7.✯

2.3K 194 14
                                    

Ubrany w zwykły T-shirt, jeans'owe spodenki i białe vansy idę w stronę swojego mieszkania. Na głowie mam kapelusz koloru brązowego, na oczach okulary przeciwsłoneczne, natomiast w rękach siatki z zakupami. Dzisiejszy dzień zaczął się bardzo dobrze. Po pierwsze nie ma i nie będzie treningu przez kolejne kilka dni, co oznacza mój wypoczynek. Nawet planuję gdzieś wyjechać. Po drugie Mary sama z siebie zaprosiła mnie na spacer o szesnastej. Lepszego poniedziałku wyśnić sobie nie mogłem.


Nasz kontakt się polepszył. Zielonooka stała się bardziej otwarta, co ułatwia komunikację między nami. Coraz częściej się uśmiecha w moim towarzystwie i więcej czasu spędzamy razem.

Z uśmiechem na twarzy wchodzę do swojego mieszkania, zanosząc siatki do kuchni. Następnie, nie ściągając butów, ruszam w stronę balkonu, z nadzieją, że tam zastanę piękną, rudowłosą dziewczynę. Do spaceru mam jeszcze półgodziny, więc nie mam co się spieszyć. Może, jak ją zastanę, to wyjdziemy szybciej. No, chyba że jak każda kobieta, będzie się chciała przygotować.

Na moje nieszczęście, nie zastaję Mary na balkonie. Wzdycham i wracam do mieszkania. Ściągam okulary przeciwsłoneczne i zawieszam je na dekolcie koszulki. Nie mam chęci, aby ściągnąć obuwie, więc w nim zostaję. W sumie i tak zaraz będę je musiał ubrać. Siadam na sofie i włączam telefon. Przez kilka minut gram w grę.

Gdy jest za pięć szesnasta, wychodzę z mieszkania i podchodzę pod drzwi Mary. Pukam w nie i czekam na rudowłosą. Nie muszę długo czekać, bo już po chwili wyłania się zza drzwi w pięknej koronkowej sukience o kolorze turkusowym. Na nogach ma zwykłe beżowe koturny. Z tego, co zdążyłem zauważyć, częściej chodzi w tych wyższych butach, aniżeli tych płaskich. Włosy ma rozpuszczone i lekko pofalowane. Wygląda świetnie.

- Witaj, piękna.

- Cześć, Harry — odpowiada, całując mnie w policzek.

Zamyka mieszkanie, po czym udajemy się na dwór. Nie wiem, gdzie pójdziemy na ten spacer. Mam nadzieję, że Mary ma jakiś pomysł.

- Ładnie wyglądasz.

- Dziękuję. To może pójdziemy do tej kawiarni obok banku?

- Jasne!

Tak jak zaproponowała rudowłosa, tak też zrobiliśmy. Rozmawialiśmy o wszystkim. Począwszy od aut, a kończąc na modzie. Okazało się, że Mary również uwielbia koszykówkę, czego mi nie powiedziała wcześniej. Prosiła mnie, abym ją kiedyś zabrał na mecz, na co się zgodziłem.

- Czym zajmują się twoi rodzice? — pyta mnie dziewczyna.

- Już się interesujesz swoimi przyszłymi teściami?

- Harry! — Krzyknęła, uderzając mnie ręką w ramię. Śmieję się na jej reakcję, bo mój komentarz był jedynie żartem.

- Dobra, dobra. Tata jest mechanikiem, a mama pracuje w szkole, ale nie jako nauczycielka, a jako sprzątaczka.

- Mieszkają w Los Angeles?

- Nie, w San Diego.

- To dość daleko.

- Powinnaś się cieszyć — mruczę.

- A to niby dlaczego?

- Bo zazwyczaj się nie lubi swoich teściów i chce się być jak najdalej od nich — odpowiadam, a ona prycha i siada na ławce.

Aktualnie znajdujemy się w parku. Bez celu chodziliśmy po Los Angeles, od czasu kiedy wyszliśmy z kawiarni. Jestem niemal pewny, że do swoich mieszkań mamy z sześć kilometrów. Także nie wiem, jak Mary w tych butach tyle przeszła. Ja bym po pięciu metrach miał dość.

- Co tak patrzysz na moje buty? — Śmieje się, a ja wtedy uświadamiam sobie, że się na nie patrzę.

- Zastanawiam się, jak przeszłaś w nich tyle kilometrów — mówię szczerze, a ona się uśmiecha.

- Są wygodniejsze od tych płaskich, naprawdę. Chcesz przymierzyć? - Pyta, a ja prycham.

- Jak wcisnę swoją delikatną stópkę w nie, to nie ma problemu — odpowiadam, a ona się śmieje. Po chwili nachyla się i ściąga jednego z butów, podając mi go. — Ty tak serio?

- A ty nie?

- Nie, no co ty! — mówię.

- Może jak to zrobisz, to w nagrodę zaproszę cię na lampkę wina?

- Przekonałaś mnie.

Ściągam buta ze swojej prawej stopy i próbuję ubrać obcasy rudowłosej. Jest to nie lada wyzwanie, ale do odważnych świat należy. Najwyżej jej je rozciągnę, ale sama tego chciała. Mary podaje mi drugiego buta, a sama ubiera moje vansy. Wzdycham, ubierając lewego obcasa. Z pomocą dziewczyny, wstaję z ławki i próbuję zrobić krok. Śmiesznie to musi wyglądać. W końcu jakiś liliput pomaga olbrzymowi.

- Przejdziesz jak modelka po wybiegu?

- Zbije się!

- Proszę?

- Niech stracę, ale asekuruj mnie!

Dziewczyna skina głową, a ja wykonuję pierwszy krok. Idzie mi całkiem nieźle. Chociaż gdyby cała pięta nie wystawała mi poza buta, byłoby lepiej.

- Nieźle ci idzie! — komentuje rudowłosa, stoją kilka metrów ode mnie. Uśmiecham się, po czym odwracam i zgrabnym krokiem wraca do dziewczyny.

- Mam nadzieję, że posiadasz czerwone wino — mruczę, ściągając buty.

- Miałam nadzieję, że ty je masz...✯ ✯ ✯ 

Hi, beautiful✯ • stylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz