#47 „Decyzja"

270 9 3
                                    

Mijały tygodnie, a stan bruneta nijak się nie stabilizował. Jednego dnia mieliśmy nadzieje na wybudzenie się ze śpiączki, innego byliśmy gotowi się z nim pożegnać.
Każdy dzień był dla mnie coraz cięższy, ledwo wiązałam koniec z końcem. Codziennie towarzyszyło mi jedynie przytłoczenie i ta pierdolona niemoc. Nie mogłam zrobić NIC aby jakkolwiek polepszyć sytuację.

-Hej maluchu, jak się dzisiaj czujesz?- zagadnął do mnie Ksawery, który akurat przyjechał po mnie na uczelnię.

-Fatalnie, ale jakoś muszę dać radę, prawda?- odpłaciłam mu krzywym uśmiechem, modląc się w środku, aby ten człowiek dał mi w końcu spokój. Wiem, ze się o mnie martwi i nie chce żebym została teraz sama, ale im więcej czasu spędzamy razem, tym bardziej zaczyna mnie ta znajomość nudzić.

-Napewno dasz radę, jesteś najdzielniejszą dziewczyną, jaką znam!- sranie w banie, skończ pierdolić kolego i odwieź mnie do domu.

Wsiadając do samochodu odruchowo zapięłam pasy. Widząc nieporadność chłopaka w zapinaniu się lewą ręką, dopięłam swój i mu pomogłam, nazbyt zbliżając się do niego, co musiał opacznie zrozumieć, bo momentalnie jego usta zaczęły przybliżać się do moich. W jednej sekundzie nieporadnie odsunęłam się od niego, co poskutkowało przypadkowym uciśnięciem jego prawej ręki, na co usłyszałam jedynie ryk godowy niedźwiedzia polarnego.

-Jeju przepraszam! Co Ci się stało w rękę? W ogóle jej nie używasz.- w jego oczach wyczułam zirytowanie i... strach? 

-Nadwyrężyłem na ostatnim treningu i jakoś nie może dojść do siebie.

-To może pójdź z tym do szpitala? Skoro aż tak cię boli, ze jej nie używasz to nie jest to nic błahego.- odwróciłam twarz w kierunku okna, udając, ze zauważyłam coś ciekawego. W rzeczywistości po prostu wolałam uniknąć jego wzroku.

-Zaufaj mi mała, to nic poważnego. Spójrz, normalnie mogę jej używać.- poczułam jak coś ciężkiego kładzie się na moim udzie i momentalnie mnie zamurowało. Czy ten facet naprawdę ma czelność odwalać takie akcje, wiedząc, ze nie jestem ani trochę nim zainteresowana?
Mimo ogromnego dyskomfortu, moja „wielka" pewność siebie nie pozwoliła mi zwrócić mu uwagi. Resztę trasy spędziłam w milczeniu i totalnym zażenowaniu, modląc się, aby jak najszybciej znaleźć się w domu.
Będąc w połowie trasy poczułam wibracje telefonu. Nieporadnie wyciągnęłam go z tylnej kieszeni, a następnie odebrałam.

-Dzień Dobry Panie Filipie. Wiadomo coś o stanie Huberta?- przyznam, ze jego telefon dał mi cień nadziei, że w końcu wszystko się ułoży.

-Chcielibyśmy z Tobą porozmawiać. Czy mogłabyś przyjechać do mieszkania?- niestety nie wyczułam niczego pozytywnego w jego głosie, raczej mogę się spodziewać bardzo ciężkiej rozmowy.

-Jestem już w drodze, więc powinnam być za kilka minut. A coś się stało?

-Dobrze, to czekamy na ciebie. Do zobaczenia.- zachował się jakby mojego pytania w ogóle nie było, a ton nie zdradzał żadnych emocji.
Przez moją głowę przelatywały setki tysięcy myśli, ale żadna nie była na tyle racjonalna, aby mogła być powodem spotkania. Miałam wrażenie, że siedzę w tym samochodzie już wieczność, a czas tak właściwie nie mijał. Jedyny plusem było to, ze Ksawery nie pytał i nie drążył tematu. Po prostu spełnił swój zasrany obowiązek chociaż raz tak jak powinien. Kiedy zaparkował pod blokiem poczułam, że moje nogi przyrosły do ziemi. Totalnie mnie sparaliżowało i nie byłam w stanie się ruszyć, w żadnym kierunku.

-Mam pójść z Tobą? Dziwnie się zachowujesz...- jego ręka ponownie spoczęła na moim udzie, co trochę mnie otrzeźwiło.

-Nie.- odparłem energicznie zabierając moje udo i w tym samym czasie wysiadając z samochodu. Nie mam pojęcia skąd nagle wzięło się we mnie tyle energii, ale cieszę się, ze to koniec już tej męczarni z Ksawerym.
Drżącymi nogami powłóczyłam w kierunku mieszkani.
Schody wydawały się nie mieć końca, a energia, która towarzyszyła mi przy samochodzie momentalnie ze mnie zeszła. Już u kresu sił otworzyłam delikatnie drzwi wejściowe i oznajmiłam, ze w końcu udało mi się dotrzeć. Zasunęłam z ramion bluzę i ruszyłam w kierunku salonu, w którym siedziała obejmująca się starsza para.

Ukochany WrógOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz