#12 Skarb

1K 32 2
                                    


Obudziłam się wczesnym południem, pulsujący ból w głowie był nie do wytrzymania, a pustynia jaką miałam w ustach świadczyła, że musiałam wczoraj nieźle zabalować. Wstałam i zobaczyłam, że mam na sobie tylko moje ulubione szare spodenki i biały, koronkowy stanik. Dałabym sobie rękę uciąć, że ubierałam w nocy koszulkę, ale nie jestem w stanie określić co poszło nie tak, ze obudziłam się niemalże naga.
Chwiejnym z niedospana krokiem ruszyłam do kuchni w poszukiwaniu nieskończonego zapasu wody i dobrych proszków przeciwbólowych. Ku mojemu zdziwieniu w salonie był względny porządek. Gdzieniegdzie walały się tylko puste opakowania po pizzy, a zlew był pełen naczyń, ale nigdzie nie znalazłam żadnych zgonujących gości, co było nowością w tym domu. Obok drzwi stały trzy worki na śmieci co świadczyło o tym, że mój braciszek musiał przed pójściem spać ładnie posprzątać. Na parapecie zauważyłam pełną butelkę wody, w mgnieniu oka ruszyłam po nią, ale moje nogi nie zatrybiły tak szybko jak chciały tego mózg i runęłam na ziemię jak kłoda. Nie mając siły podnieść głowy, wysyczałam parę nieprzywoitych słów i ułożyłam się wygodnie na miękkim dywanie.

-Łohoho kocie, nie przypomniam sobie, żebym zostawił cię na podłodze. Jak wychodziłem z pokoju to normalnie grzałaś kołdrę, a nie gryzłaś dywan. - zakpił głos, na dźwięk którego mój żołądek na nowo się ścisnął.

-Wiesz, uczę się teleportacji, ale to dopiero początki i zamiast znaleźć się na słonecznej plaży, znalazłam się niestety tu, w twoim towarzystwie.- uniosłam się na łokciach i zobaczyłam przed sobą roześmianą twarz niezwykle przystojnego bruneta.

-Skarbie, mamy kwiecień, prędzej byś zamarzła niż odpoczęła na plaży- podał mi rękę i pomógł wstać.

-Czy ja powiedziałam, że na plażę tutaj?- ruszyłam wymownie brwiami i chwyciłam butelkę wody, zalewając gardło jej zawartością.

-Przez chwilę wątpiłem w twoją teorię, ale widząc twój ubiór stwierdzam, że chyba nie żartowałaś z tą plażą.- skubnął zębami wargę po czym ukazal ten swój uśmiech podrywacza, od którego miękną kolana, a ja zachłysnęłam się wypijaną właśnie wodą. Analizując, ze stoję przed nim prawie taka jaką mnie Bóg stworzył, szukałam wzrokiem czegoś czym mogłabym się zakryć. Padło na biały t-shirt leżący na rogu kanapy, który okazał się należeć do mojego brata.

-Lepiej wyglądałabyś w moich ubraniach.- mrugnął do mnie, a moje policzki pokryła czerwona barwa.

-Dobra, ja idę się umyć w końcu. Mam nadzieje, że z Rudą po sobie posprzątaliście.- posłałam mu cyniczny uśmiech i zaczęłam wchodzić po schodach.

-Pomóc ci może?- oparł się o barierkę, a ja odwracając się udałam odruch wymiotny.

-„Idziesz do wanny tak beze mnie???"- obniżyłam głos udając typowego samca alfa, władcę kobiecych wagin, który brał lekcje uwodzenia kobiet u redpillowców. Postukałam się w czoło widząc jak uśmiech nie schodzi z jego twarzy i ruszyłam na górę. Odkręciłam wodę i pozwoliłam jej spokojnie napełniać wannę, kiedy ja rozebrałam się i chciałam zmywać makijaż, ale w odmętach pamięci zachowałam obraz, jak Adam sunie chusteczkami do demakijażu po mojej skórze. Powoli zanurzyłam się w gorącej wodzie i poczułam jak każdy, pojedynczy mięsień się rozluźnia. Leżąc otulona ciepłem mogłam nawet przez kilka godzin, a biorąc pod uwagę moje ogólne zmęczenie, musiałam solidnie walczyć ze sobą, aby nie zasnąć na miejscu. Po umyciu włosów, wmasowałam jeszcze wcierkę i zawinęłam w turban. Chwyciłam balsam i spokojnie zaczęłam nakladać go na ciało, gdy zadzwonił mój telefon, uśmiech wdarł się, na moją twarz gdy zobaczyłam na wyświetlaczu zdjęcie Huberta.

-No co tam?- włączyłam tryb głośnomówiący i kontynuowałam wcieranie balsamu. Robiłam to na tyle rzadko, że kiedy już mi się zdarzyło to wkładałam w to całe serce.

Ukochany WrógOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz