Rozdział 20

1.1K 99 16
                                    

*Charlie*
Po wyjściu z łazienki wróciłem do pokoju. Jak myślicie, kogo tam zastałem?

- Leo, gdzie jest Jenni?
- W tym pokoju, popatrz dokładnie - powiedział nie odrywając wzroku od ekranu laptopa.

Ja rozglądałem się po pokoju. Mało widziałem, bo było ciemno. Jednak coś przykuło moją uwagę. Spojrzałem na łóżko.

- Kiedy zasnęła? - zapytałem
- Ona już śpi? - zdziwił się
- Raczej tak, wolę jej nie budzić. Tylko teraz gdzie ja będę spać?
- Jak to 'gdzie'? - w końcu odwrócił głowę od urządzenia
- Wszyscy już śpią, nie będę teraz szukał śpiworu.
- Chłopie! Pijany jesteś?
- Dlaczego tak twierdzisz? - zaśmiałem się
- Przecież nie chodzisz z Chloe. Więc w czym masz problem?
- Czy ty mi...
- Tak. Myślę, że nic się kurde nie stanie, jak położysz się obok niej.
- Pewny jesteś? A jak ona nie chce...
- Ona śpi - spojrzał na mnie lekko podirytowany. - No rusz się.

No i co miałem zrobić? Położyłem się obok niej. Jest słodka kiedy śpi. Lekko przytuliłem ją do siebie, zdawało mi się, że uśmiech momentalnie zjawił się na jej twarzy. Może to głupie, ale zawsze marzyłem o takiej chwili...
Dość szybko zasnąłem, nie widziałem, kiedy Leo wyszedl.

*Jennifer*

Obudziły mnie promienie słońca. Było mi ciepło i tak jakoś...miło? Przyjemnie?

Nie wiem, jak to nazwać. Chciałam się odwrócić na drugi bok, ale coś mnie zatrzymało.
Oj, przepraszam - trzymało.
Lekko przekręciłam głowę i spojrzałam na drugą stronę łóżka.

Promyki słońca oswietlaly jego błąd włosy, kąciki ust miał lekko podniesione. I był jakiś taki...słodki? Ostatnio nie umiem się wysłowić.

Charlie obejmował mnie w talii.
To było takie kochane. Nigdy nie myślałam, że spotkam kogoś takiego a tym bardziej, że będzie to całkiem dosłownie 'chłopak z moich snów'.

Delikatnie pocałowałam go w czoło. A on? Szeroki uśmiech, z uroczymi dołeczkami, pojawił się jak na pstryknięcie. Po chwili otworzył oczy. Te nieziemskie, błękitne oczy.

- Długo nie śpisz? - spytał wciąż się uśmiechając
- Trzy minut? - odwzajemniłam gest
- Jakieś plany na dziś? - patrzył mi w oczy
- Powrót do domu - odpowiedziałam. Poczułam, jak wszystko dookoła znowu zrobiło się szare i takie bez sensu...
- O której Twoja ciocia kończy pracę?
- Chyba około piętnastej. Czemu pytasz?
- Chyba nie sądzisz, że pozwolę Ci być z matką sam na sam po ostatniej sytuacji?
- Czemu nie? - usiadłam, zadając najgłupsze pytanie z możliwych
- Bo się o Ciebie martwię - powiedział również siadając obok mnie. - I napewno nie pozwolę, aby podobna sytuacja zdarzyła się ponownie.
- Martwisz się o mnie?
- Nieeee, tak to sobie wszystko wymyśliłem, nocowałaś tu dlatego, że Leo chciał - mówił przekręconym, sarkastycznym głosem. - Jasne, że się o Ciebie martwię!!
- Dziękuję - powiedziałam i przytuliłam się do niego, właściwie to do jego torsu.
- Chcę ci pomóc. I chyba wiem od czego zaczniemy.
- Mów dalej.
- Od twoich rąk.

W tym momencie zrobiło mi się głupio, miałam wyrzuty sumienia. Zawsze mam gdy ktoś pyta o ręce...mam wrażenie, że nie powinnam tego robić. Ba, ja nawet to wiem! Ale to jest po prostu...

- Jesteś tu? - zamachał mi dłonią przed oczami
- Tak.
- O czym myślisz?
- Eee...o niczym ważnym.

Jego pytanie mnie zrujnowalo. Wiem, że on wcale nie jest taki głupi aby się na to nabrać. Tym bardziej, że patrzył mi głęboko w oczy...

- Powiedz mi, proszę. Porozmawiajmy...
- Ale ja...
- Jennifer, proszę Cię. Chcę wiedzieć, o czym myślisz i jakie masz problemy...
- Charlie, ja...po prostu..
- Wyduś to z siebie.
- Kurwa po prostu się boję! - poczułam, jak gorące łzy roztapiają moje policzki
- Mnie się boisz?
- Boję się, że się ode mnie odwrócisz, że cię stracę!
- Nie stracisz, bo ja cię kurwa kocham! - krzyknął

Ja siedziałam wpatrując się w niego. On wpatrywał się we mnie dokładnie po przeciwnej stronie łóżka. Uwierzyć mu czy nie uwierzyć? A co jak będę cierpieć...?

- Znowu nie mówisz tego, co myślisz - powiedział już trochę spokojniej.
- Chcesz usłyszeć moje myśli?
- Wszystkie.
- Dobrze. Zacznijmy od początku:
Nie masz pojęcia jak to jest być psychicznym. Każde cięcie sprawia Ci...radość? To chyba dobre określenie. Gdy patrzysz na spływającą krew...robi Ci się lżej, to nawet przyjemne uczucie... Wiem, powinnam iść do psychiatry.

- Spróbuj z tym skończyć, dla mnie. Just be hopeful.

- Charlie... W takich momentach nie myślisz o nadziei. Jesteś rozdarty na pół. Całkowicie. Nie umiesz zdecydować, co jest dobre a co złe. Jedna część Ciebie krzyczy, pragnie bólu i męki. A druga, ta rozsądniejsza, wie, że nie możesz tego zrobić.I bijesz się, sam ze sobą. Niestety ta rozsądna połowa zazwyczaj przegrywa. No bo przecież to trochę jakby instynkt, działanie pod presją.
Ale to pomoga.
Dopiero po jakimś czasie zdajesz sobie sprawę z tego, co zrobiłeś i jak okropne są tego konsekwencje. Ale później i tak chcesz zrobić to znowu. Historia lubi się powtarzać. To jest najgorsze - szlochałam.

- Kochanie...- przytulił mnie. - Przejdziemy przez to, razem.

Po chwili wstał i podał mi chusteczki. Uśmiechnął się ciepło.

- Piękniejsza jesteś, gdy nie płaczesz - powiedział i pocałował mnie w pliczek. - A teraz już dosyć tego slodzenia, nie mam zamiaru patrzeć cały dzień jak płaczesz. Rusz się - wystawił mi język.

Ja wzięłam zamach po czym porządnie zdzieliłam go poduszką.

- Tego mi brakowało - zaczął się śmiać.
- Nie ma sprawy, mogę to powtórzyć - uśmiechnęłam się chytrze i rzuciłam poduszką. Skorzystałam z okazji i wskoczyłam mu na plecy. Ku mojemu zdziwieniu łaził ze mną 'na barana' zamiast się wywalić.

Jak on dobrze mnie zna. Wie, jak wywołać uśmiech na mojej twarzy i wychodzi mu to perfekcyjnie.

Tararam!
Dodałam rozdział, a to naprawdę wyczyn...xd

Komentujcie, mordki moje :*

He Just WantedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz