Rozdział 26

1K 103 23
                                    

*Jennifer*

- Co robimy? - rzucił Leo
- Ja to bym potańczyła - powiedziałam niby od niechcenia.
- To na co czekasz? Tańczmy! - krzyknął Charlie

W pierwszej chwili myślałam, że żartuje, jednak zmieniłam zdanie gdy na środku przejścia dla pieszych zaczął tańczyć makarene. Nie minęła chwila, a Leo również się przyłączył... tylko że on po prostu wymachiwał rękami na wszystkie strony, co wyglądało bardziej jakby odganiał od siebie stado os.

- Pogięło was! Ludzie się patrzą! - zaczęłam się nerwowo śmiać

- No co ty, bae, zabaw się - blondyn uśmiechnął się tajemniczo i złapał mnie za rękę, po chwili wciągnął mnie w jakiś taniec. Improwizowaliśmy. Czerwone światło dla pieszych zapaliło się już dawno, więc tańczyliśmy do klaksonów rozwcieczonych kierowców.
Dawno się tak dobrze nie bawiłam, cały czas się śmiałam, choć to było przerażające.

- A co jeżeli wezwą policję? - zapytałam w końcu

- Coś wymyślimy, żyj chwilą! - krzyknął Leo i zaczął robić salta na środku

W tym momencie Charlie przyciągnął mnie do siebie, centymetry dzieliły nasze twarze.
- Tango nienawiści? - zaśmiałam się
- Skoro chcesz - podniósł chytrze prawy kącik ust. Za chwilę wisiałam nad ziemią w jego ramionach po krótkim tańcu. - Teraz trzeba już tylko zakończyć taniec.

- Idiota - powiedziałam namiętnie go całując, oddał każdy pocałunek. - A teraz ukłoń się ładnie - dodałam prostujac się.

Pięknie się ukłoniliśmy wszystkim wściekłym uczestnikom ruchu drogowego i zaczęliśmy iść na drugi koniec ulicy.

- Jeszcze masz jakieś zachcianki? - spytał mój chłopak
- Może - odpowiedziałam. - Ale wolę, aby zostały one niespełnione.
- Więc teraz moje zachcianki?
- Lepiej nie - zaczęłam się śmiać.
- No to nie masz wyjścia. Albo twoje zachcianki, albo moje i Leo.
- Czy to jest szantaż?
- Nie wykluczone - zaczął się śmiać.
- Wybieraj. Lepiej abyś nie usłyszała naszych 'zachcianek' - zachichotał brunet.
- No dobra, już dobra! - krzyknęłam - Ale to będzie coś, czego nie spełnicie.
- Właaaaśnie coś mi się przypomniało - powiedział nagle młodszy z nich. - Muszę spadać, narka, pa księżniczko - pocałował mnie w policzek i zwiał. To było conajmniej dziwne, a przynajmniej z mojej perspektywy.

***

Moja druga 'zachcianka' właśnie się spełnia, poszłam na łatwiznę.

Leżałam na trawie wpatrując się w niebo. Promienie słońca delikatnie muskały moją twarz. Moje włosy, koloru ciemnego brązu, opadały bezwładnie na ziemię. Zamknęłam oczy.
Wsłuchałam się w śpiew ptaków i szum drzew poruszanych przez wiatr. Gdzieś w oddali słyszałam odgłos strumienia, leniwie płynącego pod mostkiem. Zdecydowanie było to moje ulubione miejsce, nasze miejsce.
Poczułam, jak czyjeś ręce odgarniają ostatnie włosy z mojej twarzy. Po chwili na moim czole spoczął delikatny pocałunek.

- Jeszcze masz jakieś życzenia, kochanie? - usłyszałam jego melodyjny głos przeradzający się w szept. Czułam się jak w transie, cudownym transie. Nie chciałam go przerywać.

- Czemu tak bardzo zależy ci na spełnianiu moich życzeń? - zapytałam nie otwierając oczu

- Bo liczę się z tym, że tak nie będzie zawsze. Chcę być z tobą dwadzieścia cztery godziny na dobę, wykorzystać te ostatnie dni. Później wyjadę...

- Ja też - wróciłam do rzeczywistości otwierając oczy.

- Nie mieszkasz tu? - na początku myślałam, że zadał to pytanie dla żartu, ale zaraz przypomnialam sobie, że mówiłam mu o tym ale we śnie...

- Jestem z Polski, przyjechałam tu tylko na święta do cioci, potem wracam z matką do mojej ojczyzny.

Po tych słowach jego mina już całkowicie zmieniła postać. Konciki ust lekko opadły na dół, oczy jakby posmutniały, wyglądał, jak gdyby w jedną sekundę stracił całą wiarę lub nadzieję.

- Myślałam, że wiesz... - odezwałam się cicho, on zakrył twarz dłońmi.

Pozwoliłam mu chwilę odpocząć, oswoić się z tym, co usłyszał. Niestety nie zawsze wszystko układa się po naszej myśli.

- Teraz nie będę w stanie cię ochronić - powiedział po długiej ciszy.

- O czym mówisz?
- Zostaniesz sama z matką. Tysiące kilometrów ode mnie. A jak coś ci się stanie? Jeżeli coś ci zrobi? Co wtedy? - odpowiedział z całkowitą powagą, z wyczekiwaniem patrzył w moje oczy

- Charlie - podniosłam się z ziemi i usiadłam koło niego, jedną ręką podniosłam jego podbrudek, aby znowu utrzymać kontakt wzrokowy. - Leo ma dowody, za jakąś godzinę Magda wróci do domu, porozmawiamy z nią. Napewno ta sprawa nie zostanie zatajona. Nie martw się.

Chłopak złączył nasze usta. Pozwoliłam mu na namiętne pocałunki, nie bałam się, że mnie skrzywdzi, nie on. Zaufałam mu.

- Mam do ciebie jedno pytanie - odkleiłam się od niego. - Możemy uznać, iż życzę sobie usłyszeć odpowiedź - zaśmialiśmy się.

- Pytaj.

- Chodzi o to... Tyle nas łączy, jesteśmy parą, a ty ani razu nie wspomniałeś o seksie.

- Kiedy miałem to zrobić? Może dzisiaj? "O, Jennifer, może masz ochotę na seks? Nie ważne, że leżysz zakrwawiona na ziemi, twoja matka ma nóż w ręce. To jest nie ważne, chodźmy na górę pouprawiać seks!" zajebisty pomysł - żartował, na co ja wybuchłam śmiechem, więc postanowił kontynuować. - Albo może w szpitalu? "Chodź, Jenni, nie ważne, że wali ci się życie i leżysz w szpitalu, prawie umarłaś, wezmę cię na szpitalnym łóżku!"

- Dobra, już rozumiem - powiedziałam krztusząc się śmiechem.

- Nic nie poradzę, że z ciebie taka ofiara losu, ciągle jakieś wypadki, oferma.

- Hey! - walnęłam go łokciem - Uważasz, że jestem słaba?!

- Nigdy w życiu! - śmiał się - A tak poważnie, oczywiście, że kilka razy gapiłem ci się na cycki albo tyłek - zdzieliłam go ponownie, ale mocniej. - Wiem, że nie powinienem, ale nie jestem gejem. W sytuacji, w której się znaleźliśmy, nie potrzebujesz seksu, tylko przytulenia, poczucia, że po prostu z tobą jestem i cię nie zostawię. Gdybym męczył cię o seks, byłbym największym dupkiem.

- Dziękuję ci.
- Za co?
- Za to, że jesteś - powiedziałam tuląc się do niego.

Wesołych świąt kochni!! 😘

Następny rozdział za 40 gwiazdek.
Bo widzę, że dużo osób czyta, a mało gwiazdkuje lub komentuje ://

He Just WantedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz