20.✯

1.4K 147 18
                                    

Stoimy na lotnisku wraz z Nevi, która pomału zbierała się, aby od nas odejść i pójść na odprawę. Ma jeszcze jakieś dziesięć minut, strasznie mało. Jest smutno, w końcu dziewczyna mieszka dwa tysiące mil od nas i nie wiadomo kiedy się zobaczymy. Najbardziej to przeżywa Jack, który teraz trzyma blondynkę w swoich ramionach. Naprawdę się do siebie zbliżyli. Jestem ciekaw czy ich kontakt się urwie, czego im nie życzę. Sam będę się starał z całych sił, aby rozmawiać jak najczęściej z nią. Drugi raz nie możemy wszystkiego stracić. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo mi jej brakowało, do póki nie przyjechała. Może nawet kiedyś ją odwiedzimy z Mary i Jack'em? Dziewczyny też się zżyły, nawet w małym stopniu zaprzyjaźniły.

Wczoraj rozmawialiśmy z nią, aby przemyślała sobie zamieszkanie na stałe w Los Angeles, na co odparła, że zastanowi się nad tym. Zawsze jest jakaś nadzieja i nawet jestem trochę pewien, że za niedługo Nevi po raz kolejny zapuka do mych drzwi z wieściami, że przyjechała na stałe. W Miami nic jej nie trzyma, prócz brata. John zapewne by się ucieszył, gdyby miał zmienić miejsce zamieszkania. Coś tak mi się zdaje, że połowa kobiet w Miami go nie cierpi. Chociaż blondynka coś tam wspominała na początku, że znalazł sobie jakąś dziewczynę. Kto wie czy nadal są razem.

- Chyba na mnie już pora – mówi Nevi, odciągając od siebie Jack'a, który się jest cały zapłakany, jak małe dziecko. Sam jestem bliski płaczu.

- Chodź tutaj. – Mary przyciąga ją do uścisku, do którego po chwili dołącza Lydia, zeskakując z moich rąk. Wraz z Jack'em stoimy z boku, przyglądając się im. Najchętniej nie żegnał bym był się z nią nigdy, ale niestety muszę. Na samym końcu Nevi podeszła do mnie, mocno przytulając.

- To widzimy się niedługo, następnym razem bierz John'a – szepcze jej na ucho, a ona cicho chichocze.

- A ty nie zepsuj tego z Mary, bo ci coś zrobię – zagroziła, mocniej mnie ściskając, po czym po prostu odeszła, machając do nas.

Dzisiaj jest jakiś dzień pożegnań. Rano Nevi, a teraz Lydia. Lecz tym razem trochę bliżej ona wyjedzie, bo ze sto dwadzieścia mil. Jednak nadal jest dość duża odległość. Na całe szczęście Mary mieszka obok mnie i nie musimy do siebie dojeżdżać.  Nie wiem jak by ty było, gdybyśmy byli na miejscu Nevi i Jack'a. Zapewne rzuciłbym wszystko i wyjechał do Miami, ale to dopiero wtedy, kiedy to byłoby coś poważnego. Mniejsza o to.

- Wujku, długo jeszcze? – Pyta Lydia, która siedzi na tylnym siedzeniu w foteliku. 

- Półgodziny, dasz radę?– odpowiadam, patrząc w lusterko na twarz małej brunetki.

- Jestem przecież duża – mówi, marszcząc słodko nosek.

- No właśnie. To twoje pytanie było nie na miejscu, Harry. – Śmieje się Mary, popierając dziewczynkę. 

Uśmiecham się szeroko i spoglądam na rudowłosą, która czujnie mnie obserwuje. Puszczam w jej stronę oczko i kładę rękę na jej kolanie. Ona jednak ma inny pomysł i już po chwili splata nasze dłonie. 

- A wy co tam robicie? – Pyta dziewczynka, niszcząc chwilę. Nic nie mogę poradzić na to, że parskam śmiechem. Zdecydowanie to jest mój ulubiony maluszek, jak na razie.

Do San Diego jest jeszcze chwilka drogi, którą wszyscy przemilczeliśmy. Grające radio powodowało, że nie było nieręcznej ciszy, a śpiewająca Lydia, która udawała że zna tekst, umilała podróż. Cieszę się, że odwiedzę siostrę, ale fakt, iż będzie tam Tom powoduje moją niechęć do tego spotkania. Nie wiem czemu, ale nie trawię jej męża. Działa na mnie, jak płachta na byka. Jest głupio-mądry, jak to mówi moja mama. Nie zrobił za dobrego wrażenia na mojej rodzinie. Czasami mam wrażenie, że sama Gemma go nie lubi, ale w takim razie, dlaczego z nim jest? Zawsze miała specyficznych chłopaków, ale ten jej mąż to już przesada. Mimo to, nie powiedziałem nigdy tego jej. Nie chciałem, aby było jej smutno. Grałem, że go lubię, tak jak moja mama. Natomiast mój tata, nie krył niechęci do niego. Jedynym faktem, dlaczego bywa dla niego w jakimś stopniu miły, to to, że jest ojcem Lydii. 

Parkuję pod domem Gemmy, po czym wychodzę z samochodu tak jak Mary, tylko ona zaoferowała się, że wyciągnie małą z fotelika. W sumie, sama  by sobie poradziła, ale się uparła, że nie zrobi tego. Jednak ma coś po ojcu. 

- Mama! – krzyczy Lydia, kiedy Gem wyszła z domu, aby się z nami przywitać. Biegnie to niej i po chwili rzuca się na jej szyję, mocno przytulając. Ale się stęskniła. Czekam na Mary, a gdy jest już koło mnie, splatam nasze dłonie i idziemy w stronę mojej siostry. 

- Cześć, Gem – witam się, a brunetka ignorując mnie, zamyka w uścisku moją dziewczynę. –Jestem przeźroczysty? – Pytam, robiąc naburmuszoną minę i krzyżując ręce na poziomie klatki piersiowej. Wyglądam jak małe dziecko, które nie dostało tego co chce, ale mniejsza o to.

- Niestety nie–  odparł Tom, wychodząc na zewnątrz. Trzymajcie mnie.

- Oj, rozchmurz się, kochanie. – Mary podeszła do mnie i ucałowała mnie w policzek, na co od razu cała złość ze mnie uleciała. 

- Nowa sztuka, Styles? – Tom unosi złośliwie brew do góry, uśmiechając się cwaniacko. Najchętniej podbiłbym mu oko.

- Szacunek do kobiet widzę, że zaniknął – mówi Mary, uśmiechając się w stronę męża mojej siostry.

- Tom, Mary ma rację. Przestań – karci go Gemma, po czym zaprasza nas do środka. 

- Jesteś najlepsza – szepczę dziewczynie na ucho, a ona uśmiecha się słodko.

- Nikt nie będzie mi chłopaka obrażał –odparła. – Już tego gościa nie lubię - przyznała.

- Nadajesz się do rodziny Styles'ów – stwierdzam na głos, a miało to pozostać tylko w moich myślach. Cholera. Przez chwilę milczy idąc przed siebie w stronę salonu. Chociaż w sumie, zapewne nie wie gdzie ją ciągnę.

- Ciociu Mary, co chcesz do picia? – W tym momencie, dziękuję z całego serca tej małej osóbce, że wkroczyła do akcji, jak to się mówi. Przynajmniej rudowłosa nie będzie ciągnęła tego tematu.

- Herbatę owocową – odpowiada, siadając obok mnie na sofie, a ja zarzucam jej rękę na ramiona, przyciągając bliżej siebie.

- Ja też poproszę – mówię.

- Mama kazała się zapytać tylko cioci Mary, sorki wujku. – Pokazuje mi język, po czym biegnie w kierunku kuchni. Słyszę trzask drzwi od domu, czyli Tom musiał wyjść. Jednak nie będzie tak źle, jak myślałem, kiedy go zobaczyłem.

 ✯ ✯ ✯   

Nie lubię tego rozdziału :/

Nie chcę Was straszyć, ani nic, ale do końca z 10 rozdziałów, chyba, że przedłużę HB! Bo jak na razie, to planuję max 30, heh. Zaszalejcie z votes i komentarzami, może? 

Marysia, podoba się? Haha x

Hi, beautiful✯ • stylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz