Rozdział XXV

2.4K 196 15
                                    

Charlie's POV

Wyobraziłem sobie, że to Kate jest w moich ramionach.

- Nie puszczaj mnie. - powiedziałem.

- Nie zamierzam. - odpowiedziała.

Nagle zrobiła się ciężka i zdałem sobie sprawę, że ona zemdlała. Chwyciłem ją "na pannę młodą" i zniosłem na piętro niżej. Położyłem ją na sofie w salonie, a sam zadzwoniłem na pogotowie. Po zawiadomieniu ich, podniosłem brunetkę w ten sam sposób co wcześniej i wyniosłem ją na zewnątrz. Okryłem ją moją kurtką. Kilka minut później przyjechało pogotowie.

- Jest pan kimś z rodziny? - zapytała ratowniczka.

- Tak. Jestem jej kuzynem. - wypaliłem.

- Dobrze. Może pan jechać.

- Nie jestem dorosły.

- To jak masz na imię?

- Charlie.

- Dobrze, więc Charlie, mógłbyś zadzwonić po jej rodziców, rodzeństwo?

- Tak jasne. Tylko potrzebuję jej telefonu, bo ciocia zmieniła numer.

- Dobrze, proszę. - wyjeła urządzenie z kieszeni kurtki dziewczyny i mi je podała.

Wsiadłem do karetki i pojechaliśmy do szpitala. Z telefonu dziewczyny przepisałem numer jej matki. Chwilę potem zadzwoniłem ze swojego. Po dwóch sygnałach usłyszałem głos pani Winslow.

- Halo?

- To ja Charlie.

- O, witaj. Co się stało?

- Blue zemdlała i jedziemy do szpitala.

- O, dobrze. Zaraz będę. Za kwadrans kończę.

- Yhym.

- To zadzwoń jeszcze do Leo, żeby się nie martwił.

- Miałem właśnie do niego dzwonić.

- To dobrze. Ja kończę. Do zobaczenia.

- Do widzenia.

Rozłączyłem się i wybrałem numer mojego przyjaciela.

- Hej Charlie. Co jest?

- Hej. Blue zemdlała i jedziemy do szpitala.

- O kurde. Zaraz będę. Cześć.

- Cześć. - ten to szybko potrafi gadać.

Rozłączyłem się i chwyciłem jedną z rąk Blue. Chwilę potem znaleźliśmy się w szpitalu. Ja nie mogłem wejść na salę, więc usiadłem na korytarzu. Żeby tylko nie było nic poważnego.

***

Leo's POV

Od razu po rozłączeniu się powiedziałem mamie co się stało. Zaraz wsiadliśmy w samochód i pojechaliśmy do szpitala. Zastałem Charlie'go siedzącego na korytarzu. On płakał? Podszedłem do niego.

- Co się stało?

- Kate zemdlała.

- Co? Jaka Kate?

- Znaczy Blue. Blue zemdlała.p

- Skąd ty to w ogóle wiesz?

- Bo, ja u niej byłem.

- Czemu?

- Bo chciałem jej pomóc przypomnieć parę rzeczy.

Zdziwiłem się, ale to chyba dobrze. Usiadłem obok. Nic już się nie odzywałem.

***

Blue's POV

Obudziłam się w białym pokoju. Zapewne w szpitalu. W sali stał lekarz.

- Dzień dobry. - uśmiechnął się.

- Dzień dobry. Znów zemdlałam?

- Tak.

- Czy to nawrót choroby?

- Nie. To było spowodowane stresem. Zapewne przez amnezję, ale niczym się nie stresuj, a będzie dobrze. Zostaniesz do wieczora, żeby przyszły wyniki i puścimy cię do domu.

- Dobrze.

Lekarz wyszedł i chwilę potem do sali weszli Leo, Charlie, mama zapewne Leo i moja mama. Przywitałam się z nimi. Charlie opowiedział im co się wydarzyło pomijając oczywiście cięcia zastępując to "pomocą w przypomnieniu sobie paru rzeczy". Ja oczywiście na wszystko przytakłam. Mam nadzieję, że blondyn na pewno nic sobie już nie zrobi. Chyba zrozumiał co mam na myśli, bo się uśmiechnął i delikatnie skinął głową. Uśmiechnął się, ale jego oczy były smutne. Mama wyszła, żeby kupić coś do jedzenia i picia. Wróciła z ciastkami i sokiem brzoskwiniowym. Tak na marginesie to moim ulubionym. Rozmawialiśmy o paru sprawach. Leo opowiadał śmieszne sytuacje z jego życia i co po chwilę wybuchaliśmy śmiechem. Chwilę po tym przyszedł lekarz i badania były pozytywne, więc wróciliśmy do domu.

-------------------------
Napisałam Bejbeje ❤❤❤. Jak Wam się podoba? Jeszcze cztery rozdziały do końca ;-;.

ILYSM ❤❤

Dream | L.D.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz