Charlie's POV
Wyobraziłem sobie, że to Kate jest w moich ramionach.
- Nie puszczaj mnie. - powiedziałem.
- Nie zamierzam. - odpowiedziała.
Nagle zrobiła się ciężka i zdałem sobie sprawę, że ona zemdlała. Chwyciłem ją "na pannę młodą" i zniosłem na piętro niżej. Położyłem ją na sofie w salonie, a sam zadzwoniłem na pogotowie. Po zawiadomieniu ich, podniosłem brunetkę w ten sam sposób co wcześniej i wyniosłem ją na zewnątrz. Okryłem ją moją kurtką. Kilka minut później przyjechało pogotowie.
- Jest pan kimś z rodziny? - zapytała ratowniczka.
- Tak. Jestem jej kuzynem. - wypaliłem.
- Dobrze. Może pan jechać.
- Nie jestem dorosły.
- To jak masz na imię?
- Charlie.
- Dobrze, więc Charlie, mógłbyś zadzwonić po jej rodziców, rodzeństwo?
- Tak jasne. Tylko potrzebuję jej telefonu, bo ciocia zmieniła numer.
- Dobrze, proszę. - wyjeła urządzenie z kieszeni kurtki dziewczyny i mi je podała.
Wsiadłem do karetki i pojechaliśmy do szpitala. Z telefonu dziewczyny przepisałem numer jej matki. Chwilę potem zadzwoniłem ze swojego. Po dwóch sygnałach usłyszałem głos pani Winslow.
- Halo?
- To ja Charlie.
- O, witaj. Co się stało?
- Blue zemdlała i jedziemy do szpitala.
- O, dobrze. Zaraz będę. Za kwadrans kończę.
- Yhym.
- To zadzwoń jeszcze do Leo, żeby się nie martwił.
- Miałem właśnie do niego dzwonić.
- To dobrze. Ja kończę. Do zobaczenia.
- Do widzenia.
Rozłączyłem się i wybrałem numer mojego przyjaciela.
- Hej Charlie. Co jest?
- Hej. Blue zemdlała i jedziemy do szpitala.
- O kurde. Zaraz będę. Cześć.
- Cześć. - ten to szybko potrafi gadać.
Rozłączyłem się i chwyciłem jedną z rąk Blue. Chwilę potem znaleźliśmy się w szpitalu. Ja nie mogłem wejść na salę, więc usiadłem na korytarzu. Żeby tylko nie było nic poważnego.
***
Leo's POV
Od razu po rozłączeniu się powiedziałem mamie co się stało. Zaraz wsiadliśmy w samochód i pojechaliśmy do szpitala. Zastałem Charlie'go siedzącego na korytarzu. On płakał? Podszedłem do niego.
- Co się stało?
- Kate zemdlała.
- Co? Jaka Kate?
- Znaczy Blue. Blue zemdlała.p
- Skąd ty to w ogóle wiesz?
- Bo, ja u niej byłem.
- Czemu?
- Bo chciałem jej pomóc przypomnieć parę rzeczy.
Zdziwiłem się, ale to chyba dobrze. Usiadłem obok. Nic już się nie odzywałem.
***
Blue's POV
Obudziłam się w białym pokoju. Zapewne w szpitalu. W sali stał lekarz.
- Dzień dobry. - uśmiechnął się.
- Dzień dobry. Znów zemdlałam?
- Tak.
- Czy to nawrót choroby?
- Nie. To było spowodowane stresem. Zapewne przez amnezję, ale niczym się nie stresuj, a będzie dobrze. Zostaniesz do wieczora, żeby przyszły wyniki i puścimy cię do domu.
- Dobrze.
Lekarz wyszedł i chwilę potem do sali weszli Leo, Charlie, mama zapewne Leo i moja mama. Przywitałam się z nimi. Charlie opowiedział im co się wydarzyło pomijając oczywiście cięcia zastępując to "pomocą w przypomnieniu sobie paru rzeczy". Ja oczywiście na wszystko przytakłam. Mam nadzieję, że blondyn na pewno nic sobie już nie zrobi. Chyba zrozumiał co mam na myśli, bo się uśmiechnął i delikatnie skinął głową. Uśmiechnął się, ale jego oczy były smutne. Mama wyszła, żeby kupić coś do jedzenia i picia. Wróciła z ciastkami i sokiem brzoskwiniowym. Tak na marginesie to moim ulubionym. Rozmawialiśmy o paru sprawach. Leo opowiadał śmieszne sytuacje z jego życia i co po chwilę wybuchaliśmy śmiechem. Chwilę po tym przyszedł lekarz i badania były pozytywne, więc wróciliśmy do domu.
-------------------------
Napisałam Bejbeje ❤❤❤. Jak Wam się podoba? Jeszcze cztery rozdziały do końca ;-;.ILYSM ❤❤