojrzał wreszcie na mnie odkładając teczkę na łóżko.
- Niestety, ale nie. Ale poprawię ci humor i powiem, że jest 80% na to, że się wybudzisz. Zaczęłaś leczenie odpowiednio wcześnie dzięki, czemu jesteśmy w stanie to stwierdzić. Musisz jeszcze przyjąć trochę dawek lekarstw one przygotowują cię na operację.
- Yhym. - mruknęłam po czym zamknęłam oczy i położyłam się na łóżku.
Lekarz zapewne pomyślał, że chcę się przespać. Wziął miskę i wyszedł. Wrócił niespełna dwie minuty potem. Położył nową obok łóżka i wyszedł ponownie. Otworzyłam leniwie oczy i patrzyłam w przestrzeń. Chwilę potem przyniesiono do sali jakąś zupę. Była ohydna. Brak jakichkolwiek przypraw... No może troszeczkę soli... Jadłam ją bardzo powoli za każdym razem krzywiąc się.
- Cześć skarbie. - usłyszałam głos Kate. Odwróciłam głowę w stronę drzwi.
- Hej. - powiedziałam oschle.
- Co się stało? - zapytała marszcząc brwi.
- Nic... Wszystko w porządku! Od zawsze chciałam mieć raka i wylądować w szpitalu! - krzyknęłam.
- Przepraszam... Nie o to mi chodziło.
- Pff... - prychnęłam. - Wyjdź, nie chcę nikogo widzieć!
- Ale Blue...
- Gówno! Wyjdź!
- Dobrze... - powiedziała. Wiem, byłam okropna, ale ostatnio nie mam dobrego humoru.
- Kate... Przepraszam. - i mimo, że nie była to jedna z tych dramatycznych kłótni, które często nam się zdarzały, to oczy mi się zaszkliły. - Nie chciałam. Nie wiem co się ze mną ostatnio dzieje. - powiedziałam i kolejne łzy popłynęły po moich policzkach.
- Blue, nie płacz. To nie twoja wina. - podeszła do mnie i mnie przytuliła.
- Ale twoja też nie... Nie powinnam była się na tobie wyżywać tylko dla tego, że jest mi ostatnio ciężko... - odwzajemniłam przytulasa. - Dziękuję.
- Za co?
- Za to, że jesteś.
- Nie ma za co i vice versa. - jej głos zdradzał, że się uśmiecha.
Potem ona opowiedziała mi o tym co robiła cały dzień, a ja jej opowiedziałam o operacji, guzie i wgl. Potem niestety musiała iść. Znowu zostałam sama.
------------------------------
Witajem :3. Ci, którzy jeszcze nie wiedzą... DRUGA CZĘŚĆ KIK'A JUŻ JEST OPUBLIKOWANA!! ^^. Nazywa się "Never Give Up". Znajdziecie ją na moim profilu.Wiem rozdział dupy nie urywa, ale chyba aż taki zły nie jest xD. Dziękujka za wszystkie komentarze i gwiazdki ♥♥ Kocham Was ♥♥