Rozdział 11

1.1K 116 8
                                    

Rozdział dedykowany dla xOliwiaxoxo, bo tamten się chyba nie zapisał z dedykiem ://

*Jennifer*

Wróciłam do domu mając ogromny mętlik w głowie...

Oczywiście weszłam przez okno, bo przecież zamknęłam drzwi pokoju od środka, a musicie wiedzieć, że wejście na dach trochę mnie wysiłku kosztowało.

Może jednak ten jutrzejszy koncert to nie jest taki zły pomysł? W końcu mam MEET&GREET, a coś mi mówi, że nie będę dla nich jak inne trzy tysiące fanek. Uśmiechnęłam się na samą myśl. A może nawet czegoś się dowiem? Może uda mi się porozmawiać z Charliem o tym wszystkim...

- Jennifer - usłyszałam ciocię, która pukala do mojego pokoju - Otworzysz mi?

- Tak, chwila.

Wstałam z łóżka, zamknęłam okno, zabrałam walizkę z środka i ubrałam jeszcze jedną bluzę, żeby zakryć krew. Po tym wszystkim otworzyłam drzwi.

Kobieta była zmartwiona, napewno bardziej się mną przejmuje niż moja matka. Dziwne, co? Mogę się też założyć, że to ona wpadła na pomysł z biletem.

- Gdzie byłaś? - spytała po chwili i usiadła pod ścianą, obok mnie
- Wyszłam.
- Wiem, że wyszłaś, do tego przez okno... Przecież jesteś pierwszy raz w Londynie, dlatego jestem ciekawa, gdzie byłaś.
- No właśnie się okazuje, że jestem nie do końca pierwszy raz...
- To znaczy?
- Byłam tu już, w śnie. Wszystkie ulice i miejsca, które odwiedziłam w śnie, są takie same.
- To bardzo ciekawe...

Znowu jest cisza, podobno jak zasiał makiem... Odzywał się tylko zegar na półce.

- Naprawdę nie chcesz tego biletu? Myślałam, że się ucieszysz, bo wtedy byłaś w szpitalu i nie mogłaś przyjechać, a teraz masz szansę... - odezwała się w końcu.
- Wiesz, już się namyśliłam i chyba jednak pójdę... - uśmiechnęłam się krzywo.
- No dobra, przyznaj się, co kręcisz? - uśmiechnęła się chytrze, na co ja zaczęłam się śmiać. Wow. Ja się śmieje.
- No nic, po prostu - uśmiechnęłam się.
- Jasne, jasne. A tak poważnie, to o co chodzi...?
- Naprawdę o nic.
- No okey... Jeszcze chcę ci coś powiedzieć.
- Słucham...
- Nie zrób sobie nic głupiego... Ten rozwód to nie jest twoja wina...

I teraz, właśnie w tym momencie sobie uświadomiłam jedną, bardzo ważną rzecz: Ona mnie kocha. Ale, tak naprawdę, nie tak jak moja matka...

- Dziękuję, ciociu - kilka łez zleciało po moich policzkach. Przytuliłam się do niej.

- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć, skarbie - odwzajemniła gest. - To co, chcesz ten bilet?
- No ba.
- Ale ja nie wiem, czy zasłużyłaś - zaczęła się droczyć.
- Dobra, dobra, nie podliczaj mnie - uśmiechnęłam się zadziornie. Wstałyśmy i poszłyśmy do jej sypialni.
Wręczyła mi bilet.

Ręszte dnia się obijałam. No i unikałam matki. Liczyło się już tylko jutro...

***

Już szesnasta godzina, za chwilę zacznie się koncert. W sumie, nie koncert, spotkanie z idolami. Serce okropnie mi wali. No bo co jeżeli bilet jest nie ważny? Albo oni już o mnie zapomnieli... Okropnie się stresuję.

Cały czas stoję sama i no... trochę mi głupio, bo wszyscy stoją z przyjaciółmi, rozmawiają, śmieją się. Tylko ja stoję z boku, i podpieram ogrodzenie...chodź jestem do tego przyzwyczajona, prawie pół roku jestem wiecznie sama.

***

Ja tu dalej stoję, na samym końcu kolejki, zostały ostatnie dziewczyny przede mną i wtedy ja, ale tego co się wydarzyło, to się nie spodziewałam...

Rozdział na szybko, pół godziny temu wróciłam ze szkoły :")
Możecie mi wytłumaczyć...jak wy w 2 godziny nabiliscie 15 gwiazdek...JAK?! Nwż, że teraz jest już 24 xd
Więc następny rozdział będzie za 20 gwiazdek pod tym i pod 9 rozdziałem, który ma tylko 10 gwiazdek :c on jest przez Was taki nagi!!! xd

He Just WantedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz