Rozdział 7

1K 95 16
                                        

*Jennifer*

Stałam wpatrzona w niego...
- J-jak to? - wydukałam w końcu
- Po prostu... tamtego dnia, gdy cię poznałem, nie sądziłem, że tak będzie. Masz coś w sobie, bardzo chciałem ci pomóc, teraz wiem, że chcę to robić przez resztę mojego życia, po prostu Cię kocham...
- Patrick, posłuchaj... Ja bardzo cię lubię, jesteś osobą dla której się otworzyłam, jesteś moim przyjacielem, nawet bohaterem... - wstrzymałam oddech - ale ja cię nie kocham... Ja kocham kogoś innego...

- Proszę cie, nie zaczynaj znowu z nim, to jest tak zaj*biście nierealne, zrozum wreszcie, NIGDY Z NIM NIE BĘDZIESZ, NAWET GO NIE POZNASZ! - wykrzyczał mi prosto w twarz

Ja zalałam się łzami, dałam upust emocjom, niech sobie mysli co chce, ale mnie zranił i to bardzo mocno.

- Przepraszam, posłuchaj...
- Nie, to ty mnie posłuchaj - bylam zdecydowana, walnam go w twarz - Nie wiesz kim będę, a z kim nie, to moje wybory i mylisz się... JA NIGDY NIE BĘDĘ Z TOBĄ. Taki z ciebie przyjaciel, że postanowiasz dobijać mnie jeszcze bardziej? Dzięki, ale dla mnie jesteś zwykłą pizdą. I co mi jeszcze powiesz? Może chciałeś się ze mną tylko przespać??

- No co ty, jak możesz?! Przecież wiesz, ze ja nigdy...

- Zamknij się, bo już cię słuchać nie mogę!! - odwróciłam się i odeszłam, cały czas płacząc...

Gdy byłam już w domu przemyślałam to na spokojnie.
Chyba oboje posunelismy się za daleko, z tą różnicą, że on mnie przeprosił... Wiem, że nie chciał mnie wykorzystać, on taki nie jest, on ma honor, ale akurat to nasunęło mi się na język...
Już miałam do niego napisać, ale usłyszałam czyjś głos.

- Jennifer! Musimy pogadać!! - dobiegł mnie krzyk

Tylko czyj krzyk?
...a no tak, przecież mam matkę...
Długo z nią nie gadałam, bo prawie nie ma jej w domu, wraca tylko na noc, rano też jej nie ma. Ponoć to praca, ale ja w to nie wierzę. Miesiąc temu powiedziała, że nie wie jak ma ze mną rozmawiać i od tamtej pory nie odzywamy się do siebie...

Zeszlam na dół, ona siedziała przy stole, nie wrozylo to nic dobrego...

- Siadaj - wskazała na krzesło - Na ferie jedziemy do Magdy.
- Co?
- To co słyszysz, do cioci Magdy.
- Do Londynu??
- Tak, twój ojciec też przyjdzie.
- Ja nigdzie nie jadę.
- Jedziesz i to bez żadnej dyskusji!

Wstałam od stołu, nie zasnęłam krzesła i trzasnelam drzwiami. Bad Girl.

Nie chcę jechać, BAM będą mieli akurat koncert w ten czas, przecież pęknie mi serce, gdy przede mną będzie najlepszy chłopak i najlepszy kumpel i nawet nie będą o mnie wiedzieć. Będę tylko jedną z trzech tysięcy dziewczyn, nie bez powodu nie chodzę na ich koncerty...

A co z moim ojcem? Wyjeżdża służbowo za granicę na pół roku, tyle...

No to tym razem bez podchwytliwych zakończeń ;)
Trochę rzeczy się wyjaśniło, ale co będzie dalej?

He Just WantedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz