#5 Bezpieczeństwo

1.3K 46 2
                                    


-Co ty tutaj robisz?!- nie mogłam przestać przytulać Huberta. Brunet był moim przyjacielem z dzieciństwa, który cztery lata temu wyjechał do wymarzonej szkoły i zostawił nasze miasto, żeby zdobyć papiery i pomóc ojcu w rodzinnym biznesie.

-Skończyłem szkołę, mam dobrą pracę u taty więc przeprowadziłem się tutaj. Tak bardzo tęskniłem.- podniósł mnie znowu i obrócił wokół własnej osi. Stawiając mnie na ziemię Hubert podniósł rękę i zrobił najgorszą rzecz z możliwych. Uniósł mój podbródek, abym mogła na niego spojrzeć jednak robiłam wszystko, żeby nie patrzeć w oczy. Te oczy, w które mogłam patrzeć godzinami...
Skupiłam się na ustach, delikatnych i malinowych ustach...
Głęboki przełknęłam ślinę przypominając sobie każde nasze zbliżenie, po czym potrząsnęłam delikatnie głową chcąc wymazać te obrazy z pamięci. Z Hubertem rozstaliśmy się w zgodzie i uznaliśmy, że relacja przyjacielska jest dla nas najważniejsza. Uszanowanie tej decyzji było dla mnie proste w trakcie rozłąki, ale kiedy spojrzałam dzisiaj w te czekoladowe oczy, poczułam się jakby to wszystko wróciło. Przymknęłam powieki, czując jak napływają mi łzy.

-Niusia, czemu płaczesz?- słysząc to dziecięce zdrobnienie, przeszedł mnie przyjemny dreszcz.

-Co? Ja nie płacze!- uderzyłam go w ramię i zaczęliśmy się śmiać.- chodź, na górze jest Ala, też się pewnie stęskniła za tobą.- chwyciłam jego rękę i nie czekając na odpowiedz, zaciągnęłam na górę.

-Panno Crawley, nie uwierzy pani, kto raczył nas odwiedzić- powiedziałam spokojnym głosem.

-Huh... Damian?- odłożyła laptopa na biurko.

-Tego frajera bym do domu nie wpuściła. Patrz!- otworzyłam szerzej drzwi i Hubert wszedł do pokoju, Ala otwierała i zamykała usta jakby chciała coś powiedzieć, ale nie mogła. Brunet podszedł do niej i mocno przytulił. Siedzieliśmy tak i rozmawialiśmy do momentu, aż zegar wybił siedemnastą, gdzie musieliśmy przygotować Alę na randkę, która miała się odbyć godzinę później.

-Karoool!- wydarłam się na pół osiedla.

-Czego sie drzesz?- zganił mnie i wystawił głowę zza drzwi.

-Zawieziesz nas do Ali?- zrobiłam maślane oczy niby kot ze Shreka, ale po wyrazie twarzy mojego beata zrozumiałam, ze nie mam na co liczyć.

-Mogę za godzinę około.- spojrzał na zegarek, a następnie na mnie.

-To lipa, potrzebujemy transportu na już. Daj mi kluczyki wtedy.- wyszczerzyłam rząd białych zębów, licząc, że może to z kolei coś da.

-Ciebie Bóg opuścił?- prychnął i zamknął drzwi.

-No Karol!! Musimy w trybie natychmiastowym dostać się do Ali!- powiedziałam do zamkniętych już drzwi i tupnęłam nogą w geście poddania się.

-Niusia, ja was mogę zawieźć.- głos zabrał Hubert. Słysząc po raz kolejny zdrobnienie, zrozumiałam jak bardzo mi go brakowało.

-Jesteś wspaniały.- spontaniczny buziak wylądował na policzku bruneta, a w tym samym momencie do pokoju wparował Adam.

-Wika rozchwytywana dzisiaj jesteś.- jego twarz nie wyrażała emocji, a ja zacisnęłam pięści ze zdenerwowania.
Schodząc na dół, analizowałam kogo diabli niosą, ale żadna z moich prognoz nie okazała się być trafna.
W drzwiach stał nikt inny jak Damian z ogromnym bukietem róż wielkokwiatowych*

Ukochany WrógOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz