Rozdział 14

1.3K 121 23
                                    

*Charlie*

Gdy wczoraj wróciłem do busa, Leo już spał. Za to dzisiaj wstał pierwszy, ale to nie wszystko - postanowił mnie jeszcze obudzić.

- Charlie... Charliiiie... Śpisz?? - usłyszałem nad głową

- Nie, wiesz, powieki od środka oglądam - odpowiedziałem zaspanym głosem, po czym odwróciłem się na bok.

- Nie możesz spać... Musisz mi opowiedzieć jak było...

- Gdzie było...?

- Nie wiem gdzie. Ja to bym bardziej zapytał 'z kim'.

- Młody, jest środek nocy.

- Stary, jest dwunasta godzina - zaczął się droczyć, ściągając ze mnie pościel.

- Ejjjjj! Co ty robisz?! - nie dość, że mi zimno, to jeszcze coś zaczęło razić mnie po oczach

- Odsłaniam żaluzje.

Wyciągnąłem telefon z pod poduszki. Rzeczywiście było południe. Cholera, jak już późno.

- No to teraz mów - Leo usiadł na moim łóżku. - Jak było z Jennifer??

Wyglądał jak takie małe dziecko, które dostało lizaka. Ale dopiero teraz przypomniałem sobie o wydarzeniach z wczorajszego wieczoru. Na samą myśl się uśmiechnąłem.

- Było lepiej niż przez te ostatnie miesiące.

- Oj chyba nie mówisz mi o wszystkim - patrzył na mnie podejrzanym wrokiem, po czym przewrocil się na plecy.

- A co mam ci mówić? Też miała sny.

- O tobie?

- Tak, ale były trochę inne.

Zacząłem mu opowiadać dokładnie to, co mówiła mi wczoraj Jennifer. Młody był zaciekawiony, ale jedyne co powiedział pod koniec to "Przypadek? Nie sądzę".

Później się przebrałem i wziąłem prysznic, na jedzenie jakoś nie miałem większej ochoty.

- To może spotkasz się z nią dzisiaj? - spytał mnie z tą miną kota ':3'

- A może jak będę chciał, to pójdę?

- Pójdziesz, bo ma na ciebie dobry wpływ.

- Ale kto ma dobry wpływ? - do pokoju weszła mama bruneta

- Nikt.

- Bliższa znajoma - Leo zrobił brewki.

- Znam ją od dwóch dni! - zacząłem się śmiać

- Widzisz, jaki on ma dobry humor, jak nigdy! - mówił do mamy

- Faktycznie, dawno już go takiego nie widziałam. - uśmiechnęła się

- Nieprawda! - coś mi mówi, że mam ogromnego banana na twarzy

- Zaprzecza! To najlepszy dowód!! - zaczął się drzeć, a ja jeszcze bardziej się śmiałem

- Ja się w to nie będę mieszać, ale życzę ci powodzenia - powiedziała kobieta puszczając mi oczko, po czym wyszła z pomieszczenia.

- Nie żeby coś, ale co z Chloe...? - zapytał brunet już bardziej poważnie

- Wiesz... Później ci powiem, teraz chcę się przejść - dosłownie wstałem i wyszedłem, zostawiając młodego w niepewności.

Trochę o tym wszystkim myślałem... Przy Jenni czuję się jak z nikim innym, nie wiem czemu. Znam ją przecież tylko dwa dni, ale...chyba coś do niej czuję. Ona jest mieszanką tylu różnych zachowań i cech, że to aż niemożliwe. To jak wczoraj mi przywaliła...po prostu WOW :') ale zaraz była zmartwiona, nie chciała tego zrobić. Ona jest taką przeciwnością samej siebie, przynajmniej ja tak to widzę.

I co ja powiem Chloe? Zresztą to wszystko jest takie pomieszane...

Chodziłem samotnie po jakimś parku, lubię takie miejsca, są odprężające, ciche i spokojne, po prostu można odetchnąć. Wtedy sobie pomyślałem, że pójdę po Jenni, po prostu chcę ją znów zobaczyć.
Tylko że jednak coś postanowiło wydłużyć moją drogę, a właściwie to ktoś. Gdy szedłem jedną z ulic, poczułem czyjąś rękę na moim ramieniu. Odwróciłem się. Przede mną stała szczupła blondynka o niebieskich oczach. Makijaż zakrywał jej twarz, tak naprawdę nie było widać jej skury.

- Cześć, Charlie...
- Witaj, Chloe... Coś się stało?
- Nie, po prostu zobaczyłam cię, więc chciałam pogadać... - była smutna, wiem, że przeze mnie.
- Przepraszam cię, ale jeszcze muszę to przemyśleć...
- Pamiętaj, że tęsknię - pocałowała mnie w policzek po czym odeszła... To wszystko jest zbyt skomplikowane...

Chwilę zajęła mi droga, ale nie długo, próbowałem zapomnieć o tej sytuacji z Chloe, dzisiaj jest dobry dzień, a przynajmniej tak mi się wydawało...

Gdy byłem pod domem jej cioci usłyszałem jakieś krzyki, coś szklanego, co spadło rozbijając się na drobne kawałki i ponowne krzyki, jednak nie umiałem odrębnić od nich słow.

Zadzwoniłem do drzwi, słyszałem, jak ktoś szybko podbiegł, otworzyła mi Jenni. Tylko że jej oczy wcale nie były wesołe, wręcz przeciwnie, były smutne i przestraszone. Jej ręce drgały, a z kącika ust spływała stróżka krwi. Po policzkach staczały się łzy, tusz miała rozmazany, a na czole widniało lekkie rozcięcie.

- Jennifer...- spojrzałem w jej oczy przestraszony.

- Charlie - rzuciła się w moje ramiona - proszę, zabierz mnie stąd.

Po chwili znów usłyszałem czyjś krzyk.

- JENNIFER?! GDZIE JESTEŚ?! WYŁAŹ, GÓWNIARO, JESZCZE NIE SKOŃCZYŁYŚMY!!

- Charlie, błagam...ona tu idzie... - dziewczyna nie wiedziała czy uciekać czy się chować. Poczułem coś mokrego na moim torsie. Serce mnie zabolało. Ona płacze, została skrzywdzona, boi się, nie mogę na to pozwolić, na pewno jej nie puszczę, choćbym miał ją chronić własnym ciałem ...

Pomyślałam sobie 'a co mi tam' i macie już kolejny rozdział, bo i tak wczoraj skończyłam go pisać ;) ale teraz już serio, przez parę dni pewnie nie będzie rozdziału, więc żeby Wam się nie nudziło, to:

Komentujcie = motywacja
Gwiazdkujcie = szybsza publikacja rozdziału

Kafffam Was :*

He Just WantedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz