*Jennifer*
Tak...nie chcecie wiedzieć, co działo się w gabinecie, jak wezwali moją matkę i jak zaczęli mi wypominać, jaka jestem zła i niedobra...oczywiście to olałam.
Dopiero w domu, około północy zaczęłam ryczeć w poduszkę przeglądając zdjęcia Charliego.
Faktycznie, mogę do niego napisać na Snapie, na Febie, nawet znam jego prywatne konto na insta!
Ale co jeżeli on nie odpisze?
Dla niego i tak będę tylko jedną z trzydziestu tysięcy innych fanek... To takie cholernie trudne...I jeszcze to, że się zmienilam...psychicznie...może ten psycholog to rzeczywiście nie taki zły pomysł?
Przecież kiedyś byłam inna... wiecznie uśmiechnięta, pozytywna, roześmiana, bez blizn...a teraz?
Nie, STOP7
Co Ty bredzisz? Idź spać! - znów walczę ze sobą...****
Trudno to powiedzieć, ale i trudno to ukryć...no bo...wywalili mnie ze szkoły. Fajnie, co? Fakt, paru osobom jeszcze przywaliłam, fakt, pyskowalam nauczycielom, fakt, mam już sporo uwag i jedynek...ale żeby tak od razu wyrzucać człowieka ze szkoły??
No dobra... i tak trzymali mnie dłużej niż powinni. Stanęłam przed lustrem, spojrzałam na siebie.
- I co? Szczęśliwa? Jesteś idiotą, zaczynasz zadzierać z prawem, robisz sobie wrogów, właśnie wywalili cię ze szkoły, a jeszcze pół roku temu byłaś najlepsza w klasie! - zaczęłam się na siebie drzeć - Co z sobą zrobiłaś? Co z twoimi rękąmi? Myślisz, że nawet gdyby Charlie cię poznał, to by się w tobie zakochał?! Nieee... on wołał tę prawdziwą Jennifer, tę piękną, uśmiechniętą, silną i niezależną dziewczynę. Co się z nią stało??
- Umarła i nie powróci - odpowiedziała głębsza część mnie...no tak.
Postanowiłam się przewietrzyć.
- Chodź, Abby.
Założyłam rolki i zapielam mojego psa na smycz, ona uwielbia chodzić zw mną na rolki, jestem bardzo z nią zżyta.
Najpierw jadę z nią na smyczy przez część miasta, a na drodze rowerowej ją spuszczam, i tak tylko ja tam zawsze jestem.Jechałam swoją ulubioną trasą. Wychodzi około 5 km w jedną stronę. Słuchałam muzyki i myślałam o wszystkim... czy ja naprawdę jestem takim złym człowiekiem...?
Abby jak zwykle biegła za mną z kijem w pyszczku, wyglądała słodko, zaczęłam się zastanawiać, jak ona ma fajnie, właściwie to nie zna takiego uczucia jak zmartwienie...
Po pewnym czasie stwierdzilam, że zacznę już wracać, ciemno się robi, a tu nie ma lamp, a ja nie mam zamiaru się wywalać w ciemnościach. Abby pobiegła pierwsza za zakręt, żeby poszukać jakiegoś patyka, zawsze tak robi. I wtedy usłyszałam warkot silnika. O cholera.
- Abby!!! - przyspieszyłam nawolujac ją, czułam jak serce skoczyło mi do gardła, wyjechałam za zakręt. Myślałam, że zamdleję.
Daleko przede mną biegła moja jamniczka, a co za nią? No cóż...
GONIŁA JĄ WIELKA TERENÓWA!
Auto nawet nie zwalnialo, jeszcze specjalnie przyspieszylo, nie mogłam nic zrobić ani na to patrzec, zamknęłam oczy, usłyszałam tylko skowyt. Łzy lały mi się strumieniami, cały czas czułam bicie serca i puls w żyłach. Auto podjechalo do mnie.
- Następnym razem uważaj, z kim zadzierasz - powiedział mój były, obok niego siedział Luca, który przybił mu pione - Oczywiście nikt się o tym nie dowie, bo nie masz świadków, a z własnej woli nic nie powiesz, bo możemy sprawić wiekszy ból.
Odjechali zostawiając mnie i resztki jednej z najważniejszych osób w moim życiu.
- K*rwa...JAK JA NIENAWIDZĘ LUDZI!! Nienawidzę!!! - zaczelam krzyczeć, zdarłam sobie gardło i nie pamiętam co się dalej działo, chyba zaslablam...
Tym razem to rozdział! ;')
CZYTASZ
He Just Wanted
FanfictionKontynuacja opowieści 'I Just Want' więc najpierw lepiej przeczytaj pierwszą część ;* I nie czytaj dalej opisu, bo SPOJLER! Już chyba gorzej być nie może, no bo okazuje się, że jedne z najlepszych dni życia wcale się nie wydarzyły. Czy dziewczyna...