Rozdział 5

1.4K 101 21
                                    

*Jennifer*

Tak. Dalej mam dziwne sny.
Tak. Dalej nie mogę przeżyć tego, że mój pies nie żyje.
Tak. Zac i Luca cały czas mnie prześladują.
Tak. Dalej okłamuję psychologa.
Tak. Cały czas się tnę.
Tak. Cały czas myślę o Charliem.
Tak. Nie gram już na pianinie, nie sprawia mi już radości.
Tak. Zmieniłam szkołę.
Tak. Jest gorzej niż było.
Tak. Moje życie to jedno wielkie gówno, a półtorej miesiąca temu było tak fajnie...

Właśnie przeglądam snapy Charlsa... Cały czas o nim myślę.
Chwila...c-co?

Zobaczułam zdjęcie Chloe i jego... Ale oni przecież byli tylko przyjaciółmi! I jeszcze ten opis...
"You're my world, my everything" (jesteś moim światem, wszystkim co mam) (media)

Oglądam dalej zdjęcia. Od tygodnia są razem... Ona jest śliczna, chuda, ma figurę...
Nigdy jej nie dorównam.

****

Minęły dwa tygodnie i...prawie nic nie jem, przyznam się. W dwa tygodnie schudłam 3 kilo... ale już się przyzwyczaiłam... może kiedyś jej dorównam. Chyba że umrę.

Po prostu powieki stają się ciężkie, a żyć mi się nie chce... Po co ja się łudzę? Przecież nigdy nie będę z Charliem!!
Po prostu się rozpłakałam, zrobiłam kilka kresek. Już prawie nie mam gdzie je robić...

Jestem całkiem sama z tym wszystkim, nie mam nikogo.

Może to wcale nie jest taki zły pomysł...no żeby już to skończyć? Po co mam żyć? Nie mam dla kogo...

Ale niestety, jestem zbyt wielkim tchórzem, aby przycisnąć mocniej żyletkę... a może po prostu skoczę? To wszystko, tylko jeden skok i to będzie koniec, koniec tej męczarni...

Wzięłam telefon, jak skoczę to chcę, aby roztrzaskał się ze mną...

Nie biorę kluczy od domu...przecież nie będą mi więcej potrzebne. Czuję, że mam mokre ręce. A no tak, to krew, zapomniałam...leje się strumieniami...

Ale to już nie ważne, wyszłam z domu, szłam i...czy ja się właśnie cieszę? Tak, to chyba jest radość, w końcu przeztanę cierpieć, zakończę to żałosne życie...

Po około 55 minutach byłam na miejscu. Stałam na ogromnym punkcie widokowym. Byłam na szczycie, pode mną rozciągała się przepaść, końca prawie nie widać, to raczej dobrze.

Weszłam po za barierkimę ochronną. I wtedt poczułam mój głos wewnętrzny, dawno się nie odzywał.

- Naprawdę chcesz to zrobić? Serio? - kpił sobie ze mnie
- Tak, jestem tego pewna, moje życie nie ma sensu.
- Przez CIEBIE
- Co?
- Dobrze slyszysz, mogłaś do tego po prostu inaczej podejść, kto wie, może już dawno byłabyś z Charliem, TY zamiast CHLOE.

Kurde, on znowu ma rację, nie cierpię tego...

- Zajmknij się! - krzyknęłam, ale tym razem chyba na głos - Zrobię to! Chcę to zrobić! Chcę aby ten koszmar się skończył!

Wystawiłam jedną nogę przed siebie, spojrzałam w dół...już czuję jak lecę, chcę lecieć, zaraz tak będzie.

- Nie!! Czekaj! - usłyszałam
- Zamknij się w końcu! - krzyknęłam, nie mam ochoty znów wysłuchiwać mądrości mojego sumienia.
- Poczekaj, posłuchaj mnie. Wszystko może się zmienić, możemy o tym porozmawiać, tylko odejdź od krawędzi...

I w tym momencie zdałam sobie sprawę, że to nie jest mój głos wewnętrzny...to głos chłopaka.

- A możesz mnie zapewnić, że będzie tak jak dawniej? Że będzie normalnie?

- To Twój wybór, jak będzie. - nie satysfakcjonowala mnie ta odpowiedź, więc znowu wyciągnęłam nogę przed siebie - Możesz naprawić błędy ale samobójstwo to błąd, którego nie da się naprawić.

'Kurcze, on ma rację' łzy leciały mi strumieniami.

- Posłuchaj, mogę ci pomóc, tylko proszę cię, odejdź już stamtąd... - słyszałam jego wolne kroki, zbliżał się do mnie.

Odwróciłam się, ujrzałam bruneta o ciemnych oczach, były przepełnione strachem. Chciałam już zrobić krok w jego kierunku, ale widocznie śmierć była mi dzisiaj przeznaczona, poczułam jak grunt zsuwa się z pod moich nóg...

Co będzie dalej? *.*
Czy ona przeżyje? I kim jest ten chłopak?? Czego on tak naprawdę chce?

Kocham Was męczyć takimi zakończeniami, do nexta ;*

He Just WantedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz