22.✯

1.2K 131 7
                                    

Chwytam w rękę jabłko, a w drugiej trzymam telefon, który mam przyłożony do ucha. Mary zadzwoniła jakiś czas temu, aby porozmawiać, bo jej się nudzi, a nie chce się ruszyć ze swojego mieszkania do mojego. Jest taka leniwa, ale ja nie jestem lepszy. Zmęczenie po treningu wygrało i jedyne o czym marze to sen, ale nie chcę, aby Mary się nudziła czy coś. W końcu od tego jestem, aby zapewnić jej jak najwięcej atrakcji, jakkolwiek to brzmi. 

- Katy znowu obgadywała tą Sarę? Tragedia, kochanie - mówię ironicznie, słuchając najnowszych plotek, które opowiada mi rudowłosa. Nie interesuje mnie to za grosz. Tak słuchając tego wszystkiego stwierdzam, że nie chcę poznać jej znajomych. Naprawdę. Wydają się tacy dziwni, ale mam nadzieję, że to tylko pozory. W końcu taka Sara czy Katy to dwulicowe panienki, a takich nie lubię. Zastanawia mnie tylko jedno – dlaczego Mary się z nimi "koleguje".

- Jeszcze jedna ironia wypłynie z twoich ust, Styles, to skończy się to dla ciebie źle, obiecuję ci to. - Niemal warknęła do słuchawki, przez co cicho się śmieję, oddalając telefon od ust, aby nie słyszała chichotu.

- Przepraszam. Może tak przyjdziesz i dasz mi nauczkę? - Pytam, zagryzając wargę, a w mojej głowie brudne myśli aż się kłębią. 

- Nie zapędzaj się. Jedyne co ci mogę dać, to ręką po głowie, zboczeńcu! - krzyczy i rozłącza się. 

Śmieję się głośno, gryząc jabłko. Idę w stronę salonu, gdzie siadam na sofie i patrzę się przed siebie. Na całe szczęście jutro nie mam treningu, więc sobie odpocznę. Mary ma sesję czy coś w tym stylu, więc spędzę dzień samotnie. Nawet mnie to cieszy. Potrzebuję trochę chwil dla siebie. Nie sądziłem, że będę tęsknił za nudzeniem się, a tak teraz jest. Mam ochotę na nudę. Dziwne, zazwyczaj się jej unika. A ja jej pragnę.

Odkładam ogryzek jabłka na stolik, po czym kładę się. Przymykam oczy, wsłuchując się w ciszę, którą już po chwili ktoś przerywa, wchodząc do mieszkania. Powinienem zamknąć drzwi na klucz, mój błąd. Unoszę się do pozycji siedzącej i dostrzegam Jack'a. Co on tutaj robi? Myśl, że to Mary przebiegła mi przez głowę, nie zaprzeczę, lecz chyba lenistwo nadal bierze nad nią górę.

- Co tutaj robisz?– Pytam, a on wzrusza ramionami i siada obok mnie na sofie. 

- Nevi poszła na kolację z jakiś fagasem – żali się, a ja mam ochotę pojechać do Miami, aby ją opieprzyć. 

- Z kim? 

- Jakiś kolegą z pracy, ale no wiesz. Ja też jestem tylko jej kolegom.– Wzdycha, a ja się na niego patrzę w ciszy. Jestem w tej chwili bezradny i nie wiem co powiedzieć. Cholera, nie lubię takich sytuacji. Jeszcze brakuje, aby mi się tutaj popłakał...

- Dobra, mam pomysł – mówię.– Skoczę do sklepu po piwa. Napijesz się, odprężysz i spędzisz miło wieczór. A Nevi na tobie zależy, stary. Nie masz o co być zazdrosny. – Uśmiecham się w jego stronę, wstając z sofy, aby udać się do wyjścia, po drodze chwytam portfel i ogryzek, który wyrzucam do śmieci w kuchni.

- Nie jestem zazdrosny! 

- Jasne, jasne. – Śmieję się.

- Mary też przyjdzie? – Pyta, zmieniając temat, kiedy zakładam buty.

- Jak chcesz, aby przyszła, to idź po nią – odpowiadam, uśmiechając się jeszcze szerzej na myśl, że dziewczyna będzie z nami tego wieczora. 

- W porządku.– Wstaje z sofy i idzie w moją stronę, po czym obydwoje wychodzimy z mieszkania. Nawet butów nie ściągnął, gdy wszedł!

Wchodzę do windy i zjeżdżam na sam parter. Szybko zmierzam w kierunku wyjścia z budynku, po czym idę przed siebie i po chwili skręcam w lewo, gdzie na przeciw mnie dostrzegam sklep, do którego zmierzam. Chyba sobie dzisiaj nie odpocznę, nie z tą dwójką, to pewne.

Dochodzę do celu i tam robię krótkie zakupy. Po dziesięciu minutach wracam do mieszkania z dwoma siatkami. W sumie kupiłem dziesięć piw i dwie paczki chrupek. Jakby było nam za mało, to mam jakiś alkohol w domu, więc zbytnio nie szalałem na zakupach, bo kto by nosił te siatki, jakby były takie ciężkie? Czuję się jak nastolatek, który ma wolny dom na kilka godzin, zaprasza znajomych i wspólnie piją. 

Wchodzę do budynku, a następnie do winy, którą jadę na dwunaste piętro. Po chwili słyszę charakterystyczny dźwięk, który oznacza, że jestem na miejscu. Wychodzę z niej i ruszam w stronę swojego mieszkania, do którego wchodzę, gdy jestem przy nim. Słyszę głośny śmiech Jack'a, co oznacza że Mary przyszła. Ściągam buty i idę w kierunku kuchni. A oni, jakby mnie nie zauważyli, rozmawiają dalej. Albo są głusi, albo to ja taki cichy.

- No i w końcu ogarnął, że ten fotograf to mój brat – mówi, a ja wywracam oczami. Do tej pory mam jej za złe, że nie powiedziała mi o tym szybciej. Kiedyś wyrządzę jej podobny numer i już nie będzie tak śmiesznie. 

- Nie wiem czy zauważyliście, ale wróciłem. – Siadam obok Mary na sofie i ciągnę ją w swoją stronę, aby ucałować jej usta swoimi. – Czyli jednak przyszłaś dać mi nauczkę? – szepczę do jej ucha. Uśmiecham się cwanie, wspominając naszą rozmowę przez telefon. Uderza mnie w ramie, na co Jack chichota. 

- Gdzie masz procenty? – Pyta blondyn, a ja wskazuję ręką na kuchnię, a on wstaje i idzie do niej.

- Hamuj się, Harry – mówi rudowłosa, patrząc na mnie.

- O co ci chodzi? 

- O twoje teksty z podtekstami– szepcze w moją stronę, jakby się bała, że Jack wszystko usłyszy. Zapewne i tak wie o czym mówimy.

- Do póki Jack będzie z nami, nie będę zboczony w dużym stopniu– odpowiadam, wyciągając najmniejszy paluszek w jej stronę. Ona chwyta go swoim, po czym puszczamy je, a blondyn wraca z alkoholem. 

- Mecz? – Pyta, a ja kiwam głową na tak. 

- Ile można patrzeć na kosza? – Zirytowana Mary, unosi ręce do góry, a ja ją obejmuję ręką w tali i przyciągam do siebie.

- Mary ma rację – mówię, a dziewczyna dumnie się uśmiecha.– Tym razem niech będzie piłka nożna, co ty na to Jack?

- Jestem na tak!

- Jesteście okropni – wzdycha Mary, a ja z blondynem śmiejemy się. Całuję dziewczynę w czubek głowy, a Jack włącza telewizor.

- Myślałaś, że będziemy oglądali jakieś tandetne romansy? – Pytam, uśmiechając się w jej stronę.

- Miałam nadzieję – odpowiada, robiąc smutną minę.

- Później zrobimy coś przyjemniejszego– szepczę na jej ucho.

- Miałeś nie być zboczony! – krzyczy przyciągając uwagę Jack'a.

- U Styles'a to niemożliwe, Mary – mówi, a ja się śmieję. Dziewczyna posyła mi groźne spojrzenie na co wzruszam ramionami.

- Starałem się, kochanie.

  ✯✯✯  

Luźny rozdział, mam nadzieję, że się podoba. :3

Hi, beautiful✯ • stylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz