9.✯

2.1K 173 7
                                    

Wyciągam torbę z bagażnika, po czym go zamykam. Wczoraj wieczorem do głowy przyszedł mi pewien pomysł, a mianowicie - odwiedzenie rodziców. Dawno nie widziałem się z nimi, a że mam trochę wolnego, to postanawiam to wykorzystać. Nic nikomu nie mówiąc spakowałem się, a teraz jestem przed swoim rodzinnym domem. Zamykam samochód i ruszam w stronę drzwi wejściowych. Dzwonię dzwonkiem, a po chwili zza nich wychodzi moja rodzicielka - Anne. Uśmiecha się w moją stronę i od razu mnie do siebie przytula.

- Co to się stało, synku, że postanowiłeś odwiedzić swoich staruszków? - Pyta, kiedy wypuszcza mnie z uścisku, a ja ściągam swoje buty.

- A to już nie można? I nie jesteście tacy starzy!

- Pieniędzy potrzebujesz, że taki miły jesteś?

- Oj, mamo! - Śmieję się, a ciemnowłosa ze mną.

Wzdycham i idę zanieść torbę do swojego starego pokoju, uprzedzając przedtem mamę. Wchodzę do pomieszczenia, gdzie kiedyś przebywałem całe dnie. Nie wiem, co tutaj robiłem, że mi się nie nudziło. Dobra, już pamiętam, ale to nie ważne. Kiedyś ściany zapełnione plakatami - koszykarzami i kobietami - są puste. Dobrze, że moja mama się ich pozbyła. Nie wiem, co mi się kiedyś podobało w nich. W sensie w tym, że na mojej ścianie wiszą półnagie kobiety. Zdecydowanie z tego wyrosłem, jeżeli mogę to tak nazwać. Teraz widuję je takie, tylko na żywo. Co jest dobrą odmianą. 

Kładę walizkę na łóżku i wychodzę z pomieszczenia, udając się do salonu. Nie widzę sensu rozpakowywania się. W największym pokoju tego domu, znajduje się moja matka z ojcem. Bez słowa siadam obok Scotta i zabieram mu pilota. Dopiero wtedy orientuje się, że przyjechałem. Podaje mi dłoń.

- Harold, to że jesteś tu rzadko, nie oznacza, że masz władzę nad pilotem. Oddawaj to, jeżeli chcesz żyć - mówi, a ja parskam śmiechem. Zabiera mi ową rzecz, a ja wygodniej siadam na kanapie.

Zawsze tak było, że mój tata decydował, co leci w telewizji. On miał pilota w ręce. W końcu, kto go ma, ten ma władzę. Sam tak mówił, a my nie chcieliśmy mu się sprzeciwiać, bo i tak to by nic nie dało. Mimo  wszystko, to moja siostra i mama miały najgorzej. Ojciec jest fanem filmów wojennych i temu podobnych. Osobiście sam je lubię, a kobiety z rodziny Styles'ów, nie za bardzo.

- Przyjechałeś sam? - Pyta moja siostra wchodząc do salonu.

Nie wiem co ona tutaj robi. Zaraz za nią szła mała Lydia, która na mój widok uśmiechnęła się i przybiegła do mnie. Gemma musiała tutaj być sama, bez męża, bo samochodu nie zauważyłem. Czyli przyszła pieszo, co w towarzystwie Tom'a rzadko im się zdarza. To znaczy, tak mi siostra opowiadała, że facet bardzo leniwy jest. Wszędzie jeździ autem, kiedy Gemma i Lydia wolą iść na pieszo. Obydwie kochają świeże powietrze, to ma po niej i dobrze. 

- A widzisz kogoś koło mnie? - Zadaję pytanie retoryczne, a Gem prycha.

Zawsze jest to samo, więc nawet mnie nie dziwi jej pytanie. Jakoś przywykłem do tego. No chyba, że przyjadę z jakąś dziewczyną, to gada, że mogłem się lepiej postarać. Nie rozumiem jej.

- No właśnie nie i to mi wadzi - opowiedziała mama.

- Spokojnie, za niedługo poznacie kogoś - szepczę, przypominając sobie swój przedwczorajszy pocałunek z Mary. 

- Wujek znalazł ciocię? - Pyta pięciolatka, przytulając się do mnie.

- Może.

- To fajnie, wiesz? No bo ja lubię ciocie, a twoją będę lubiła najbardziej, wiesz? 

- Wiem, wiem, Li - Śmieję się, całując dziewczynkę w nos.

- Tylko daj mi znać, abym była tutaj! - rozkazuje Gemma, a ja się śmieję.

- Na ile przyjechałeś? - Pyta moja mama.

- Dwa dni, na dłużej nie mogłem - tłumaczę, a rodzicielka się uśmiecha.

- Ciocia czeka na niego, babcia. Ja bym swojego wujka na tak długo nie puściła nigdzie! 

- Lydia, idź się bawić - powiedziała Gemma do małej.

- No dobra, ale mam jeden warunek! - Moja siostra pokazała gestem ręki, aby Li mówiła dalej. - Dziadku...

- No dobra - powiedział mój tata i wraz z brunetką poszli się bawić. 

Wiem co to oznacza - przesłuchanie. Zostaję sam z siostrą i mamą, czyli tysiąc pytań o mnie i moją przyszłość. Tego zawsze staram się unikać, kiedy przyjeżdżam tutaj. Co mnie zdziwiło, nie zapytały o Mary, a o kosza. To była miła odmiana.

- Wygraliście?

- Oczywiście! Stu jest dobrym trenerem, ale i tak go nie lubię - wyznaję, a Gemma prycha.

- Ile ty masz lat? - Pyta brunetka.

- Spadaj, starucho. - Wystawiam w jej stronę język i spoglądam na telefon. 

Przypominam sobie wtedy, że mój telefon jest rozładowany, a ładowarki zapomniałem. Wzdycham i wracam do rozmowy z mamą i siostrą. Nie zdając sobie sprawy, że Mary w tym samym czasie dzwoni do mnie i martwi się.


  ✯ ✯ ✯          

Rozdział z opóźnieniem, lecz! Dodam jeszcze jeden rozdział, ale to jutro! W następnym tygodniu w środę nie pojawi się 11 rozdział, ale za to pojawi się maraton z 4!  Kto się cieszy?

Liczę na komentarze, bo uwielbiam je czytać! 

A I ZAPRASZAM NA "PURPOSE"!

Hi, beautiful✯ • stylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz