Rozdział 21

1K 106 13
                                    

*Jennifer*

- Leo, idziesz?
- Już, chwila! - słychać było dźwięk tluczonego szkła - A jednak dwie chwile!!

Po owych dwóch chwilach, czyli jakichś dziesięciu minutach, Leo wyszedł z busa trzymając deskorolkę pod pachą.

- No to idziemy, a właściwie jedziemy - Charlie pojechał na desce razem z Leo, a ja postanowiłam, że popracuję nad kondycją, więc biegłam. Po chwili ja prowadziłam.

- Jak tak dalej pójdzie, to w skateparku będziemy wieczorem! - krzyknęłam oddalając się od nich

- Tylko na tyle Cię stać? - Leo już mnie wyprzedził - Nie powiem, że ruszasz się jak moja babcia, bo ona jest szybsza.

- Chętnie z nią poćwiczę! - odgryzłam się

- To patrzcie na mistrza! - krzyknął Charlie wyprzedzając nas

- Z górki to ty se możesz! - krzyknęłam za nim

Jak już pewnie się domyślacie, jesteśmy w drodze do skateparku. Nie chcielismy siedzieć w busie.
Na dole góry rozciągało się ogromne skrzyżowanie, to ta bardziej szara i zabudowana część Londynu. Charlie wychamował pierwszy, ja też zwolniłam.

- A wy co? Już sił nie macie? - zaśmiał się brunet

- Leo!! - krzyknęłam razem z Charliem i przyspieszyłam - Uważaj!!!

W tym momencie brunet obrócił głowę. Gdy zobaczył pędzące auta zamknął oczy. Osobiście myślałam, że to będzie koniec. Ale jednak musiałam coś zrobić. Myśli przelatywały w ułamku sekundy przez moją głowę. Przy drodze mogłam go dosięgnąć rękami. Złapałam za jego ramiona i gwałtownie się zatrzymałam. Zamknęłam oczy. Cały czas trzymałam chłopaka. Poczułam gwałtowne uderzenie. Ale wiecie, że jestem już do tego przyzwyczajona. Dopiero po chwili poczułam ból, gdy uderzyłam głową w chodnik. Co było dalej? Nie wiem.

*Charlie*

Ja wychamowałem w porę, gorzej z Leo, który chyba nie zauważył ulicy, bo był odwrócony w naszą stronę. Nie zdążyłem nic zrobić, a Jenni biegła sprintem, by go dogonić. Nie miałem pojęcia, co ona chce zrobić i jak pomóc Leo, więc też zacząłem biec. Przyznaję, bałem się...
Po chwili ona już była przy nim i... Trzymając go po prostu stanęła. Ale bardzo dobrze to rozegrała.
Przez tę ogromną siłę przewróciła się na plecy, cały czas go trzymając, byli dosłownie przy krawędzi. Młody spadł z deskorolki, która już sama wjechała na jezdnię.
Przez to, że Jenni go trzymała, przewrócił się na nią. To były sekundy. Poczułem ulgę widząc, że zatrzymali się przed ulicą, po chwili byłem obok.

- Nic wam nie jest? - młody podciągnął się, trzymając moją rękę

- Chyba nie, to dzięki Jennifer - zwrócił się w jej stronę - gdyby nie Ty...

Myślałem, że pęknie mi serce. Leżała. Po prostu. Bez żadnych oznak życia. Czułem jak robię się czerwony od emocji.

- Jennifer, odezwij się! - leżałem już obok niej - Jenni, proszę!

Ale ona ani drgnęła. Podniosłem jej głowę. Była mokra od czerwonej cieczy, chodnik również był nią pochłonięty.

- Nie...nie...t-to się nie dzieje!! - czułem łzy na mojej twarzy

- Dzwonię po karetkę - usłyszałrm głos młodego. Gdy na niego spojrzałem...wyglądał tak strasznie jak ja. Nie mógł wybrać numeru, bo tak trzęsły mu się ręce, a po policzkach spływały pojedyncze łzy.

***

Siedziałem przed salą czekając na wieści od lekarza. Na razie wiedziałem tyle, że matka, gdy odebrała telefon, była kompletnie pijana, a do ojca nie znaleźli numeru w jej telefonie, do cioci nie mogli się dodzwonić. Więc obiecali, że gdy będzie coś wiadomo, to dowiem się pierwszy...
Szczerze mówiąc, to byłem po prostu załamany. Jeżeli coś jej się stanie, to ja tego nie przeżyję...

- Charlie... - Leo usiadł obok mnie i przytulił. - Przepraszam Cię...

- Czekaj... Za co ty mnie przepraszasz?

- Za to co się wydarzyło. Za J-Jennifer, to ja powinienem tam leżeć, a nie ona, to wszystko moja wina - po tych słowach poczułem, że moje ramię staje się coraz bardziej mokre.

- Leondre, zabraniam ci tak mówić, a tym bardziej myśleć - powiedziałem i również uwolniłem łzy...

He Just WantedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz