Epilog.

572 11 0
                                    

Hubert ewidentnie mnie unika.
Zamiast odwiedzić mnie w szpitalu zdecydował się zadzwonić, poinformować o zmianach w swoim życiu i wytłumaczyć, że ma mnóstwo pracy i spotkamy się jak już otrzymam wypis.
Minął tydzień... drugi... a on jak unikał kontaktu, tak już przeszedł samego siebie i nawet nie odczytuje moich wiadomości.
Podobno poznał jakąś dziewczynę, ale nie wnikał w szczegóły.
Przecież wszystkiego dowiem się jak się spotkamy. Dobre sobie...

*

Po raz kolejny przeglądałam tablicę na Twitterze, gdy do stolika wrócił mój ukochany z truskawkowym berry hibiskus w jednej ręce i karmelowym latte machiato w drugiej.

-Coś się stało Skarbie?- zapytał i chwycił moją lewą dłoń, która leżała na stoliku.- mega przybita się zrobiłaś.

-Hubert ciągle mnie ignoruje. Najgorsze jest to, że ja naprawdę nie wiem o co mu chodzi. Raz zadzwonił i koniec. Nawet nie odczytuje wiadomości.- załamałam ręce i upiłam dość duży łyk różowego napoju.

-Może faktycznie jest zajęty? Myślę że Hubert nie unikałby cię specjalnie- zielonooki wykrzywił usta w grymasie, gdyż prawdopodobnie oparzył się gorąca kawą.

-Serio nie mam pojęcia co mogę zrobić. Nie odbiera telefonu, nie odczytuje wiadomości...- zamilkłam biorąc kilka łyków ulubionego płynu, gdy nagle mnie olśniło.

-Na co tym razem wpadłaś?- zapytał Adaś widząc błysk w moich oczach.

-Jeśli Mahomet nie chce przyjść do góry, to góra przyjdzie do Mahometa- uśmiechnęłam się pod nosem, a chłopak spojrzał na mnie z niedowierzaniem.

-I co jeszcze? Może mam cię do niego zawieźć?- chłopak prychnął upijając łyk swojej kawy, a ja utrzymałam pewną powagę.

-Zawsze mogę pojechać pociągiem... i może mi się coś stać...- spojrzałam na niego spod przymkniętych powiek ukrywając rozbawienie, ale jedyne co ukazywała jego twarz to dezaprobata. Zaciągnęłam na głowę czapkę udając, ze znikam.

-Graj dalej na moich uczuciach to zaraz jedyne co zobaczysz, to piwnica w moim domu.- brunet jedynie westchnął i poprawił okulary na swoim nosie. Od kiedy przestał grać w kosza to coraz częściej je zakłada. No i muszę przyznać, ze wygląda w nich zajebiście przystojnie....- zawiozę cię, ale będę czekał na dole, więc będziesz musiała się sprężać. Złożyłam soczystego buziaka na jego policzku i ruszyliśmy w kierunku parkingu.

***

-A co jeśli nie ma go w domu?- zagadnął gdy zbliżaliśmy się do celu.

-Mam klucze, więc sobie poczekam na niego. Po prostu.- oparłam głowę o szybę zastanawiając się co tak właściwie chce mu powiedzieć.

-Misiaku, ja nie mam całego dnia żeby tam... czekaj co? Masz klucze do jego mieszkania?- zapytał z ogromnym zdziwieniem, a ja zaczęłam się śmiać.

-Dał mi je wtedy, kiedy zajmowałam się nim z gorączką. Miałam następnego dnia też  przyjść do niego i mu pomóc się ogarnąć.- chłopak w odpowiedzi jedynie przywalił mi w udo, co odbiło się głośnym echem po samochodzie, które idealnie współgrało z moim wrzaskiem.

Po kilku minutach dojechaliśmy na miejsce i czym prędzej ruszyłam do mieszkania przyjaciela.
Najpierw po cichu sprawdziłam czy drzwi są otwarte i ku mojemu zaskoczeniu pod naciskiem klamki otworzyły się przede mną niczym wrota do niebios. Już chciałam krzyknąć, aby oznajmić Hubertowi swoją obecność, ale powstrzymał mnie przed tym znajomy głos.

Ukochany WrógOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz