29.✯

754 86 10
                                    

  Promienia słońca wpadają przez okno, do naszego apartamentu na Dominikanie, powodując moje przebudzenie. Przeciągam się, a następnie przecieram oczy piąstkami. Spoglądam na lewo. Rudowłosa leży obok mnie. Twarz ma wtuloną w poduszkę, śpi na brzuchu. Uśmiecham się promiennie. Całuję ją w głowę, po czym wstaję, aby się ubrać. Biorę w dłonie świeże spodenki w małe pączki, które nakładam na siebie. Wychodzę na balkon, aby zobaczyć coś co do tej pory podziwiałem tylko na zdjęciach. Piękny widok ukazuje się przed moimi oczami. Dużo zieleni, przeplatane różnymi odcieniami niebieskiego. Mamy apartament w hotelu, który ma własny basen i prywatną plażę. Nie kosztowało to mało, ale dla uśmiechu tej dziewczyny było warto.


  Dochodzi siódma rano, a ja już jestem na nogach. Szkoda mi marnować czas na spanie, ale Mary ma inne zdanie na ten temat. Piszę jej kartkę, że będę przy basenie. Biorę dwa ręczniki, kapelusz, okulary przeciw słoneczne oraz telefon, po czym wychodzę. Nie mijam zbyt wielu osób, podczas drogi na basen. Leniuchy. Gdy jestem już na dworze, zauważam sporej wielkości siłownie, na którą chyba się wybiorę wieczorem albo jutro rano. Zajmuję dwa leżaki, jeden dla Lugo, a drugi dla siebie. Mam nadzieję, że niedługo wstanie i przyłączy się do mnie. Nakładam okulary na nos, a kapelusz ląduje na mojej głowie.  

 Nawet nie wiem, kiedy zasnąłem. Obudziło mnie uczucie zimna. Ktoś na mnie wylał wodę. Podnoszę się, w zawrotnym tępię, piszcząc przy tym, jak mała dziewczynka. Patrzę na osobę, która jest sprawcą tego czynu. Piękna rudowłosa dziewczyna, trzyma się za brzuch, nie mogąc opanować śmiechu. Uśmiecham się zadziornie w jej stronę, po czym ściągam kapelusz i okulary przeciwsłoneczne. Podchodzę do niej i biorę ją na ręce. Jej śmiech maleje, kiedy orientuje się, że nie stoi już na własnych nogach. 

  — Harry, puść mnie do cholery! — piszczy.

 — Zapomnij, Mary. — Uśmiecham się promiennie, idąc w stronę basenu, ludzi wciąż jest mało, prawie wcale. Obracam się o trzysta sześćdziesiąt stopni, po czym wskakuje do zimnej cieczy.  

  Głośny plusk, nasze ciała pod wodą, a następnie szybkie wynurzenie się. Całe zdarzenie trwało minutę bądź dwie. Śmieję się do rozpuku z tego co się stało przed chwilą, podczas gdy Mary piszczy, a po chwili krzyczy na mnie. Z tego, co wywnioskowałem, to wyprostowała włosy, co bardzo rzadko robi, a teraz wszystko się zniszczyło, przez spotkanie z wodą. Z jednej strony jest mi głupio, ale z drugiej, później będzie co wspominać i z czego się śmiać.  

  Oburzona moim, jak to sama powiedziała, idiotycznym zachowaniem, Mary wychodzi z basenu i naburmuszona wraca do naszego apartamentu, podczas gdy ja postanawiam trochę popływać. Powinienem pójść za nią, zapewne na to liczy, ale wolę korzystać z wakacji, gdybym poszedł za nią, to nasza rozmowa zakończyłaby się kłótnią, a tak się składa, że nie mam na nią ochoty.  

  Po godzinie pływania wracam do apartamentu, gdzie czeka na mnie moja dziewczyna. Jest kilka minut po dziewiątej, czyli powinniśmy iść na śniadanie. Mam nadzieję, że Mary już nie jest zła na mnie i bez zbędnych sprzeczek pójdziemy coś zjeść, bo naprawdę jestem głodny. Szybkim krokiem zmierzam do celu, po drodze mijając paru ludzi. Jutro też wstanę szybciej, taki mam plan. Gdyby rudowłosa się do mnie przyłączyła, byłoby wspaniale.  

  — Moja ulubiona pływaczka jest już w lepszym humorze? — Pytam z uśmiechem, kiedy dziewczyna otwiera mi drzwi od apartamentu. Jest lekko naburmuszona, a myślałem, że to się zmieniło. Ma na sobie krótkie spodenki i obcisłą bokserkę. Wygląda wspaniale.


— Ha, ha. Bardzo śmieszne, Styles — warczy w moją stronę.


— Ktoś tu jest nie w humorze — szepczę pod nosem. Dziewczyna ignoruje moje słowa. Bierze książkę i kładzie się na łóżku.  

  Wzdycham, idąc na balkon, gdzie wieszam ręczniki, które są całe mokre. Patrzę na to, co jest przede mną. Naprawdę mi się tutaj podoba. Dominikana to moje nowe ulubione miejsce. Mógłbym tutaj zamieszkać.  

 Odwracam się na pięcie, wracając do Mary. Nie zwraca na mnie żadnej uwagi. To chyba nie jest jej dzień. Podchodzę do łóżka, a następnie kładę się obok niej. Gładzę palcami jej ramie, ale ona wciąż mnie ignoruję. Kładę głowę na jej piersiach, zabierając książkę. Fuka pod nosem i stara się podnieść, ale ja jej to skutecznie uniemożliwiam. Przytulam się do niej.

  — Harry, puść mnie — rozkazuje, a ja wywracam oczami. Dobrze, że mnie nie widzi.

  —  Nie gniewaj się na mnie, kochanie.

  — Zasłużyłeś sobie na to  — odpowiada. Uparta jest.

  — Fajnie było, przyznaj — mówię, podnosząc się i kładąc tak, aby ją widzieć oraz jednocześnie sprawić, aby nie miała jak mi uciec.

  —  Niech ci będzie — mruczy pod nosem, a ja uśmiechnięty całuję ją w usta. —  Ale dla twojej informacji, zgodziłam się tylko i wyłącznie dlatego, że jestem cholernie głodna — stwierdza.

  —  Niech ci będzie.—  Naśladuję jej głos, dzięki czemu zaczyna się śmiać.

  — Wiedziałam, że kłamałeś, kiedy stwierdziłeś, że się nie zgubiliśmy! — krzyczy na mnie rudowłosa. Po raz trzeci przechodzimy obok tej samej restauracji, myślałem, że się nie zorientuje. Wybraliśmy się na małe zwiedzanie miasta, nie myśląc o tym, że możemy się zagubić.

— Mam kiepską orientację w terenie — przyznaje, a ona się śmieje.


— To idź kup mapę — rozkazuje, a ja wywracam oczami.


  Po chwili stoję z mapą miasta i wraz z rudowłosą próbujemy stwierdzić, gdzie jesteśmy oraz gdzie znajduje się nasz hotel. Nie umiem nic wyczytać z tego kawałku papieru, a to dziwne, bo nigdy nie miałem z tym problemu. Mary uśmiecha się, zdaje mi się, że próbuje powstrzymać śmiech. Nigdy jej nie zrozumiem.  


— Yhm, tak jak myślałem. Nic nam ona dała, kochanie — stwierdzam, a ona próbuje się nie zaśmiać. — Co ci tak do śmiechu?  — Pytam oburzony.


— Trzymasz ją do góry nogami — mówi, przez co czuje się jak głupek. Odwracam mapę i teraz już wiem, co i jak. — Turysta się znalazł — chichota. Ignoruję jej słowa, udając się w stronę hotelu. Nie mamy daleko. — Ej, no! Zaczekaj! — krzyczy za mną, próbując powstrzymać śmiech.


— Turysta się znalazł — przedrzeźniam ją, uśmiechając się lekko.


— No to, w którą stronę szefie? — Pyta, roześmiana.

  Nic nie mówię, tylko idę w kierunku hotelu. Dziewczyna cały czas się rozgląda, podziwiając widoki. Spodobało jej się tutaj tak jak mi. Siedem dni to zdecydowanie za mało.  


✯✯✯

Rozdział lekko bez ładu i składu, przepraszam, wypadłam z rytmu pisarskiego (eee?), czy jak to nazwać XD

Wracam z małej (miesięcznej) przerwy. Rozdziały będą o wiele częściej, dwa razy w tygodniu możecie się spodziewać:) To znaczy, postaram się.

A tak z innej beczki, to pisanie sprawia mi coraz mniej przyjemności i się zastanawiam czy nie przestać pisać.

Hi, beautiful✯ • stylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz