*Jennifer*
Gdy zobaczyłam Charlsa w drzwiach poczułam jednocześnie strach i ulgę. Z jednej strony mógł mnie stąd zabrać, a z drugiej strony jemu mogło się coś stać... Na szczęście on wiedział co zrobić.
- Pamiętasz, gdy powiedziałem, że będzie lepiej i że chcę ci pomóc? - zapytał, a ja wyswobodziłam się z jego ramion
- A co to ma teraz do rzeczy...? - zapytałam przestraszona, słyszałam jak ona się zbliża...
- To, że ja zawsze dotrzymuję obietnic - złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.
***
Zabrał mnie stamtąd. Szczegółów nie pamiętam, za bardzo się bałam, jeszcze nigdy nie byłam w takiej sytuacji, na szczęście on był przy mnie. Pierwszy raz nie byłam sama.
- To co, idziemy do mnie...? - zapytał po długiej ciszy, gdy szliśmy jakąś ulicą
- I w takim stanie poznam twoją rodzinę?
- Nie, na trasie jestem tylko z mamą Lea, poszlibyśmy do busa, oczywiście. Mam własny pokój, ściany szczelne. A do domu chyba na razie nie wrócisz... - oderwał wzrok z ziemi i spojrzał na mnie by po chwili znów patrzeć na mijaną drogę.
- No to chyba tak...
W sumie, to naprawdę go podziwiałam, że nie wstydził się ze mną pokazać, że szedł ze mną za rękę. W duchu zastanawiałam się, czy to coś dla niego zmaczy, czy po prostu jest opiekuńczy.
Ludzie omijali nas szerokim łukiem, nawet dziewczyny z napisem 'Bambino' na koszulce. No cóż, ja to wyglądałam jak rodem z horroru. Pewnie byłam cała we krwi no i jeszcze po nieprzespanej nocy...Po chwili byliśmy już przy busie.- Pokażesz mi najpierw gdzie jest łazienka? Chcę się trochę ogarnąć...
- Pewnie - jednak jego głos i wyraz twarzy nie były takie pewne. - Jak skończysz, to wejdź do pokoju na prawo, okey? To mój pokój - wskazał mi łazienkę, a później drzwi do owego pokoju.
Oboje zniknelismy w różnych pomieszczeniach. Ja przemyłam twarz i udało mi się zmyć makijaż. Domyłam zaschniętą krew i trochę poprawiłam włosy przed lustrem. I tak wyglądałam okropnie, no ale cóż...
Chciałam już wyjść, ale usłyszałam czujeś kroki, więc wolałam zostać w środku, nie chcę się na nikogo natknąć w tym busie, tak naprawdę to nawet nie chcę wrócić do Charliego. Pewnie urządzi mi przesłuchanie... A ja się boję mu powiedzieć i po prostu nie chcę z nikim rozmawiać. Wolałabym iść na spacer z własnymi myślami. Nie jestem przyzwyczajona do 'zwierzania się' innym...
- O, Charlie. Kiedy wrociłeś? - usłyszałam, drzwi od pokoju musiały być otwarte
- Przed chwilą...
- I jak?
- Leo, proszę, możemy o tym nie gadać?
- No okey...
- A i jeszcze jedno. Jenni jest ze mną, więc proszę abyś na razie nie wchodził do mojego pokoju, ani nikt z ekipy, okey?
- Dobra... Aż tak źle było?
- Po prostu ona dużo przeszła, raczej nie ma ochoty na poznawanie ludzi i towarzyskie pogawędki...
- Spoko, rozumiem..Po chwili usłyszałam zamknięcie drzwi po lewej stronie. Wtedy stwierdziłam, że to najlepszy moment, aby wyjść z tej łazienki.
Weszłam do pokoju, Charlie siedział na ciemnym łóżku, jednak wstał, gdy mnie zobaczył, ja zamknęłam drewniane drzwi.Sama się sobie dziwię, bo gdy odwróciłam się i spojrzałam w jego oczy, to odrazu zalałam się łzami. On do mnie podszedł i schował moją głowę w swoich objęciach.
- Chcesz o tym porozmawiać? - zapytał, gdy trochę się wyciszyłam
- Nie wiem... Ciężko mi... - powiedziałam nie podnosząc głowy.
- To nie chodzi o to, że mi nie zależy, czy mi powiesz, czy nie. Bo akurat bardzo mi zależy. Ale też nie chcę cię męczyć... To twoja decyzja - powiedział, zluźniając uścisk, aby mógł zobaczyć mój wyraz twarzy. Po chwili wpatrywania się w jego piękne oczy postanowiłam się jednak przełamać. Z własnej woli.
Chłopak wziął mnie za rękę i poprowadził na łóżko. Usiadłam obok niego, głowę oparłam na jego ramieniu, a on mnie obiął.
Dopiero teraz zauważyłam szczegóły jego sypialni. Wystrój był bardziej przygnębiający. Dominował tu granatowy kolor, na ścianach były zawieszone ogromne obrazy w kształcie czarnych nut. Na ciemnym biurku stała ramka ze zdjęciami.
Wzięłam głęboki oddech...
- Nie wiem, od czego zacząć...
- Lepiej nie od końca, bo te wydarzenia znam - szepnął ciepło. Ja mimowolnie się uśmiechnęłam.- No dobra... Wczoraj późno przyszłam do domu.
- Była dziewiąta godzina.
- Ale było już ciemno...
- Ale ja cię odprowadziłem - uśmiechnął się.
- Ale moją matkę to nie obchodzi - pojedyńcza łza spłynęła po moim policzku. - Gdy wróciłam, była zła. Ja to zignorowałam i zamknęłam się w pokoju. Ona nieźle się upiła nad ranem... - tu wstrzymałam oddech.- Spokojnie, jestem tu - przytulił mnie.
- Cioci nie było w domu, wyszła do pracy o ósmej... - mówiłam przez łzy. - Ja około dziesiątej wyszłam z pokoju do łazienki, umyłam się, ogarnęłam trochę. Jednak ktoś cały czas walił w drzwi łazienki. Około dwunastej zeszłam na dół do kuchni... Ona się wtedy na mnie rzuciła, zaczęła się na mnie drzeć, że nie mam prawa być jej córką, że rozwód to moja wina.
Charlie nic nie mówił, przytulał mnie i słuchał, a ja zalewałam się łzami. Bardzo to przeżywam.
- Potem chciałam znowu wejść do pokoju, chciałam od niej uciec, bo i tak ledwo trzymała się na nogach. I wtedy rzuciła we mnie miską, która stała na stole. Ja upadłam. Szkło było wszędzie. Ona podeszła do mnie i uderzyła mnie w twarz. Nie wiedziałam co robić... Wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi, więc po prostu ją popchnęłam, a ona wróciła się, była kompletnie pijana... Ja dziękuję jej tylko za to, że mnie urodziła, za nic więcej...
- Ciiii... Już dobrze, jej tu nie ma - słyszałam jego głos, niósł ukojenie jak ulubiona piosenka. - Jeżeli chcesz, to...
I właśnie w tym momencie drzwi otworzyły się z hukiem. Okropnie się wystraszyłam i obróciłam w ich stronę. Klamkę trzymał brunet, włosy miał rozczochrane i ciężko dyszal.
- Leo, prosiłem Cię... - blondyn był zarówno zdenerwowany jak i zainteresowany
- Ale to bardzo ważne - znów przerwał mu brunet, miał ogromny strach w oczach. - Chloe umiera.

CZYTASZ
He Just Wanted
FanfictionKontynuacja opowieści 'I Just Want' więc najpierw lepiej przeczytaj pierwszą część ;* I nie czytaj dalej opisu, bo SPOJLER! Już chyba gorzej być nie może, no bo okazuje się, że jedne z najlepszych dni życia wcale się nie wydarzyły. Czy dziewczyna...