#18 Jestem Twój

962 29 4
                                    

Na kilka minut przed umówioną porą wysiadłam z pociągu i pobiegłam w kierunku galerii. Chłopak czekał już na mnie opierając się o murek przed wejściem. Sprawdzał coś w telefonie, a w drugiej ręce trzymał papierosa. Im bliżej podchodziłam tym więcej niepokojących szczegółów zauważałam.

-Coś ty zrobił?!- podbiegłam i chwyciłam jego twarz w obie ręce, po czym dokładnie mu się przyjrzałam. Brew miał rozciętą, a z wargi ciągle sączyła się krew. Chłopak zaskoczony spojrzał na mnie, po czym bez słowa delikatnie objął.

-Dziękuję, że przyszłaś.- szepnął i oparł brodę o czubek mojej głowy. Przytuliłam go trochę mocniej, ale on tylko syknął z bólu. Zaniepokojona podniosłam jego czarną koszulkę, a moim oczom ukazały się okropne, ciemnofioletowe siniaki na żebrach.

-Czy ciebie popierdoliło? Z kim ty się znowu biłeś?- nie czekałam na odpowiedź.-Przyjechałeś samochodem?- kiwnął twierdząco głową, więc chwyciłam go za rękę i pociągnęłam w kierunku parkingu.

-Em... Werka... w tamtą.-wyraźnie rozbawiony wskazał mi przeciwny kierunek, a ja przewracając oczami ruszyłam ku czarnemu mercedesowi.

-Daj kluczyki.- obróciłam się w jego kierunku.

-Nie ma opcji. Nie będziesz bez prawka prowadzić mojego samochodu.- wziął głębszy oddech i skrzywił się z bólu.

-A ty na pewno w tym stanie nie będziesz prowadzić.- nim się zorientował wsadziłam rękę do jego tylnej kieszeni i wyjęłam kluczyki.

-Ty chyba sobie żartujesz.- chwycił moją dłoń, ale każdy wykonany ruch sprawiał mu okropny ból.

-Wiesz, że i tak wyjdzie na moje, a sprawisz sobie tym tylko dodatkowe cierpienie.- przerzuciłam kluczyki do drugiej ręki i wsiadłam do samochodu.

******

-Muszę przyznać, że całkiem nieźle sobie radzisz za kółkiem.- zaśmiał się, a ja weszłam do jego domu i położyłam na stole lód, który kupiłam po drodze.- chodź tu.- rzuciłam w kąt sportową torbę, którą miał na ramieniu, chwyciłam końce jego koszulki i w mgnieniu oka ją zdjęłam.

-Ale tak bez żadnej gry wstępnej ani nic?- uniósł jedną brew.

-Skończ pajacować i siadaj na kanapie.- chwyciłam lód, jakieś leki przeciwbólowe, płyn do odkażania ran oraz plaster bez opatrunku, a następnie usiadłam na nim okrakiem. Jego ręce od razu powędrowały do moich bioder.- trzymaj to tutaj.- przyłożyłam opakowanie lodu do jego żeber po czym zajęłam się rozcięciem na łuku brwiowym. Chłopak głośno wciągnął powietrze gdy psiknęłam na ranę w celu jej odkażenia. Delikatnie przemyłam ją i zakleiłam plastrem, aby się nie otwierała. Chciałam zejść, ale jego silne ręce mi to uniemożliwiły, a na ustach zagościł ten okropny uśmieszek.

-Ta warga też nie wygląda najlepiej.- ignorując jego gesty, przejechałam kciukiem po ranie i zatrzymałam go tuz obok. Te pełne malinowe usta... potrząsnęłam głowę, aby wyrzucić z niej jakiekolwiek myśli o brunecie - pojedź z tym do szpitala.-

-Samo się zagoi.- uniósł kącik ust i chwycił moją dłoń.- dziękuję.- ucałował jej wnętrze i się do mnie uśmiechnął ukazując te cudowne dołeczki.

-Kto ci to zrobił?- drugą dłoń położyłam na tej utrzymującej lód.

-Nie wiem, w sumie... Mało istotne.- przewrócił oczami. -Nie martw się to nie pierwszy i na pewno nie ostatni raz. Po prostu byłem na treningu i dzisiaj jakoś wyjątkowo miałem ochotę komuś obić mordę.

-Po co?

-Dziewczyna, która skradła moje serce jest zainteresowana kimś innym .- teatralnie chwycił się za narząd odpowiedzialny za pompowanie krwi i wykrzywił twarz w grymasie.- Coś ciekawego powiesz?- odrzucił na stół już na wpół roztopiony lód i połknął w końcu tabletki.

Ukochany WrógOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz