28.✯

1K 118 14
                                    

Patrzę na Mary, która wciąż słodko śpi. Włosy ma rozłożone na całej poduszce. Uwielbiam jej rude loki. Jedna z jej rąk leży nad głową dziewczyny, a druga jest na jej klatce piersiowej, nasze dłonie są splecione dokładnie na jej piersiach. Podpieram się na lewym łokciu, aby móc popatrzeć na jej nieskazitelną twarz. Po chwili podziwiania jej urody, spoglądam na jej prawe ramie, gdzie widnieje tatuaż. Od zrobienia tego arcydzieła minął tydzień. Stosowała się do wszystkiego co powiedział jej Tobby. 

Dziewczyna puszcza moją dłoń, przewracając się na bok, plecami do mnie. Fukam pod nosem, nawet gdy śpi nie lubi gdy na nią patrzę. Skandal. Moja dłoń ląduje na policzku dziewczyny, gładzę go lekko, aby się przebudziła. Mruczy coś przez sen, przysuwając się do mnie. Głaskanie zadziałało. Uśmiecham się pod nosem, przytulając ją do siebie. Lecę myślami do kilku sytuacji, które się wydarzyły kiedy dziewczyna słodko spała. Raz się zdarzyło, że krzyczała tak głośno, że usłyszałem ją mimo, iż była w swoim mieszkaniu. Naprawdę się wtedy wystraszyłem. Na całe szczęście więcej takich sytuacji nie było. Wielokrotnie zdarzało jej się mówić przez sen, ale już nie krzyczeć. Zdarzało się, że budziłem się przez to, bo myślałem że coś do mnie mówi. Najgorzej było za pierwszym razem, byłem wtedy bardzo zdezorientowany.

Od dłuższego czasu zastanawiałem się nad wakacjami.Postanowiłem zrobić małą niespodziankę Mary i takim oto sposobem dzisiaj wieczorem mamy samolot na Dominikanę. Santo Domingo to miejsce, które już od dawna chciałem zobaczyć. To stolica tej pięknej wyspy. Mam nadzieję, że rudowłosa ucieszy się na wieść, że tego dnia wylecimy z Los Angeles. 

Mary zaczyna się wybudzać. Patrzę na to jak się przeciąga, jednocześnie odsuwając się od mojego ciała. Po chwili siedzi na łóżku, przecierając oczy. Ma na sobie moją koszulkę i koronkowe majtki, które należą do moich ulubionych. Niestety wczorajszego wieczoru było grzecznie, bo Lugo chciała się jedynie poprzytulać, dlatego została na noc. Coraz częściej nocujemy u siebie i nawet przez myśl mi przebiegło, abyśmy zamieszkali razem, ale to za jakiś czas, po wakacjach. 

- Harry, słuchasz mnie? - Pyta, a ja wtedy uświadamiam sobie, że się wyłączyłem.

- Przepraszam, co mówiłaś?

- W sumie tylko się przywitałam - odpowiada. Nachyla się i składa na moich ustach pocałunek.

- Mam dla ciebie niespodziankę - oznajmiam. Nie ma co dłużej czekać, skoro za jakieś dziesięć godzin będziemy siedzieli w samolocie. 

- Jaką?

- To na razie nie ważne. Spakuj się na tydzień, weź wszystko co niezbędne. O siedemnastej się dowiesz co i jak - mówię, na co skina głową. 

- W porządku - odpowiada. - Harry, zdajesz sobie sprawę, że za dwa tygodnie gwiazdka?

Cholera, zapomniałem o świętach. Przecież już grudzień. Niedawno był lipiec i poznawałem swoją dziewczynę, śmieszne. Jak ten czas szybko leci. Wracając do pytania rudowłosej, tylko kiwam głową na tak, na co całuje mnie w czubek głowy.

- Prezentami się zajmiemy po niespodziance - mówię, a ona patrzy na mnie marszcząc brwi.

- No w porządku, a ta niespodzianka będzie trwała tydzień, tak? - Pyta, a ja odpowiadam jej, ponownie, kiwnięciem głowy. Dziewczyna wzdycha. Kładzie głowę na mojej klatce piersiowej. - Bylebyśmy się wyrobili ze wszystkim - dodaje. 

- Nie bój się, damy radę - stwierdzam.

- Obyś miał rację, bo jak nie to wiesz co cię czeka - grozi, na co mrużę oczy. 

- Nie wiem, powiedz mi.

- Celibat. - Otwieram szerzej oczy na jej poważny ton głosu.

- Żartujesz, prawda? - Pytam.

- Czy ja brzmię na kogoś kto żartuje? - odpowiada pytaniem na pytanie. Cholera, ona tak na serio. Ale spokojnie się ze wszystkim wyrobimy. Będziemy mieli z sześć dni, gdy wrócimy. Do tego na tej wyspie można kupić parę prezentów.

- Jesteś podła - stwierdzam, na co chichota. 

Z walizką czekam na Mary. Miała się zjawić w moim mieszkaniu kwadrans temu, a jej wciąż nie ma. Samolot mamy dopiero za dwie godziny, ale musimy być szybciej, aby spokojnie się ze wszystkim wyrobić. Do tego, lotnisko jest dość daleko od mojego mieszkania, a przejechać przez Los Angeles to niezłe wyzwanie. Wzdycham, wybierając numer swojej dziewczyny. Gdy odbiera mówi, że zaraz będzie. Nie okłamała mnie. Chwilę później drzwi od mojego mieszkania się otwierają, a w nich staje rudowłosa. Patrzę na zegarek, który pokazuje dwadzieścia po piątej. Biorę swoją wielką walizkę i wyjeżdżam z nią na korytarz, słuchając monologu dziewczyny o tym, że skoro byłem gotowy szybciej, to mogłem przyjść i jej pomóc. Nawet na to nie wpadłem, bo zasnąłem gdy dziewczyna ode mnie wyszła i obudziłem się jakąś godzinę temu, a moja walizka sama się nie spakowała. Mogłem to zrobić szybciej, a nie na ostatnią chwilę. Ale to norma. 

Mary zostaje na korytarzu i czeka na mnie, gdy ja idę do jej mieszkania po rzeczy. Jak się okazało - Lugo ma potężną torbę. Gdy tylko na nią patrzę, robi mi się słabo. Na szczęście jest na kółkach. 

- Co to za koncha? - Pytam, gdy wchodzimy do windy. Mam dwie ogromne walizki do opieki, fantastycznie. 

- Nie sprecyzowałeś dokładnie jakie mam ciuchy wziąć, więc się nie dziw - mówi, na co wywracam oczami.

Po ponad godzinie jesteśmy już na lotnisku. W dalszym ciągu ona nie wie, gdzie ją zabieram. Ale ku mojemu zdziwieniu o nic nie pyta. Udajemy się na odprawę, do lotu zostało nam półgodziny. Samo przenoszenie tych walizek zajęło mi półgodziny, dlatego jesteśmy na lotnisku o wiele później niż planowałem. 

- Naprawdę nie interesuje cię to gdzie lecimy? - Pytam dziewczynę, gdy siedzimy już w samolocie.

- Na Dominikanę - odpowiada, a ja patrzę na nią zdziwiony.

- Skąd wiesz?

- Bilety leżały u ciebie w salonie, gdy brałeś prysznic to zerknęłam na nie. A do tego skojarzyłam fakty, gdy na lotnisku mówili o locie na tą wyspę, nie jestem głupia, kochanie - tłumaczy, a ja mam ochotę walnąć się w głowę za swoją głupotę.

- Cholera, to miała być niespodzianka - mówię. 

Mary chichota, po czym siada mi na kolanach. Rozgląda się, jakby sprawdzając czy ktoś na nas patrzy, a następnie łączy nasze wargi w namiętnym pocałunku. Uśmiecham się podczas niego. Najwidoczniej jest zadowolona z wycieczki do Santo Domingo.

- Tak czy owak, świetny pomysł - stwierdza, siadając z powrotem na swoje miejsce, bo stewardessa kazała zapiąć pasy, gdyż zaraz samolot ma wystartować. - Dziękuję za wszystko, kocham cię.

- Ja ciebie też.


✯✯✯

Gdzie pouciekaliście? Jeszcze niedawno było po 100 votes, a teraz jest z 70. Znudziło Wam się HB? :/

UWAGA, UWAGA.

 HB będzie miało więcej rozdziałów niż zakładałam. Nie wyrobię się, aby w kolejnych 7 rozdziałach zakończyć... Przypuszczam, że będzie z 45. Małe zamieszanie, sorki.

Hi, beautiful✯ • stylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz